sobota, 30 listopada 2013

Rozdział IX

Obudziłam się po 14. Na 18 umówiłam się z Anką, że do nich wpadnę. Upiekłam sobie omleta i zjadłam kawałek ciasta na deser. Postanowiłam poszukać ubrań na wieczorne wyjście. Wybrałam czarną  spódniczkę i t-shirt. Postanowiłam założyć czarne balerinki i związać moje blond włosy w wysoki kucyk. 
Kwadrans przed szesnastą usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć. 
-Cześć Madzia, mam prośbę. Robert pojechał zawieść Milenę i swoją mamę na lotnisko i zostałam z wszystkim sama. Mogłabyś mi pomóc? Proszę... - mówiła szybko Ania - Inaczej się nie wyrobię do szóstej. 
- Jasne, zaraz do ciebie przyjdę, tylko się przebiorę - wskazałam na piżamę, którą nadal na sobie miałam.
-Jasne, dzięki - uśmiechnęła się.
Poszłam szybko się przebrać i uczesać. Założyłam buty, zarzuciłam płaszczyk i wyszłam z domu. Przeszłam przez ulicę i zadzwoniłam domofonem do furtki, która od razu się otworzyła. Weszłam do domu Lewandowskich, zdjęłam płaszcz, który odebrała ode mnie Ania i poszłam razem z nią do dużej kuchni. Poprosiła mnie o pokrojenie warzyw do sałatki. Trudno było znaleźć coś niezdrowego w przygotowanych przez nią potrawach.
- Bardzo ładne wyglądasz. - Powiedziała moja sąsiadka, kiedy podawałam jej naczynie z gotową sałatką. 
-Dziękuję, ty również. - uśmiechnęłam się. - To pewnie zasługa twojego odżywiania. - zawsze interesował mnie zdrowy tryb życia, ale ponieważ nigdy nie miałam problemów z nadwagą nie stosowałam go. Poza tym uwielbiam jeść, co powoduje, że czasem skuszę się na coś słodkiego, albo tłustego. Po przylocie do Dortmundu postanowiłam biegać, ale na razie musiałam zrobić sobie przerwę, ponieważ mojej nogi nie można jeszcze mocno nadwyrężać.
- Tak, to prawda. Od kiedy zaczęłam się tym interesować dużo lepiej się czuję. No, a do tego wiele ćwiczę. - widać było, że kocha to co robi. 
-Już jestem! -  usłyszałyśmy głos Lewego. - O, cześć Magda. - przywitał się, kiedy mnie zobaczył. 
-Cześć. 
- Zaraz przyjdą chłopcy z dziewczynami, Olivier dzwonił, że ich nie będzie, bo Jana się rozchorowała. - zwrócił się do Anii
- Szkoda, chciałam z nią pogadać, no ale trudno. A co dokładnie jej jest? - zapytała Roberta
- Nie wiem, podobno jakieś zatrucie, czy coś. 

Zaniosłyśmy wszystkie rzeczy do salonu i czekałyśmy na gości. Nie miałam pojęcia, kto się pojawi. Lewy mówił chyba o chłopakach z klubu, którzy przyjdą ze swoimi kobietami. Coraz bardziej żałowałam swojej decyzji żeby tu przyjść. Anię nawet polubiłam, ale poza nią, oprócz Roberta, nikogo nie znałam. Jako pierwsi pojawili się Nuri i Tugba Sahin. Przywitali się z gospodarzami. Ja siedziałam w salonie i przeglądałam jakąś gazetkę . 
Kiedy goście weszli do środka, Robert mnie z nimi zapoznał. Usiedliśmy razem na kanapie. Rozmowa za bardzo się nie kleiła, więc zostawiłam Lewego z Sahinem i żoną, idąc w stronę kuchni, gdzie była Ania. 
- Wiesz, chyba lepiej będzie jeśli sobie pójdę, po co mam wam przeszkadzać. - powiedziałam
- Nie ma mowy! Nigdzie nie idziesz, zaraz przyjdzie reszta osób, będzie fajne. Zapoznasz się ze wszystkimi, jestem pewna, że się polubicie. Z resztą, Marco już znasz. - uśmiechnęła się 
-To on też będzie? - zapytałam 
-Oczywiście! Marco został zaproszony w pierwszej kolejności - zaśmiała się
- Ale to grono waszych znajomych, wszyscy się znacie...
-Nigdzie nie idziesz, nie będziesz siedziała sama w domu i koniec tematu! - przerwała mi i poszła do salonu ze szklankami soku.
Skierowałam się za nią. Kiedy usiedliśmy zabrzmiał dzwonek do drzwi. Robert poszedł otworzyć, a ja wciągnęłam się w dyskusję na temat wczorajszego meczu. Chwilę później obok nas pojawili się kolejni piłkarze z dziewczynami i dołączyli się do rozmowy.
- Dobra, koniec gadania o piłce, porozmawiajmy o czymś przyjemniejszym! - zarządził Langerak.
- No dobra, to idę po wino. - powiedział Lewandowski i skierował się w stronę drzwi, które dopiero teraz zauważyłam. 
W międzyczasie zdążyłam opowiedzieć o swoim polskim pochodzeniu i swojej pracy. Goście trochę się zdziwili, że pracuję w tak profesjonalnej telewizji. Sila, dziewczyna Ilkaya, opowiadała o swojej ostatniej sesji, kiedy w salonie pojawił się Reus. Przywitał się z wszystkimi i usiadł koło mnie. Nuriemu i Robertowi w końcu udało się puścić muzykę. Każdy dostał po kieliszku wina i wznieśliśmy toast za wygraną. Po pewnym czasie każdy porozchodził się po całym domu. Rozmawiałam trochę z Tugbą, z którą złapałam dobry kontakt. Kilka zdań zamieniłam też z Cathy, dziewczyną Matsa. Wróciłam do salonu i wzięłam kieliszek wina, słuchając muzyki. Chwilę później dołączył do mnie Marco. 
- Co słychać ? - zapytał
- Nic nowego. Gratuluję gola . - uśmiechnęłam się
- A dziękuję, piękny była prawda? 
- Widzę, że jesteś bardzo skromny - odpowiedziałam
- Skromność to moje drugie imię Madziu. No ale przyznaj, podobał Ci się. 
- Wcale nie! Gol jak gol. - z trudem powstrzymywałam śmiech
- Nieprawda, mój był wyjątkowy! - udawał obrażonego
- Niech Ci będzie, bo jeszcze się popłaczesz - westchnęłam i oboje zaczęliśmy się śmiać. -  Powiedzmy, że miałeś po prostu szczęście i tyle. 
- To nie szczęście, to talent, ale nieważne lepiej powiedz jak tam u Ciebie w pracy ? Lepiej niż w redakcji?
- Jak na razie jest świetnie. Szef fajny, inni pracownicy też . W redakcji było zupełnie inaczej, nie chcę porównywać tego z telewizją, to dwa różne światy. To tak jakby porównywać Bundesligę z polską ligą. - uśmiechnęłam się 
- Oj, no to od razu rozumiem. Interesujesz się piłką nożną tylko ze względu na swoją pracę?
- Nie, od kiedy tylko pamiętam jeździłam na różne mecze. Nie tylko na nożną, ale na siatkówkę i kilka razy byłam na meczu piłki ręcznej. No, a w Dortmundzie żyje się tylko Borussią, więc piszę tylko o piłce nożnej, a sport to moja wielka pasja. A dlaczego pytasz? 
- Tak po prostu. Lubię ludzi, którzy mają pasję. Poza tym wiem co to znaczy mieć swoje hobby jako zawód. Nie każdy może być dziennikarzem. Ostatnio jakaś brunetka zrobiła ze mną wywiad, a kiedy kamerzysta wyłączył sprzęt zapytała się mnie jak się nazywam. 
- Serio? - wybuchnęłam śmiechem - No to się wam nie dziwię, że nie przepadacie za dziennikarzami. 
- Oj, nie przesadzaj, nie za wszystkimi. Przynajmniej ja. - puścił mi oczko i odszedł do Mitchella, który go wołał. 
Wzięłam swój kieliszek i podeszłam do Ani, Sily i Tugby, po których było już widać, że trochę wypiły. 
Po północy niektórzy zaczęli już wychodzić. Ja też postanowiłam się wymknąć. Zakładałam swój płaszczyk kiedy podszedł do mnie Lewy z Reusem, który od godziny chodził za nim krok w krok. Oboje byli już podchmieleni. 
- Idziesz już ? - wybełkotał Lewandowski
- Tak, fajnie było, ale kiedyś trzeba iść spać. Narazie! 
- Pa ! - odkrzyknął Reus kiedy byłam już na dworze. To się nazywa refleks. Chyba zostawił go na boisku.
Po przyjściu do domu wzięłam prysznic i położyłam się spać. 

poniedziałek, 25 listopada 2013

Rozdział VIII

Następnego dnia z trudem zwlekłam się z łóżka. Późno poszłam spać ze względu na wizytę Marco, a musiałam wstać przed 7. Ubrałam się, zjadłam śniadanie i poskładałam wszystkie papiery do teczki. Zabrałam laptopa i zaczęłam zakładać kozaki. Na dworze było zimno, w najbliższych dniach miał padać śnieg. Założyłam czarną kurtkę, białą czapkę i komin tego samego koloru. Zabrałam wszystko i wyszłam z domu. Wsiadłam do samochodu i skierowałam się w stronę studia. Droga o dziwo nie zajęła mi dużo czasu. Kiedy weszłam do budynku od razu zrobiło mi się cieplej. Poszłam do windy, a następnie do swojego pokoju. Po zdjęciu kurtki od razu włączyłam czajnik z zamiarem zrobienia sobie gorącej herbaty. Kiedy uruchamiałam laptopa usłyszałam pukanie do drzwi. Chwilę później do pokoju wszedł mój szef. 
- Świetna robota Magdaleno. - powiedział Brian. Nie bardzo wiedziałam o co mu chodzi i rzuciłam pytające spojrzenie. - Mówię o Twoim wywiadzie z piłkarzami. Świetnie się przygotowałaś. 
- Dziękuję. - to prawda, trochę czasu zajęło mi przed meczem przygotowywanie ewentualnych pytań, ale i tak w trakcie spotkania cały czas wszystko notowałam- Bardzo się cieszę, że się dobrze spisałam.
-Świetnie! Od razu informuję Cię, że lecisz jutro na mecz do Włoch. O 9.00 masz być na lotnisku. Będzie na Ciebie czekał Marvin i Emil. Marvina już poznałaś, a Emil zaprowadzi was do hotelu i we wszystkim pomoże. Powodzenia!- powiedział i wyszedł, zostawiając mnie samą.
Byłam trochę zła, że mówi mi o takim wyjeździe dopiero dzisiaj. Nie byłam zupełnie przygotowana. 

Po 14 wróciłam z pracy. Zaparkowałam przed domem, postanowiłam najpierw zjeść obiad i spisać listę potrzebnych rzeczy, a dopiero potem jechać na zakupy. Kiedy wyjmowałam rzeczy z auta zobaczyłam idącą w moją stronę Ankę.
- Cześć! - krzyknęła  w moją stronę. 
- Jeśli masz zamiar znowu gadać o tym żebym trzymała się z dala od Reusa, to sobie daruj. - odparłam
- No, widzę, że poskarżyłaś się Marco... - zaśmiała się. - Nie martw się, nie zależy już mi na tym.  Chciałabym Cię przeprosić. Byłam bardzo głupia, chcąc układać życie Reusowi i Milenie. Coś strzeliło mi do głowy i za daleko zabrnęłam. Przepraszam. - wyciągnęła do mnie rękę. - Zgoda?
- Zgoda. - odparłam po chwili ciszy. - Ale następnym razem nie życzę sobie takiego traktowania.
- Nie będzie następnego razu. - uśmiechnęła się. - No, a w ramach przeprosin może poszłybyśmy na kawę? - zaproponowała
-Dzisiaj nie mam czasu, muszę jechać na zakupy, a potem się spakować, jutro wyjeżdżam do Włoch na mecz. 
- Aha szkoda. Ale może będziemy miały okazję pogadać w samolocie, bo ja też lecę. O której masz wylot ? - zapytała
- O 10.00 . a ty ? 
- Oj, ja trochę później. Ale może przyjdziesz do nas w środę, kiedy wszyscy już wrócą? Będzie jeszcze kilka osób. 
- Odpowiem Ci jutro, przepraszam spieszę się.  Do zobaczenia.- pomachałam jej i poszłam do domu. 
Zjadłam szybki obiad, znowu się ubrałam i ruszyłam z listą do supermarketu. Kupiłam najpotrzebniejsze rzeczy i spakowałam je do torby. Postanowiłam nie brać zbyt wielu rzeczy, na jeden dzień wystarczy mi tylko bagaż podręczny. 
We wtorek przed dziewiątą czekałam na Marvina i tego Emila, którego nie znałam. Kwadrans po 9 podbiegł do mnie wysoki brunet.
- Emil Waksel, ty jesteś Magda Kwiatkowska ? - pytał zdyszany
-Tak
- Winckler Ci o mnie mówił ? Można powiedzieć, że będę takim waszym przewodnikiem - zaśmiał się.
- Tak mówił. A gdzie jest Marvin ? - zapytałam
- Czeka na nas razem z bagażami, chodź. 
Poszłam za nim . Przywitałam się z Marvinem i skierowaliśmy się na odprawę. Około dziesiątej siedzieliśmy już w samolocie. Lot przebiegł pomyślnie. 
Przed 15 byliśmy już w Neapolu. Mieliśmy jeszcze pięć godzin czasu, więc zwiedziliśmy miasto, a następnie zjedliśmy obiad. Pojechaliśmy na dwie godziny do hotelu, co było według mnie bez sensu, ponieważ mogliśmy pochodzić po mieście, albo posiedzieć w restauracji. Przed 20 skierowaliśmy się w stronę stadionu, który robił ogromne wrażenie. Zajęliśmy miejsca w oczekiwaniu na mecz, który trochę się opóźnił przez kibiców gospodarzy, którzy postanowili zrobić sobie rozrywkę puszczając race. O 21 piłkarze wyszli na murawę. Pierwsze 20 minut było spokojne, możne nawet powiedzieć, że nudne. Żadnej akcji, nawet faulów prawie nie było. W 28 minucie Gonzalo Hoguain poprowadził indywidualną akcję, którą zakończył bramką dla Napoli. Borussia atakowała, ale nie potrafiła strzelić bramki. Kilka minut przed przerwą Marco Reus strzelił piękną bramkę z dystansu. W drugiej połowie widać było, że to goście bardziej chcą wygrać. Atakowali, walczyli o każdą piłkę i w końcu przyniosło to skutek. Reus zagrał do Lewandowskiego, a ten wbił piłkę do siatki z bliskiej odległości. Mecz zakończył się zwycięstwem Bvb . 
Po ostatnim gwizdku skierowaliśmy się w stronę pomieszczenia, gdzie piłkarze mieli udzielać wywiadów. Oczywiście, najpierw poszli do szatni. Po ponad dwóch kwadransach zaczęli wychodzić zadowoleni piłkarze z Dortmundu. Poszłam do Sahina, później do Bendera, zadałam kilka pytań Lewandowskiemu. Nie miałam szans dostać się do Marco, który był oblegany przez dziennikarzy z racji wspaniałego meczu. Uśmiechnął się kiedy mnie zobaczył. Odwzajemniłam uśmiech, a on rzucił mi przepraszające spojrzenie. Machnęłam ręką, uniosłam kciuk do góry i skierowałam się w stronę wyjścia. Kilka osób patrzyło na mnie z politowaniem jak na psychopatkę, której wydaje się, że rozmawia z Marco Reusem. Miałam z tego niezły ubaw w drodze na powrotny samolot. 
Okazało się, że Anka wraca tym samym. Spotkałyśmy się na płycie lotniska. Usiadłam koło niej i dyskutowałyśmy o meczu omawiając kolejno różne sytuacje. Nie wracałyśmy już do tematu Marco. Zgodziłam się przyjść na jutrzejszą imprezę z okazji wygranej do Lewandowskich. 
Po powrocie do domu, a było to już prawie rano , wysłałam mail-a szefowi odnośnie wywiadu. Nie szłam dzisiaj do pracy, miałam wolne, dlatego nie miałam możliwości spytania Wincklera o opinię. Postanowiłam coś zjeść i odespać zarwaną noc. 
____________________________________________________

Borussia - Bayern 0-3 :( tak mi przykro... szanse na mistrzostwo zmalały, ale nadal są! :)Trzeba wierzyć i mieć nadzieję, a jutro szczególnie trzymać kciuki za nasze pszczółki! Do następnego! 

CZYTASZ = SKOMENTUJ!! :)

piątek, 22 listopada 2013

Rozdział VII

Zaraz po powrocie do domu poszłam się umyć. Kiedy kładłam się spać zadzwonił telefon. Numer zastrzeżony. 
-Słucham? - odebrałam mówiąc po polsku, ponieważ byłam pewna, że dzwoni mój brat. Po chwili ciszy usłyszałam:
-Magda? - teraz jednak zrozumiałam, że dzwoni do mnie Marco.
- Tak, to ja , cześć. - odpowiedziałam , tym razem po niemiecku.
- Cześć. Mam nadzieję, że jeszcze nie spałaś. 
- Nie, dopiero wróciłam do domu. - trochę go okłamałam, bo w domu byłam od ponad godziny.
- To dobrze. Pamiętasz dlaczego dzwonię? Mówiłem Ci dzisiaj, że chciałbym się Ciebie o coś poradzić. - zapytał
- Tak, pamiętam. 
- To kiedy możemy pogadać ?
- Może jutro ? Tam gdzie ostatnio o 15 ? - zaproponowałam.
- Idealnie.- odpowiedział.
- To do zobaczenia. 
- Magda dziękuję. To do jutra. - powiedział  i rozłączył się. 

Nurtował mnie ten jego problem i to dlaczego akurat do mnie zwraca się z poradą. Przecież na pewno mógłby pogadać o tym z Lewym czy innymi przyjaciółmi. Albo nawet z Anną czy Mileną, przecież je zna dłużej i na pewno mogłyby mu bardziej pomóc. 

Następnego dnia, z racji, że była niedziela pospałam trochę dłużej. Wstałam po 9 i zjadłam śniadanie. Weszłam na facebooka i sprawdziłam pocztę. Ku mojemu zdziwieniu napisała do mnie Emilia, która 2 tygodnie po swoich zaręczynach raczyła mi o nich powiedzieć. Odpisałam jej, że chyba jako jej przyjaciółka powinnam dowiedzieć się o tym trochę wcześniej i to od niej, a nie od swojej mamy. Nie ukrywam, że było mi przykro, że mnie nie powiadomiła. A raczej nie przykro, tylko byłam na nią po prostu zła. Znamy się od przedszkola, przyjaźnimy od kilkunastu lat, a ona potraktowała mnie jakbym była dla niej daleką znajomą. 

Przed piętnastą wyszłam z domu. Postanowiłam przejść się w umówione miejsce na nogach, korzystając z ciepłego, listopadowego dnia. Do ,,Floriana" miałam około 15 minut drogi pieszo. Weszłam do budynku i od razu zobaczyłam czekającego na mnie blondyna. Uśmiechnął się na mój widok. Zdjęłam kurtkę i podeszłam do stolika, przy którym siedział.
-Hej. - przywitałam się
-Cześć. Od razu chciałbym Ci podziękować, że przyszłaś i przeprosić, że zabieram Ci czas. - powiedział.
- Daj spokój i tak siedzę cały czas w domu. Przynajmniej mogę sobie z kimś pogadać, a tak w ogóle to jaki masz problem w czym Ci mogę pomóc? - zapytałam
- Chodzi o to, że ... - urwał 
- No mów - zaśmiałam się 
- Chodzi o Twoich sąsiadów - powiedział jednym tchem - a głównie o sąsiadkę
- Mówisz o Ani i Lewym, tak ? - zapytałam 
- Tak, bo Anka coś sobie wymyśliła i nie wiem co zrobić - dalej nie wiedziałam o co mu chodzi, ale korzystając z okazji, że mówi o Ance postanowiłam zapytać go czy nie wie nic o tym, z jakiego powodu ona każe mi się trzymać od niego z daleka.
- Właśnie, jak jesteśmy już przy Annie, chciałabym się Ciebie o coś spytać. Ostatnio naskoczyła na mnie i wręcz zabroniła mi się do Ciebie zbliżać. Nie wiesz o co jej chodzi? - zapytałam.
- No właśnie chyba wiem.W tej sprawie właśnie chciałem się Ciebie poradzić - odpowiedział. - Anka umyśliła sobie, że zeswata mnie z siostrą Roberta .Dlatego pewnie tak na ciebie naskoczyła. 
Zatkało mnie. Nie wiedziałam, że o coś takiego może jej chodzić. Jak widać przekonała też do tego swojego męża. 
- Aha, czyli ona ma zamiar wybierać Ci dziewczynę? - zapytałam retorycznie.
- Na to wygląda. I tu jest właśnie mój problem. Ania to fajna dziewczyna, ale teraz już przesadziła. Lewy chyba też podłapał jej pomysł. A ja bardzo lubię Milenę, ale nie jest w moim typie. Jak ja mam im powiedzieć żeby dali sobie spokój, ale tak żeby ich nie urazić? W końcu Lewandowski to mój przyjaciel. 
-Myślę, że najlepiej będzie jeśli powiesz im to prosto z mostu. Po prostu, że lubisz Milenę, ale żeby skończyli te całe podchody ze swataniem was, bo nic z tego nie będzie i już. - poradziłam mu. Uważałam, że to najlepszy sposób. W ogóle uważam, że problemy najlepiej załatwiać od razu i otwarcie. Nie owijać w bawełnę, tylko mówić co leży na sercu. Oczywiście nie tak żeby kogoś urazić, ale tak żeby jasno rozwiązać problem. - powiedz im, że jesteś dorosły i, że znajdziesz sobie kobietę sam, że nie potrzebujesz pomocy. 
- Ale czy to będzie w porządku? Przecież oni w sumie chcą mojego dobra. - zapytał
- Albo twoich pieniędzy dla ukochanej siostrzyczki Roberta - nie mogłam się powstrzymać, aby tego nie powiedzieć - A po drugie, to czy w porządku jest to, że oni chcą układać Ci życie? Chyba nie. 
- W sumie masz rację. I w ogóle jakim prawem Anka ma do Ciebie pretensje? Nie może Ci niczego zabronić! Wiesz co, mam pomysł. Odprowadzę Cię do domu i pójdę z nimi pogadać. - powiedział.
Kiedy wyszliśmy z restauracji było już ciemno. Zrobiło się również zdecydowanie chłodniej. Szliśmy wolnym krokiem rozmawiając o meczach, treningach i innych obowiązkach Marco. Ja opowiedziałam mu o mojej nowej pracy. Ucieszył się, kiedy powiedziałam mu, że czasem będzie musiał udzielić mi wywiadu. Kiedy dotarliśmy pod moją posesję,  jeszcze raz mi podziękował, a ja życzyłam mu powodzenia. Weszłam do domu, a Reus poszedł do Lewandowskich.

Półtorej godziny później usłyszałam dzwonek do drzwi. Kiedy otworzyłam, ujrzałam Marco z bukietem kwiatów. Nieco zdziwił mnie ten widok. 
- To dla Ciebie - powiedział podając mi kwiaty - Bardzo Ci dziekuję. 
Zaprosiłam go do środka i zrobiłam herbaty. 
-Gdyby nie Ty, to pewnie nie odważyłbym się im powiedzieć tak prosto z mostu co o tym sądzę. 
- No widzisz, czasem przydaje się ten rok studiowania psychologii - zaśmiałam się.
- Serio studiowałaś psychologię? - zdziwił się 
- Tak, ale zrezygnowałam, kiedy odkryłam, że moją prawdziwą pasją jest dziennikarstwo. Wolę robić to co lubię za marne pieniądze, niż dostawać mnóstwo kasy za coś za czym nie przepadam. 
- E, nie przesadzaj, przecież w takiej telewizji nie płacą marnych pieniędzy. 
- Oczywiście, że nie, ale pewnie gdybym została w Polsce to pisałabym teraz artykuły dla jakiejś lokalnej gazetki i miałabym z tego mały zarobek.
-A tak w ogóle to jakim cudem znalazłaś się w Dortmundzie? - zapytał
No i zaczęłam mu opowiadać. Całą moją historię, aż do momentu kiedy nie zorientowaliśmy się, że już prawie północ. Marco wychodząc, pocałował mnie delikatnie w policzek. Był to miły i niby zwyczajny gest, ale ja nie potrafiłam tego tak normalnie przyjąć tego do świadomości. Kiedy zasnęłam śnił mi się finał LM, w którym zwyciężyła Borussia. Z pewnością chciałabym, żeby kiedyś ten sen się spełnił.
____________________________________________________
No to tak jak przypuszczałam remis był, ale 0-0 :D
A jutrooo... BVB- Bayern !!

CZYTASZ=KOMENTUJESZ ! :)


poniedziałek, 18 listopada 2013

Rozdział VI

Wczorajszego dnia długo nie mogłam zasnąć, myśląc o Ance. Przychodziły mi do głowy różne pomysły, nawet takie, że Anka może mieć romans z Marco, ale wydawało mi się to mało prawdopodobne, tym bardziej, że Lewandowski też ostatnio udawał, że mnie nie widzi, a nawet mnie unikał. Oni oboje muszą mieć jakieś plany i nie chcą dopuścić do tego, żebym je pokrzyżowała. Musiałam jedynie dowiedzieć się, co takiego miałabym popsuć.  Piątek minął mi bardzo szybko, w pracy omawiałam z Marvinem szczegóły naszego jutrzejszego wyjazdu do Freiburga. Ustaliliśmy szczegóły zbiórki, a kamerzysta polecił mi, co mam zabrać i jak się przygotować. Po powrocie z telewizji uszykowałam wszystkie ubrania i inne drobne rzeczy, które muszę jutro zabrać. Przygotowałam sobie dużo pytań, które chciałabym zadać piłkarzom po meczu. Nie mogłam doczekać się jutrzejszego dnia. W sobotę po szóstej byłam już na nogach. Z emocji nie mogłam spać. O umówionej godzinie spotkałam się z Marvinem i kilkoma innymi osobami pod studiem i ruszyliśmy. Jechaliśmy wolno i ostrożnie, ponieważ, jak przystało na drugą połowę listopada, padał deszcz i było ślisko. Po kilku godzinach byliśmy pod stadionem. Wszyscy zabrali swój sprzęt i ruszyliśmy na trybuny. Po kilkunastu minutach na rozgrzewkę wyszli piłkarze Freiburga, a zaraz za nimi chłopaki z Dortmundu. Kiedy już ją skończyli udali się w stronę szatni. Mecz zaczął się punktualnie o 15.30, a trzy minuty później gola strzelił  Sebastian Freis, piłkarz gospodarzy. Borussia próbowała atakować, 
ale słabo jej to wychodziło. Do przerwy wynik się nie zmienił, a Freiburg był 
blisko strzelenia drugiej bramki. Nie takiej gry Bvb oczekiwano. To oni mieli
dyktować grę, a tymczasem nie mieli nic do powiedzenia, grali pod dyktando
gospodarzy. Podczas meczu wymieniałam uwagi z Marvinem, który jako wierny
kibic gości, był zdruzgotany grą Borussii. Pocieszałam go, że wszystko się może 
jeszcze zmienić.
Po przerwie bojowo nastawiony wicemistrz Niemiec, ruszył na bramkę Freiburga.
Ich gra wyglądała zdecydowanie lepiej, a w 54 minucie Lewandowski potwierdził
to bramką. Wszystko wskazywało na to, że mecz zakończy się remisem, ale
w doliczonym czasie gry Błaszczykowski wystrzelił jak z procy i popisał się
niesamowitym rajdem przez połowę boiska. Okiwał dwóch obrońców, podał między
nogami pomocnika do Sahina, a ten idealnie trafił obok bramkarza. Borussia 
odniosła zwycięstwo 2-1 i zdobyła trzy punkty. Po ostatnim gwizdku ruszyliśmy
do strefy, gdzie piłkarze udzielają wywiadów. Niektórzy, zanim poszli do szatni
powiedzieli kilka słów do dziennikarzy,a reszta postanowiła najpierw iść się 
ogarnąć, a dopiero później udzielać pomeczowych wywiadów. Doświadczeni
koledzy z pracy powiedzieli, że to trochę potrwa i poszli się przejść. Ja zostałam, 
ponieważ nie chciałam niczego przegapić. Po kilkunastu minutach oczekiwania
poczułam czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Ujrzałam zaskoczonego Reusa, który
najprawdopodobniej nie był pewny czy to ja.
- A co ty tutaj robisz? - zapytał
- Przyjechałam przeprowadzać wywiad, w końcu jestem dziennikarką - uśmiechnęłam
się.
- Wiem, ale zwylke ludzie z  gazet umawiają się na wywiady kiedy indziej, a 
nie czekają po meczu. To raczej zwyczaj dziennikarzy z TV. - powiedział.
- No właśnie.  A kto powiedział, że ja nie jestem z telewizji ? - zapytałam
- Bo jeszcze kilka dni temu przeprowadzałaś ze mną wywiad do gazety? - odpowiedział
pytaniem na pytanie. 
- Pracuję w telewizji SportDigital - w końcu mu powiedziałam.
Tłum dziennikarzy zaczął krzyczeć w stronę Marco, a ja bez Marvina, który miał kamerę
nie mogłam przeprowadzić wywiadu, więc cofnęłam się. Piłkarze zaczęli powoli wychodzić
z szatni. Nareszcie zobaczyłam kamerzystę. Podeszłam do strzelca drugiej bramki i zapytałam
co było powodem słabej gry w pierwszej połowie. Odpowiedział, że byli zdekoncentrowani
i za bardzo skupieni na nadchodzącym meczu w Lidze Mistrzów. Zdążyłam zadać 
jeszcze jedno pytanie dotyczące tego własnie wydarzenia i przepchnęłam się do Błaszczykowskiego,
ale nie zdołałam zadać pytania. Ostatni wywiadu udzielał Reus. Zawołałam Marvina, żebyśmy
do niego podeszli. Zapytałam Marco:
-Jak oceniasz swój występ w dzisiejszym meczu?
-Wprawdzie nie udało mi się strzelić gola, aczkolwiek myślę, że nie było najgorzej.- odpowiedział
Powiedziałam mu, że to od niego zaczęła się akcja, po której jego przyjaciel strzelił
pierwszego gola dla Bvb w tym meczu. 
-Najważniejsze jest to, że jednak to my wygraliśmy i wzbogaciliśmy się o 3 punkty.- Po tych słowach
podziękowałam Reusowi i wraz z Marvinem opuściłam mixed zone. Poszłam jeszcze do toalety.
Kiedy z niej wychdziłam usłyszałam, że ktoś mnie woła.
- Magda! Zaczekaj! - zobaczyłam biegnącego w moją stronę Marco.
- Coś się stało?- zapytałam
- Mam problem, chciałbym się ciebie poradzić. Podobno najłatwiej o swoich problemach
rozmawia się z nieznajomym. My niby się znamy, ale mało o sobie wiemy, więc mogłabyś
mi pomóc? - prosił
- No dobrze, spróbuję. - zgodziłam się. 
Piłkarz poprosił mnie o swój numer telefonu i obiecał, że wkrótce się odezwie. 
Ja, myśląc jaki ma problem, skierowałam się w stronę busa naszej telewizji, gdzie
czekali na mnie zniecierpliwieni chłopaki ze studia.
_______________________________________________________________________
Rozdział miał pojawić się pod koniec tygodnia, ale na waszą prośbę rzuciłam multum nauki i zaczęłam pisać :)
Jutro mecz Polska - Irlandia, jaki wynik obstawiacie?
Ja optymistycznie 2-1 dla nas, ewentualnie remis 1-1  :D

CZYTASZ=KOMENTUJESZ ! 






sobota, 16 listopada 2013

Rozdział V

Następnego dnia rano pojechałam do redakcji po wszystkie swoje rzeczy. Pożegnałam się z koleżanką z pokoju, z innymi pracownikami, a na koniec poszłam do naczelnego. Życzył mi powodzenia i powiedział, że zawsze mogę wrócić do gazety. Po wyjściu z redakcji skierowałam się w stronę mojego samochodu. Duże, kartonowe pudło z wszystkimi przedmiotami włożyłam do bagażnika i ruszyłam w stronę domu. Po drodze zrobiłam małe zakupy i pojechałam na wizytę kontrolną do lekarza. Zbadał nogę i powiedział, że wszystko jest w porządku. Przepisał maść, po którą wstąpiłam do apteki i wróciłam do domu. Wypakowywałam zakupy, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi.
 -Cześć. Przyszłam Cię odwiedzić - zobaczyłam uśmiechniętą Anię.
- Hej , zapraszam. - wskazałam jej drogę do salonu. 
- Jak noga? - usiadła na kanapie i zapytała
- Właśnie wróciłam od lekarza. Wszystko w porządku. - odpowiedziałam.
- No to dobrze. Robert mi mówił, że zakolegowałaś się z Marco, to prawda? - zapytała poważnie
- Można powiedzieć, że Marco pomógł mi w pracy, a ja zgodziłam się z nim spotkać w zamian . -A dlaczego pytasz? - ciekawiła mnie ta nagła zmiana tonu u mojej sąsiadki. Z miłej i uśmiechniętej zrobiła się zła. 
- Czyli jednak się spotkaliście? - odpowiedziała mi pytaniem na pytanie.
- Tak.
Anna wstała zarzuciła kurtkę i skierowała się w stronę wyjścia. Kiedy była przy drzwiach syknęła:
- Radzę ci trzymać się od niego z daleka. - trzasnęła drzwiami i wyszła. 
Stałam oniemiała przy drzwiach. Nie miałam pojęcia o co jej chodziło. Nie rozumiałam dlaczego miała do mnie pretensje, że się z nim spotkałam.  Rozpakowałam resztę zakupów i zrobiłam obiad. Przez wizytę Anki nie miałam w ogóle apetytu. Przez chwilę pomyślałam nawet żeby do niej iść i dowiedzieć się o co dokładnie jej chodziło, ale pomyślałam, że to zły pomysł. Zapytam przy następnej okazji. 
Po południu zadzwonił do mnie mój nowy szef, Brian Winckler. Powiedział, kiedy dokładnie mam się stawić w pracy . O 9.00 w czwartek miałam zameldować się u niego w pokoju. Dzisiaj jest wtorek , więc mam jeszcze jeden dzień wolnego. Poinformował mnie również, że czeka mnie wyjazd na mecz Borussii do Freiburga. Moim zadaniem będzie przeprowadzenie wywiadu z piłkarzami po meczu. Kiedy skończyłam rozmowę z Wincklerem, zadzwoniłam do mamy. Opowiedziałam jej o nowej pracy i szefie. Ona powiedziała mi o tym co słychać w domu. Okazało się również, że moja przyjaciółka zaręczyła się. Czy na pewno powinnam nazywać ją przyjaciółką? Pewnie gdyby nią była poinformowała by mnie w pierwszej kolejności, a ona nie raczyła w ogóle mi powiedzieć...Wyjeżdżając z Polski do Dortmundu myślałam, że będę tęsknić za krajem, domem, znajomymi, rodziną. Jednak, kiedy tu przyjechałam okazało się, że jest inaczej. Poznałam wielu ludzi w redakcji i wcale nie czułam się samotna. 


Następnego dnia postanowiłam skorzystać z tego, że mam jeszcze wolne i miałam zamiar nic nie robić. Zjadłam śniadanie, włączyłam TV i zaczęłam oglądać jakiś program o magikach i wróżkach. W południe wybrałam się na małe zakupy, a później na obiad do restauracji. Kiedy wróciłam do domu przygotowałam sobie ubrania do pracy i wszystkie materiały. Dzień zleciał mi bardzo szybko. 

W czwartek obudziłam się przed ósmą. Kiedy poranną toaletę miałam już za sobą, zjadłam śniadanie. O 8.30 wyszłam z domu. Dortmund o tej porze był jednym wielkim korkiem, więc droga do telewizji zajęła mi dobre 20 minut. Za dziesięć dziewiąta dotarłam do gabinetu  szefa. Wincker oprowadził mnie po całym budynku i pokazał mi mój pokój, w którym będę pracować. Kiedy zostawił mnie samą, zdjęłam kurtkę i położyłam wszystkie dokumenty, które ze sobą przyniosłam na biurko. Podeszłam do okna i obserwowałam panoramę Dortmundu. W tym samym momencie usłyszałam pukanie do drzwi. 
- Cześć. Nazywam się Marvin Docker. Jestem kamerzystą. - ujrzałam chłopaka ok. 26 lat, który uśmiechał się w moją stronę. - słyszałem, że będziesz z nami pracować.
- Magdalena Kwiatkowska- przedstawiłam się. - Tak, mam przeprowadzać wywiady itd.- odpowiedziałam na pytanie.
Chwilę później pojawiła się jeszcze kobieta, która okazała się być prowadzącą magazynu sportowego. Wszyscy byli bardzo mili i szybko poczułam się jakbym znała ich bardzo długo. Po południu wyszłam ze studia i pojechałam do domu. Upiekłam naleśniki i zjadłam je z wielką przyjemnością. Kiedy sprzątałam po obiedzie, w oknie zobaczyłam Annę, która wypakowywała zakupy z samochodu. Korzystając z okazji, wyszłam z domu i skierowałam się w jej stronę. Rzuciła mi złowrogie spojrzenie.
-Cześć. Nie chcę Ci przeszkadzać, chciałam się tylko zapytać dlaczego tak zareagowałaś wczoraj. - zaczęłam rozmowę.
- Nieważne. Masz trzymać się od Reusa z daleka i koniec. Zrozumiałaś? - trzasnęła drzwiami od bagażnika i nie czekając na moją odpowiedź poszła do domu. Nie byłam osobą, która łatwo odpuszcza, zawsze walczyłam o swoje i nie dałam się poniżać. 
-Jeszcze zobaczymy!- krzyknęłam w jej stronę. Sama nie wiem dlaczego mi się to wyrwało i co miało to oznaczać. Moja sympatia, którą darzyłam Anię, kiedy mi pomogła, wczoraj drastycznie zmalała, a dzisiaj po tym co mi powiedziała , mogę stwierdzić, że w ogóle przestałam ją lubić. Naskoczyła na mnie nie wiadomo o co i dlaczego. No, ale bogatemu wszystko wolno. Chcąc zrobić jej na złość postanowiłam jej nie posłuchać. Miałam pewien plan, tylko nie wiedziałam jak zacząć.  



niedziela, 10 listopada 2013

Rodział IV

Następnego dnia, po zjedzeniu śniadania postanowiłam zadzwonić do przyjaciółki z Polski. Wzięłam telefon i wybrałam numer do Emilii
.- Cześć Madzia, co słychać? Długo się nie odzywałaś. Coś się stało? Jak ci się mieszka w Dortmundzie? - zaczęła zasypywać mnie pytaniami. Taka była od zawsze. Rozgadana, roztrzepana, bujająca w obłokach, ale mimo to jest dla mnie jak siostra.
- Cześć. Nic się nie stało, nie dzwoniłam bo nie miałam czasu. U mnie wszystko w porządku, po za tym, ze mam skręconą kostkę, a co u ciebie?- Emilia zaczęła opowiadać o swojej nowej miłości, przeprowadzce i problemach rodzinnych. Wysłuchałam jej i opowiedziałam o tym, kogo poznałam i kto jest moim sąsiadem. Na początku nie chciała mi uwierzyć, ale później dała się przekonać, że to jednak prawda. Obiecałam wysłać jej przeprowadzony przeze mnie wywiad z Reusem i po około 35 minutach rozmowy pożegnałam się z przyjaciółką.
Postanowiłam sprawdzić pocztę, alby zobaczyć czy szef przysłał mi nowy temat, o którym mam napisać do gazety. Tak jak myślałam, mail od szefa przyszedł już wczoraj. Do wieczora miałam dostarczyć mu tekst na temat nowej szkółki siatkówki w Dortmundzie. Zabrałam się do pracy, wiedząc że muszę skończyć przed 17, ponieważ musiałam przygotować się na spotkanie z Marco. Mecz zaczynał się o 15.30, więc oszacowałam, że przyjedzie po mnie około 18. Nigdy nie denerwowałam się przed spotkaniem z chłopakiem, ale teraz było inaczej. Pisząc o siatkówce myślałam o tym jak się uczesać i jaki zrobić makijaż.O 13 skończyłam i zjadłam szybki obiad. Wysłałam artykuł do redakcji i poszłam umyć włosy. Potem dokładnie je wysuszyłam i zaczęłam układać w delikatne, naturalne fale. Wiedziałam, że do 18 zdążą mi się wyprostować, więc uszykowałam sobie lokówkę. 
Kiedy wybiła 15.20 włączyłam kanał, na którym miał być transmitowany mecz. Właśnie pokazywali piłkarzy przygotowujących się do wyjścia na murawę.Mecz zaczął się od ataków Borussii, która w 18 minucie przypieczętowała je bramką. Gola trafił Aubameyang. W ostatnich minutach pierwszej połowy bramkę na remis strzelił zawodnik rywala Borussii. Po przerwie to BVB było zdecydowanie bardziej zdeterminowane do strzelenia gola. W 65 minucie głową zdobył go Reus. Okazało się, że był to koniec emocji w tym spotkaniu, ponieważ gra się uspokoiła, a Borussia nie pozwoliła stworzyć groźniej sytuacji bramkowej przeciwnikowi.
Po 18 pod mój dom podjechał czarny Aston Martin. Zorientowałam się, że to Marco, więc wzięłam torebkę, założyłam kurtkę, spojrzałam jeszcze raz w lustro i wyszłam z domu. Piłkarz wyszedł z samochodu i ruszył w moją stronę.
-Cześć, ładnie wyglądasz. - przywitał się.
-Hej, no ty też niczego sobie. Nie powiedziałabym, że jeszcze kilkadziesiąt minut temu latałeś po murawie.
- A dziękuję. - odpowiedział i otworzył mi drzwi do auta.
- Dokąd jedziemy? - zapytałam kiedy ruszył.
- Zobaczysz.- uśmiechnął się i puścił mi oczko.Po około 15 minutach podjechaliśmy pod restaurację. Wysiedliśmy z samochodu i weszliśmy do budynku. W środku było bardzo ładnie. Usiedliśmy przy stoliku. Chwilę później złożyliśmy zamówienie. Nie obyło się bez zdjęć, które musiałam robić Marco i jego fanom.
- Szef był zadowolony z wywiadu? - zapytał.
- Chyba tak. Dał go do druku bez żadnych poprawek, więc musiał być OK. - odpowiedziałam.Pogratulowałam mu strzelonego gola, porozmawialiśmy trochę o meczu i o mojej pracy , Powiedziałam mu, kilka rzeczy o mojej rodzinie i o Polsce. On opowiedział mi o swoich siostrach i rodzicach. Czas bardzo szybko nam minął, nawet nie wiedziałam kiedy minęły ponad dwie godziny. Marco odwiózł mnie do domu.
- Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy. - powiedział, kiedy odprowadzał mnie pod drzwi.Uśmiechnęłam się i odpowiedziałam tylko,,dobranoc". Pomachał mi i odjechał. Ja rzuciłam się na łóżko i myślałam o dzisiejszym dniu. Złapałam bardzo dobry kontakt z Reusem, ale nie wiedziałam czy dobrze zrobiłam spotykając się z nim. On jest sławny, bogaty, a ja zwykła dziennikarka. Nie mniej jednak on okazał się zwykłym, normalnym człowiekiem, który potrafi pomóc i nie myśli tylko o sobie. 

Następnego dnia obudził mnie telefon. Dzwonił jakiś nieznajomy numer.
- Dzień dobry. Czy dodzwoniłem się do Magdaleny Kwiatkowskiej ?
- Tak, to ja. O co chodzi?
-Nazywam się Brian Winckler. Jestem dyrektorem telewizji SportDigital. Dzwonię, aby zaproponować Pani pracę w naszej stacji. Regularnie czytam artykuły, które Pani pisze. Nasza stacja szuka osoby, która będzie przeprowadzać wywiady ze sportowcami. Zarówno z tymi znanymi jak i z tymi, którzy dopiero zaczynają karierę. Po ostatnim wywiadzie Pani autorstwa nie mam najmniejszych wątpliwości, że bez problemu sobie Pani poradzi.- słuchałam z otwartymi ustami
- Bardzo mnie Pan zaskoczył, nie wiem czy dałabym radę...
- Rozmawiałem również z Pani szefem, który powiedział mi, że jest Pani bardzo utalentowana i świetnie sobie poradzi. Może ja zadzwonię jutro i da mi Pani odpowiedź?
- Dobrze, muszę to przemyśleć. Do usłyszenia.
Byłam zdziwiona tym telefonem. Bardzo chciałam pracować w telewizji, ale nie wiedziałam czy jestem już na to gotowa i czy mam wystarczające doświadczenie, aby pracować dla tak dużej stacji telewizyjnej. Z drugiej strony była to moja życiowa szansa, która może już się nie powtórzyć. Pomyślałam, że jednak spróbuję, w końcu do odważnych świat należy, czasem warto zaryzykować. Postanowiłam zadzwonić do mamy i pochwalić się tą propozycją, a jednocześnie posłuchać co ona o tym sądzi. Kiedy jej powiedziałam, stwierdziła, że muszę spróbować i nie martwić się, że nie dam rady, bo na pewno tak nie będzie. 
Pomyślałam, ze nie będę tracić czasu i od razu zadzwonię do tego dyrektora. Odebrał po drugim sygnale i był bardzo zadowolony, że przyjęłam jego propozycję. Zaproponował mi spotkanie w ich studiu jeszcze dzisiaj, późnym popołudniem. Podał mi ulicę, wytłumaczył jak dojechać oraz jak trafić do jego pokoju.

Po 17 wsiadłam do mojego czarnego BMW m135i  i ruszyłam pod podany adres. Kiedy weszłam do ogromnego budynku zobaczyłam wielu ludzi chodzących po rozległym holu. Podeszłam do recepcji i zapytałam starszej pani i pokój 403. Powiedziała mi jak mam iść. Skierowałam się w stronę windy, moja noga nie pozwala jeszcze na chodzenie po schodach. Potem, kiedy znalazłam się już na 5 piętrze skręciłam w mały korytarzyk i znalazłam pokój, którego szukałam. Delikatnie zapukałam i usłyszałam niemieckie ,,proszę". Otworzyłam drzwi i niepewnie weszłam do środka.Zobaczyłam mężczyznę po trzydziestce. Przedstawił się i kazał mi usiąść.
- Nie ukrywam, że zależy nam, aby pani tutaj pracowała- zaczął rozmowę. - Miałem okazję poznać kiedyś pani szefa i poprosiłem go ostatnio o polecenie mi kogoś, kto nadawał by się na stanowisko dziennikarki, ponieważ dziewczyna, która wcześniej na nim pracowała wyjechała do Anglii. W prawdzie nie ma pani doświadczenie w pracy w telewizji, ale to nie jest żaden problem. Jest pani młoda, więc szybko się pani przyzwyczai. - kontynuował .- Mam nadzieję, że będę w stanie sprostać temu wyzwaniu. Zawsze chciałam być dziennikarką telewizyjną.- odpowiedziałam.
Dalsza część rozmowy polegała na omawianiu szczegółów, czyli kiedy będę mogła zacząć pracę i co dokładnie będzie należało do moich zadań. 
Kiedy skończyliśmy rozmowę i opuściłam siedzibę telewizji byłam bardzo zadowolona. Mój naczelny z gazety wiedział już o mojej zmianie pracy. Pozostało mi tylko zabrać rzeczy z redakcji i pożegnać się ze znajomymi, ale zostawiłam sobie to na jutro. Po powrocie do domu zjadłam kolację i napisałam krótkiego sms-a mamie, że za kilka dni zaczynam pracę. Wzięłam kąpiel i położyłam się do łóżka.


piątek, 1 listopada 2013

Rzdział III

Drzwi otworzył mi Reus.
- O, cześć. Znów się spotykamy - przywitał się i spojrzał na ciasto.
- Cześć. Jest Ania albo Milena?
- Nie, Anka wcześnie rano poleciała do Polski, Mila pojechała z Lewym na zakupy, a ja sprzątam po wczorajszej parapetówce. Może mogę ci jakoś pomóc? - zapytał z uśmiechem
-Chciałam się odwdzięczyć dziewczynom za wczorajszą pomoc i upiekłam ciasto - odpowiedziałam i podałam mu jabłecznik - przekaż Milenie i jeszcze raz podziękuj w moim imieniu. - odwróciłam się i chciałam wyjść kiedy usłyszałam:
- A może poczekasz na nią tutaj i sama jej je dasz? - zaproponował
- Nie chcę ci przeszkadzać.
- Nie przeszkadzasz, w sumie już skończyłem, zapraszam - wskazał mi drogę do salonu.
Dom w środku był równie piękny jak i na zewnątrz. Robił duże wrażenie. Był przestronny i jednocześnie przytulny. Usiadłam na beżowej, wygodniej sofie, a na przeciwko wisiał wielki telewizor.
- Napijesz się czegoś? - zapytał Marco
- Nie, dziękuje. - odpowiedziałam.
Marco usiadł koło mnie i zaczął rozmowę:
- Ania wspominała, że zawiozła kogoś do szpitala, ale nie mówiła o szczegółach.Co dokładnie ci się stało?- wskazał na zabandażowaną nogę.
- Biegłam, źle postawiłam nogę i skręciłam kostkę. Na szczęście nie jest to poważne skręcenie. - w tej samej chwili usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi.
- Jesteśmy - krzyknęła Milena. - O, Madzia! Jak noga ? Coś się stało? - zaczęła zasypywać mnie pytaniami
- Nie, wszystko w porządku. Chciałam tylko podziękować i przyniosłam ciasto własnej roboty.- odpowiedziałam. Chwilę później do salonu wszedł Lewandowski.
- O, to ty jesteś naszą sąsiadką z Polski ? - zapytał
- Tak, to ja. - uśmiechnęłam się - pójdę już. - ruszyłam w stronę wyjścia, a za mną Mila.
-Bardzo dziękujemy za ciasto, nie trzeba było.
- Nie ma sprawy, cześć. - pożegnałam się i wyszłam. 
Przeszłam przez ulicę i z trudem weszłam po schodach do domu. Włączyłam telewizor i skakałam po niemieckich kanałach. Nie znalazłam nic interesującego, więc postanowiłam zabrać się za przygotowanie obiadu. Kiedy już skończyłam przypomniało mi się, że nie wysłałam artykułu do naczelnego. Szybko otworzyłam laptopa i dopisałam wszystkie potrzebne informacje. Wysłałam go mailem z przeprosinami za opóźnienie. 
Godzinę później zadzwoniła moja komórka. Na ekranie wyświetliło się nazwisko szefa. Kiedy odebrałam usłyszałam zdenerwowanego pracodawcę :
- Magda, co to ma znaczyć ?! Wysyłasz mi beznadziejny tekst i to jeszcze tak późno! - grzmiał po drugiej stronie słuchawki.
- Przepraszam - odpowiedziałam cicho.
- Tylko tyle masz mi do powiedzenia? Jeśli do końca dnia nie dostarczysz mi czegoś, co będzie nadawało się do druku , już nie pracujesz w naszej redakcji. 
Chciałam się mu jakoś wytłumaczyć, ale nie zdążyłam. Od razu się rozłączył. Zupełnie nie wiedziałam co zrobić. Nagle do głowy wpadł mi pewien pomysł. Potrzebna mi była pomoc Lewandowskiego lub Reusa. Pomyślałam, że poproszę któregoś z nich o wywiad. Złapałam kamerkę, inne potrzebne przedmioty i wyszłam z domu. Było mi głupio, że tak się im narzucam, ale byli moim jednym ratunkiem. 
Zadzwoniłam do drzwi po raz drugi dzisiejszego dnia. Tym razem otworzyła Milena, a tuż za nią pojawił się Marco. Szczerze mówiąc, myślałam, że już sobie poszedł, ale jak widać większą część swojego wolnego czasu spędza u Lewandowskich. Przedstawiłam obojgu zaistniałą sytuację.
 - No to wywiadu może udzielić ci tylko Marco, bo Robert pojechał na spotkanie z managerem.
- Służę pomocą - wyszczerzył się Reus.
Usiedliśmy w salonie, włączyłam kamerkę i zaczęłam zadawać pytania, na które blondyn mi bardzo dokładnie odpowiadał. Wywiad trwał ponad 20 minut. Bardzo podziękowałam swojemu rozmówcy.
- Obiecuję, że już nie będę się narzucać. - powiedziałam kierując się w stronę wyjścia.
- Nie ma żadnego problemu. Chociaż mogłabyś coś zrobić w ramach podziękowania. - odparł tajemniczo Marco.
- Dobrze. Co mam zrobić?
- Daj się zaprosić na kawę. - odparł.
Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Nie spodziewałam się takiej propozycji. Ale nie lubię być dłużna, tym bardziej, że złapałam dobry kontakt z Reusem.
- No dobrze, gdzie i kiedy? - zapytałam po chwili zastanowienia.
- Może po jutrzejszym meczu? Przyjadę po ciebie... 
- OK,do zobaczenia. - powiedziałam i poszłam do siebie.
Po powrocie do domu szybko zgrałam wywiad, wysłałam go do szefa i zaczęłam go przepisywać. Kilkanaście minut później odpisał:
                         

                       ,, Wystarczy dobrze Cię zmotywować, a potrafisz się postarać''

Uśmiechnęłam się do siebie i zamknęłam laptopa. Podeszłam do szafy i zaczęłam zastanawiać się co jutro założyć. Chciałam wyglądać elegancko, a jednocześnie na luzie. Wybrałam białą koszulę i beżowe rurki. Uznałam, że będzie to odpowiedni zestaw. Zjadłam kolację i wzięłam gorącą kąpiel. Noga nadal mnie bolała, ale nie była już opuchnięta. Położyłam się do łóżka i włączyłam telewizor. Trafiłam na powtórkę meczu siatkówki. Obejrzałam do końca i poszłam spać. 
________________________________________________

CZYTASZ = SKOMENTUJ :)