piątek, 31 stycznia 2014

23. ,,Oszukałeś mnie"

Po powrocie do siebie od Marco, bo tam spędziłam noc, przebrałam się i pojechałam na zakupy. Kiedy wychodziłam ze sklepu, zadzwonił telefon. Numer zastrzeżony. Pomyślałam, że to Robert albo Anka. Jednak, gdy odebrałam usłyszałam głos młodej dziewczyny. 
- Czy rozmawiam z Magdą? - zapytała.
- Tak, a o co chodzi?
- Nazywam się Alexandra. Chyba wiesz o kogo chodzi...Mogłybyśmy się spotkać?
- Spotkać? W jakim celu? - odpowiedziałam, zastanawiając się skąd ma mój numer.
- Chciałabym porozmawiać. 
- Nie uważam żebyśmy miały o czym. 
- Bardzo mi na tym zależy. - prosiła. 
- Dobrze, gdzie? - uległam. 
- Am Gulloh 23. Adres mojej restauracji. Dzisiaj o 16? 
- Nie będzie. - odparłam oschle. 
- Do zobaczenia. - powiedziała tym samym tonem. 
Zastanawiałam się o co jej może chodzić. Myślałam też nad tym, czy powinnam powiedzieć o tym telefonie Marco, jednak uznałam, że nie będę mu teraz przeszkadzać, bo jest w drodze do Essen ze swoją siostrą. Ciekawiło mnie też to, skąd ma mój numer telefonu. Marco jej dał ? Niemożliwe. 

Przed szesnastą wyjechałam z domu. Po kilkunastu minutach byłam w restauracji, która prezentowała się nienagannie. Przyjaciółka Reusa, prowadząc to miejsce mogła sobie z pewnością pozwolić na dostatnie życie. 
Usiadłam przy jednym ze stolików i zaczęłam się rozglądać. Po chwili podeszła do mnie wysoka blondynka z delikatnymi rysami twarzy i niebieskimi oczami. Miała na sobie białą sukienkę.
- Jestem Alex. - przedstawiła się.
- O czym chcesz rozmawiać? - zapytałam prosto z mostu. - A tak w ogóle to gratuluję szybkiego powrotu do zdrowia. - dodałam. Zignorowała to, odpowiadając na moje wcześniejsze pytanie :
- Chciałam poznać dziewczynę, dla której Marco postanowił zerwać naszą przyjaźń. Swoją drogą musisz być nieźle w sobie zadufana, stawiając mu takie ultimatum. On załatwia Ci pracę, lata za Tobą jak głupi, a ty stawiasz mu idiotyczne warunki.
- On załatwia mi pracę ? Nic nie musiał załatwiać, po prostu tak się złożyło, że Borussia potrzebowała rzecznika. 
- Ach tak ? Czyli jesteś naiwna do tego stopnia, że w to uwierzyłaś? Wiesz ja nie wierzę w takie przypadki. 
- Nie rozumiem. - coraz bardziej mąciła mi w głowie. 
- No to zrozum. To co powiedział ci Marco to bzdury. Armin, były rzecznik wcale nie miał żony, jak powiedział ci Reus. On go przekupił i załatwił mu pracę u Melanie, a ty głupia dałaś się nabrać, że wyjechał z chorą żoną do Berlina. 
- A skąd niby możesz to wiedzieć? - próbowałam zachować spokój. 
- Zapomniałaś, że Melanie to moja przyjaciółka? Wygadała się przypadkiem. - Nie wierzę ci. 
- Trudno, płakać nie będę. - ironicznie się zaśmiała. 
- Nie wiem po co chciałaś się ze mną spotkać, ale twój czas się skończył. - złapałam torebkę i chciałam wyjść. - A tak w ogóle to skąd masz mój numer?
- Od Marco. 
- Dał ci? - nie mogłam w to uwierzyć. 
- Sama sobie wzięłam. - odparła lekkim tonem. Pokręciłam głową i wyszłam z restauracji. Miałam zamiar jak najszybciej spotkać się z Reusem, gdy wróci z Essen. Byłam na niego zła, okłamał mnie. 

Wieczorem, kiedy dostałam od niego sms'a, że już wrócił, pojechałam do niego. Otworzył mi z szerokim uśmiechem, ale gdy zobaczył moją minę, zmienił wyraz twarzy. 
- Hej, coś się stało? - chciał mnie pocałować, ale odsunęłam się. 
- Tak, okłamałeś mnie. - odpowiedziałam. Spojrzał na mnie pytająco. 
- Nie rozumiem. 
- To prawda, że ten były rzecznik prasowy wcale nie ma żony? I, że wcale nie wyjechał do Berlina?  - Marco spuścił głowę i milczał. - No powiedz mi, prawda?! - krzyknęłam. 
- Skąd wiesz? - zapytał. 
- Od twojej przyjaciółki. Była tak miła i mnie poinformowała o tym. 
- Magda to nie tak, pozwól mi się wytłumaczyć. Zdejmij kurtkę, wejdź do środka. - prosił. 
- A jak? Przekupiłeś go, oszukałeś mnie. 
- Bo wiedziałem, że jak powiem Ci prawdę to nie będziesz chciała się zgodzić. - podniósł głos. - Tak w ogóle to jak Alex się z Tobą skontaktowała? - zapytał, gdy weszliśmy do salonu. 
- Zadzwoniła do mnie i poprosiła o spotkanie. Numer wzięła od Ciebie. - powiedziałam oschle. - Miałeś mi to wytłumaczyć, więc słucham. 
- Armin narzekał na tę pracę. Nie mógł dogadać się z Timem, nie radził sobie. Często narzekał. Gdyby ta praca mu się podobała, nie zrobiłbym tego. 
- To dlaczego nie powiedziałeś mi prawdy ? - zapytałam łagodniejszym tonem.
- Bałem się, że się nie zgodzisz. Przepraszam. 
- Ostatnio za często mnie przepraszasz. - odpowiedziałam, na co mi przytaknął. 
- Napijesz się czegoś? Może wina? - zaproponował. 
- Przyjechałam autem. 
- To zostaniesz na noc . - odpowiedział i znacząco się uśmiechnął. - Idę po to wino. 
- Niech Ci już będzie. - westchnęłam. 
________________________________________________________
CZYTASZ = KOMENTUJESZ !! :)






wtorek, 28 stycznia 2014

22.,,Chcę żeby było jak dawniej"

Kolejne dni mijały na pracy i unikaniu Marco. Na szczęście to drugie wychodziło mi bardzo dobrze. Piłkarze mieli mecze, zgrupowania, wyjazdy. Kiedy oni zaczynali trening ja powoli kończyłam pracę. Oczywiście Marco kilka razy do mnie dzwonił, ale nie miałam odwagi odebrać. Po przyjściu z pracy odwiedziła mnie Ania.
- Hej Madzia! Możemy pogadać? Strasznie mi się samej nudzi. - zaśmiała się.
- Jasne, wchodź. - odparłam, ciesząc się z jej wizyty. 
- Słuchaj...mam pytanie. - powiedziała siadając przy stole.
- Okej, ale najpierw ja. Czego się napijesz?
- Zielonej herbaty. 
- Już robię. No, więc co to za pytanie?
- Chodzi o Ciebie i Marco... - zaczęła niepewnie. - Robert coś wspominał, że Reus jest ostatnio jakiś przygnębiony i smutny. W dodatku nie chce powiedzieć o co dokładnie chodzi. Domyślam się, że coś zaszło między wami...Pokłóciliście się?
- Tak...to znaczy nie do końca. Wybacz, ale nie chcę o tym rozmawiać. 
- Rozumiem, tylko Marco bardzo chce się z Tobą spotkać. Magda, ja nie wiem o co wam poszło, ale daj mu szansę. To naprawdę  dobry chłopak. 
- On sam z tej szansy zrezygnował. - postanowiłam zakończyć temat. - A co tam u ciebie? - zapytałam i zaczęłam słuchać opowieści sąsiadki. 
Przegadałyśmy cały wieczór. Anna była osobą o nieskończonych pokładach energii, co wiązało się również z tym, że potrafiła zagadać każdego. Po kilku telefonach od Lewego, postanowiła udać się do swojego domu. Następnego dnia musiałam zjawić się w pracy już o siódmej, aby przygotować się do konferencji prasowej, więc położyłam się wcześniej spać. 

                                                                                           ***

Przed szóstą byłam już na nogach. Nie mogłam spać. Przed każdym publicznym wystąpieniem zżerała mnie trema. Miałam za sobą już kilka konferencji, ale mimo wszystko się denerwowałam. Kiedy byłam już w pracy dowiedziałam się, że na konferencję oprócz mnie i trenera, idzie również Reus. Uświadomiłam sobie, że chcąc czy nie chcąc będę musiała się z nim spotkać. Poszłam do klubowego lekarza, aby dowiedzieć się o stanie kontuzjowanego Matsa i jego powrotu do gry, ponieważ spodziewając się takich pytań od dziennikarzy, musiałam być kompetentna i przygotowana. 
Gdy wszystko już wiedziałam, poszłam do sali, na której miała odbyć się konferencja. Była jeszcze pusta, dziennikarze mieli zostać wpuszczeni za kwadrans. Kiedy tylko otworzyłam drzwi, od razu tego pożałowałam. 
Na jednym z krzeseł siedział Marco. 
- Madzia zaczekaj! - krzyknął, kiedy zawróciłam. Na szczęście do sali wszedł również trener i kilka innych osób. Poszłam za Kloppem, wypytując się go o różne rzeczy związane z piłkarzami. 
Po konferencji, na której zaskakująco dobrze sobie poradziłam, blondyn próbował mnie jeszcze zatrzymywać, ale trener przypomniał mu, że nie czas na pogaduszki, tylko na trening.


                                                                                       ***
Cieszyłam się z nadchodzącego weekendu. Kiedy przygotowywałam sobie obiad, zadzwonił dzwonek do drzwi. Pomyślałam, że to Ania i bez namysłu otworzyłam z uśmiechem. Jednak to nie była ona. Uśmiech zniknął, pojawił się smutek. Wywołał go Marco, który złapał mnie za rękę i energicznie oparł o ścianę namiętnie całując. Poczułam silną woń alkoholu. Uwolniłam się z uścisku.
- Co ty w ogóle robisz?! Jesteś pijany! - krzyknęłam.
- I co z tego ? 
- To, że jutro grasz mecz i jest środek sezonu! Jesteś zawodowym piłkarzem to do czegoś zobowiązuje... - przerwałam - Z resztą rób jak chcesz, twój wybór. Po co tu przyszedłeś?
- Żeby Ci powiedzieć, że Cię kocham, nie spotkam się już nigdy z Alex, ale proszę wróć. - mamrotał.  
- Nie obiecuj czegoś, czego nie jesteś w pełni świadomy. Jutro nie będziesz pamiętać o deklaracjach, które mi składasz. 
- Jestem tego pewny i świadomy, długo nad tym myślałem. To, że trochę wypiłem nie ma żadnego wpływu.          
- Ma, ogromny. - powiedziałam i otworzyłam mu drzwi. - Wyjdź. - powstrzymywałam łzy.
- Wyjdę, jeżeli mi coś obiecasz.
- Co? - wywróciłam oczami. 
- Że się jutro spotkamy po meczu. Proszę. 
- Niech będzie. - wiedziałam, że kiedyś będzie musiało dojść do naszego spotkania. - Gdzie i o której? 
- Najlepiej będzie, jeśli przyjdziesz na mecz i poczekasz potem przed stadionem na mnie. - mówił niezrozumiale i podał mi bilet. 
- Dobrze. Idź już. I nie pij więcej!  
-Dla Ciebie wszystko! Do jutra. - powiedział i wyszedł. 
Położyłam bilet na stole i zaczęłam zastanawiać się czy rzeczywiście postanowił przestać spotykać się z Alexandrą. Wszystko wyjaśni się jutro. 

                                                                                        ***
Czekałam na niego od prawie pół godziny. Meczu z Augsburgiem niestety nie udało się wygrać, musieliśmy zadowolić się remisem 2-2. Robiło mi się coraz bardziej zimno. Na dworze panował kilkunastostopniowy mróz.
- Przepraszam Cię, ale ci wszyscy dziennikarze oszaleli. - przybiegł zdyszany.- Wsiadaj. - otworzył mi drzwi swojego czarnego Aston Martina. - Bardzo zmarzłaś ? 
- Nie, w ogóle, przecież mamy lipiec, jest trzydzieści stopni upału, można cały dzień na dworze siedzieć. - odparłam ironicznie. 
- Przepraszam... A nie mogłaś poczekać w środku? - zapytał niepewnie. 
- Nie chcieli mnie wpuścić. Jak będę chora, to pamiętaj, że to przez Ciebie. - powiedziałam oschle, chociaż coraz mniej gniewałam się na Marco. Jednak chciałam żeby się trochę pomęczył i postarał. - Możesz mi powiedzieć gdzie mnie wywozisz? - zapytałam, kiedy wjechaliśmy na nieznane mi uliczki. 
- Do lasu. - odpowiedział. 
- Aha super! Będziemy zbierać grzyby ? - zapytałam z głupim uśmiechem i udawaną radością. 
- Tak, jeśli tylko będzie ci się chciało odkopywać je spod śniegu. A tak na serio to tu jest taka fajna restauracja. - podjechaliśmy pod okrągły budynek i weszliśmy do środka. 
- Madzia...Rozmawiałem z Alexandrą. Nie potrafię bez Ciebie żyć, więc powiedziałem jej, że nie będę jej odwiedzać. - powiedział, gdy usiedliśmy przy stoliku. 
- Nie chodzi mi o to żebyś się z nią nigdy nie spotkał, tylko żeby nie wyglądało to tak jak podczas naszych spotkań. Jeden telefon, rzucasz wszystko i do niej jedziesz. - spuścił wzrok. 
- Wiem, to było idiotyczne, przepraszam. - zapanowała między nami cisza. - I co teraz? - zapytał po chwili. Wzruszyłam ramionami. 
- Chcę żeby było jak dawniej. - odpowiedziałam. Marco szeroko się uśmiechnął i mnie pocałował. 
_____________________________________________________
Nie podoba mi się, bez składu i ładu...Niestety, w tej chwili na nic więcej mnie nie stać. Mam nadzieję, że jednak Wam się spodoba ! :)

CZYTASZ = KOMENTUJESZ !!! :) 

środa, 22 stycznia 2014

21. ,,Nie udawaj, że Cię to obchodzi. "

Szybkim krokiem przemierzałam ulice Dortmundu. Było ciemno, zimno, jak na styczeń przystało, a do tego mżyło. Z moich oczu płynęły gęste łzy, które znacznie utrudniały mi widoczność. Nie zwracałam wtedy uwagi na to, że mam na sobie krótką sukienkę i prawie gołe nogi, odziane jedynie w cienkie rajstopy, przez które ziębiło mnie powietrze. Kiedy w końcu dotarłam do domu, zrzuciłam wszystkie przemoknięte części garderoby i zrobiłam sobie gorącą kąpiel. Po wyjściu z łazienki wypiłam herbatę i położyłam się do łóżka. Nie mogłam zasnąć. Moją głowę zaprzątał nie kto inny jak Marco. Miałam wątpliwości co do naszego związku, zastanawiałam się czy on w ogóle nadal istnieje. Nie wiedziałam, czy dobrze zrobiłam zgadzając się na pracę w Borussii. Moje przemyślenia kilka razy przerywało połączenie od Reusa, które za każdym razem odrzucałam. Postanowiłam dać nam czas, odpocząć od tego wszystkiego. Pomyślałam, że zrobię niespodziankę mojemu bratu, który przebywa tymczasowo w Berlinie i wpadnę do niego na weekend. Tak naprawdę był on jedyną osobą, której mogłam się wyżalić. Uznałam, że pojadę pociągiem, więc sprawdziłam godziny odjazdów. 

                                                                                               ***
Wstałam, kiedy na dworze panowała jeszcze zupełna ciemność. Za pół godziny miałam pociąg do Berlina. Spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy, zrobiłam kanapki na drogę i wyjechałam z domu na dworzec. 
Po kilkudziesięciu minutach byłam w drodze do Maćka. Przeglądałam sms-y, które przysłał mi Marco. Kiedy je czytałam, w kącikach oczu zaczęły zbierać mi się łzy. Postanowiłam sobie, że na dzisiaj i jutro zapominam o tej sprawie i w pełni się relaksuję. Choć nie będzie to łatwe, bo każdą myśl poświęcam piłkarzowi. Gdy byłam już w połowie drogi napisałam do brata, że go odwiedzę. Schowałam telefon do torebki, lecz zaraz musiałam go wyjąć, ponieważ dzwonił. Pomyślałam, że to Maciek, którego zaskoczyłam wiadomością. Spoglądając na ekran ujrzałam jednak zdjęcie uśmiechniętego blondyna, które zrobiłam po naszej wspólnej nocy. Nie odebrałam. Poczekałam, aż skończy dzwonić i wyłączyłam telefon. 
Kiedy byłam na miejscu, włączyłam go z powrotem dzwoniąc do Maćka z prośbą o jego adres.
- Cześć siostra! A co się stało, że tak nagle do mnie przyjeżdżasz, co ? - zapytał.
- A musi się coś stać, żebym mogła Cię odwiedzić?
- Nie, ale nigdy tego nie robiłaś...
- Dasz mi ten adres ? - zaczęłam się niecierpliwić.
- A może po prostu przyjadę po Ciebie? - zaproponował.
- Nie trzeba. Kiedyś wspominałeś, że to niedaleko dworca, a ja chętnie rozprostuję nogi. 
- Jak wolisz. Wrangelstrasse 15, najpierw skręć w Rolandufer, potem druga ulica w lewo, prosto do końca i jeszcze raz w lewo. 
-Okej, pa. - powiedziałam i rozłączyłam się. 

Po kilkunastu minutach i kilku ślepych uliczkach, w końcu znalazłam dom, w którym przebywał Maciek. Mieszkał u kolegi, który wyjechać do Szwajcarii, gdzie prowadzi firmę. Maciej również pracował w firmie, był pewnego rodzaju wysłannikiem, który jeździ po Europie i szuka korzystnych inwestycji. Czasem zazdrościłam mu tej pracy, ponieważ zwiedzał dużo ciekawych miejsc, a do tego zarabiał całkiem duże pieniądze. 
Zadzwoniłam do furtki. Po chwili z dużego, zadbanego domu wyszedł mój brat. Przywitaliśmy się uściskiem i weszliśmy do domu, który w środku prezentował się równie pięknie jak na zewnątrz. 
- Napijesz się czegoś? - zaproponował, kiedy usiedliśmy w salonie.
- Nie, dzięki. A co ty taki przygnębiony, coś się stało? - zauważyłam, że nie jest taki radosny i pełen życia jak zawsze.
- Nic takiego, lepiej powiedz co u Ciebie. - odpowiedział wymijająco.
- Zmieniłam pracę. - odparłam krótko.
- Jak to ? Dlaczego ?
- Marvin...no wiesz ten kamerzysta, nie dawał mi spokoju. 
- I przez niego jesteś teraz bez pracy? - oburzył się.
- Przecież powiedziałam, że zmieniłam pracę, a nie że jestem bezrobotna. 
- To gdzie teraz pracujesz?
- W Borussii. - odparłam z uśmiechem. Widząc jego zdziwienie dodałam - Jako rzecznik prasowy.
- Żartujesz! 
- Nie. Tak naprawdę, zaczynam dopiero od poniedziałku.
- No to nieźle mnie zaskoczyłaś. Ja we wtorek wracam do Polski. A jak tam między Tobą i tym piłkarzem? - zapytał, na co ja spuściłam głowę.
- Nijak. - odpowiedziałam krótko. 
- No to tak jak u mnie. - rzuciłam mu pytające spojrzenie. - Pamiętasz Angelikę ? Tę dziewczynę, z którą widzieliśmy się w święta w sklepie? - pokiwałam głową, przypominając sobie wysoką brunetkę. - Byliśmy razem i było bardzo fajnie, dopóki nie nakryłem jej w łóżku z jej rzekomym kolegą. Spotykała się z nim wcześniej, a mi mówiła, że jego siostra jest narkomanką i on potrzebuje jej wsparcia. - od razu pomyślałam o sytuacji z Marco, ale postanowiłam nie mówić o tym Maćkowi, który zaproponował spacer po Berlinie. 

                                                                                        ***
Weekend zleciał bardzo szybo i już w poniedziałek przed ósmą byłam w drodze do pracy. Gdy wysiadłam z samochodu i skierowałam się w stronę budynku usłyszałam jak ktoś woła moje imię. Odwróciłam się i ujrzałam Reusa. Przyspieszyłam lecz zdążył mnie dogonić. 
- Magda co się z Tobą działo ?! Nie odbierałaś telefonu, nie było Cię w domu, nie mogłem się Tobą skontaktować! Martwiłem się. Gdzie byłaś?
- Nie udawaj, że Cię to obchodzi. 
- Nie udaję, Magda jesteś moją dziewczyną, kocham Cię! - podniósł głos.
- Uspokój się. A co do tego czy jestem Twoją dziewczyną, to głęboko bym się zastanowiła. Nie mam teraz czasu, cześć. - odwróciłam się i poszłam do swojego pokoju. Nie był zbyt dużych rozmiarów, ale nie przeszkadzało mi to. 
Zajęłam się wypełnianiem papierów, kiedy zapukał Tim. 
- Dzień dobry Magda. Słuchaj, jutro jest konferencja, na której musisz wystąpić. Mam jeszcze prośbę. Zanieś to Michaelowi, widziałem jak rozmawia z Kloppem na boisku. - położył mi na biurku plik papierów. Michael zajmował się sprawami finansowymi klubu. Kiedy Tim wyszedł, dopiłam herbatę i poszłam zanieść dokumenty. Gdy wyszłam na boisko, przeszyło mnie zimne powietrze. Pomachałam Lewandowskiemu, który właśnie się rozgrzewał i dokuczał Sahinowi. Spojrzałam również na Marco, który stał z boku i bez zaangażowanie wykonywał rozgrzewkę. Przekazałam dokumenty Michaelowi i wróciłam do pokoju. 
Kiedy piłkarze skończyli trening, Reus przyszedł do mnie porozmawiać. W sumie mogłam się spodziewać, że pracując tutaj będę skazana na jego obecność. 
- Madzia, musimy sobie to wszystko wyjaśnić. Nie może być tak, że przez jakąś błahostkę będziemy się od siebie oddalać. - powiedział siadając na krześle. 
- Mhmm, a jak tam Alexandra? - odpowiedziałam złośliwie. Marco przewrócił oczami i pokiwał głową. 
- W porządku, jest coraz lepiej. - uśmiechnęłam się, uświadamiając sobie, że miałam rację z tym, że Alexandra coś knuje. Kilka dni temu była umierająca, a teraz nagle dzięki cudownemu uzdrowieniu ( albo obecności Reusa) czuje się coraz lepiej. 
- No to świetnie! - skwitowałam. 
- Magda, przestań. - westchnął.
- Posłuchaj, nie mam zamiaru dzielić się chłopakiem z inną dziewczyną, więc jeśli chcesz, żeby było tak jak dawniej to po prostu nie spotykaj się z nią. Albo ona, albo ja. 
- Madzia, nie zachowuj się jak dziecko. Alex to moja przyjaciółka. Nie będę wybierać między kobietą którą kocham, a dobrą koleżanką, bo nie widzę powodu, dla którego miałbym to robić. 
- A ja widzę. Tym bardziej, że mam co do niej dziwne przeczucie. Więc albo przestaniesz się z nią spotykać, albo skończmy to, co było między nami. 
- Nie. Nie urwę z nią kontaktu, tylko dlatego, że sobie coś wymyśliłaś. Alex znam od dziecka i jest dla mnie jak trzecia siostra, a do tego potrzebuje mojej pomocy. Proszę, przemyśl to sobie jeszcze raz. Pa. - powiedział i wyszedł. 
Prawdę mówiąc nie liczyłam na to, że się zgodzi. Wiedziałam, że ta cała Alexandra jest dla niego bardzo ważna. Ale czy ważniejsza ode mnie?

____________________________________________________
Rozdział kończyłam podczas meczu Polska - Szwecja, więc mogą być jakieś pomyłki, za które z góry przepraszam  :) 

CZYTASZ = KOMENTUJESZ !!

sobota, 18 stycznia 2014

20.,,Byłeś z nią?''

Dwa dni później pojechałam z Marco na trening. Zanim poszedł do szatni, zaprowadził mnie do Tima. Mężczyzna mógł mieć około 30 lat, był wysoki i miał oliwkowy kolor skóry. Reus zostawił mnie z nim samą i pobiegł się przebrać. 
- A więc pracowałaś wcześniej w redakcji, a potem w SportDigital, tak? - zapytał Tim, kiedy oboje usiedliśmy. Potwierdziłam kiwając głową. - Mimo, że nie masz doświadczenia, nie mam obaw przed zatrudnieniem Ciebie. Czytałem wcześniej Twoje artykuły, oglądałem wywiady i uważam, że sobie poradzisz. - posłał mi pokrzepiający uśmiech.
- Mam nadzieję. To od kiedy mogłabym zacząć? - zapytałam.
- Od poniedziałku, aczkolwiek miałbym prośbę, żebyś przyjechała jeszcze jutro. Chciałbym wytłumaczyć Ci, na czym będzie polegać Twoja praca i podpiszemy umowę. Zrobiłbym to dzisiaj, ale zaraz mam ważne spotkanie, także muszę się już z Tobą pożegnać. 
- Dobrze, to będę jutro o 10.Do widzenia. - wyszłam z pokoju, a za mną Tim. Nie bardzo wiedziałam gdzie się skierować. Uznałam, że nie będę czekać na Marco i poszłam na nogach w stronę swojego domu. 

Wieczorem miałam spotkać się z Reusem. Pojechałam do niego i pochwaliłam się swoją nową posadą. Ucieszył się, że przyjęłam tę pracę. Zjedliśmy wspólnie przygotowaną kolację i zaczęliśmy oglądać film. Kiedy się skończył, piłkarz otworzył butelkę drogiego, czerwonego wina. Siedziałam, przytulając się do niego. Rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Miłą atmosferę przerwał telefon do Marco. Jak się domyśliłam, znowu dzwoniła jego przyjaciółka - Alexandra. Kiedy skończył rozmawiać, chciał coś powiedzieć, ale mu przerwałam.
- Powiesz mi kim ona jest? 
- Alexandra? Już Ci mówiłem, moja przyjaciółka.- odpowiedział wymijająco.- Leży w szpitalu, ma  do mnie prośbę... Obiecuję, że wszystko Ci wyjaśnię, ale muszę do niej jechać.
- Teraz? Przecież jest dziesiąta w nocy, nie możesz poczekać do jutra? - coraz mniej mi się to podobało. 
- Madziu, przepraszam, ale nie mogę. -  odpowiedział wstając z kanapy i idąc po kurtkę.
- Piłeś wino, nie możesz prowadzić. - upomniałam go i poszłam za nim. 
- Wezmę taksówkę, ale Ty tutaj zostań, przecież nie musisz wracać do siebie. 
- Ale chcę. - odpowiedziałam trochę zła na piłkarza. Jeden telefon i cała atmosfera przepadła w niepamięć. Podszedł i mnie przytulił. Chciał mnie pocałować, ale odwróciłam głowę i odeszłam kilka kroków dalej. Założyłam buty, rzuciłam krótkie ,,cześć" i wyszłam. Słyszałam jak prosi mnie, żebym poczekała na taksówkę, ale odpowiedziałam, że z chęcią się przejdę. Musiałam wszystko sobie przemyśleć. Byłam smutna i zła, że Marco mnie wystawił. Rozumiałam, że jego przyjaciółka jest ważna, że chciał jej pomóc. Ale z drugiej strony, zostawił mnie już drugi raz. Gdyby naprawdę mu na mnie zależało, zastanowiłby się dwa razy, zanim by mnie zostawił. Nie znałam tej Alexandry i nie w moim stylu było ocenianie innych, ale wydawała mi się być kobietą, która za wszelką cenę chce usidlić Reusa. Postanowiłam, że muszę dowiedzieć się kim dokładnie ona jest i z jakiego powodu znajduje się  w szpitalu. 

                                                                                      ***
Następnego dnia, po zjedzeniu śniadania, założyłam jasną sukienkę, włosy lekko pofalowałam i zrobiłam lekki makijaż. Miałam zamiar jechać swoim samochodem, ale kilka minut przed dziewiątą zadzwonił Marco. Przez chwilę zastanawiałam się czy odebrać. Nadal byłam na niego zła, z powodu wczorajszej sytuacji. 
- Słucham? - powiedziałam po naciśnięciu zielonej słuchawki. 
- Cześć kochanie. Mam nadzieję, że nie jesteś już na mnie zła... Chciałem zapytać czy Cię zabrać do pracy? 
- Dziękuję, ale poradzę sobie. Nie chcę robić Ci problemu.- powiedziałam z lekką ironią. Słowo ,,problem" idealnie opisywało mój wczorajszy stan. Poczułam się jak kłopot, który stał Reusowi na przeszkodzie. Być może trochę przesadzam, ale od zawsze nie znosiłam takiego traktowania. 
- Madzia, jaki problem? Widzę, że Ci jeszcze nie przeszło, będę za 15 minut. Pa! - powiedział i rozłączył się, nie dając mi szansy sprzeciwu. 
Po kilkunastu minutach rozległ się głos dzwonka do drzwi. Uznałam, że nie ma już czasu na pogawędki, więc założyłam buty i narzuciłam na siebie skórzaną kurtkę. Wzięłam torebkę i wyszłam z domu. Za drzwiami stał Marco. Spojrzał na mnie zbolałym wzrokiem i przytulił się do mnie. Po chwili zaczął mnie całować. Oderwałam się od niego i zapytałam :
- Jedziemy w końcu? 
- Jasne. - odpowiedział.
- Musimy porozmawiać i wszystko sobie wyjaśnić. - powiedziałam, wsiadając do auta.
- Uważam, że lepiej byłoby, gdybyśmy pojechali gdzieś i na spokojnie wszystko Ci wytłumaczę. Może poczekasz na mnie, aż skończę trening i pojedziemy do Floriana? - spojrzał na mnie pytająco.
- Okej. - odpowiedziałam krótko. Resztę drogi oboje milczeliśmy. Kiedy dojechaliśmy na miejsce, wysiadłam i ruszyłam na budynku. Tima spotkałam już w drzwiach, ponieważ przyjechał w tym samym czasie. 
Poszliśmy do jego pokoju. Przedstawił mi cały plan mojej pracy. Miałam udzielać informacji mediom, po każdym meczu, a czasem nawet i po treningach, co wiązało się z tym, że musiałam być na bieżąco ze wszystkimi informacjami dotyczącymi kontuzji i urazów. Podpisaliśmy umowę, Tim przedstawił mnie również klubowym lekarzom i fizjoterapeutom. 
Wyszło na to, że to Marco czekał na mnie,a nie ja na niego. Pojechaliśmy do restauracji. 
- No, to powiesz mi w końcu coś więcej o swojej przyjaciółce? - zapytałam, kiedy usiedliśmy przy stoliku. Dodam, że był to ten sam stolik, przy którym siedzieliśmy na naszej pierwszej ,,randce".
- Alexandrę znam od dziecka, była najlepszą przyjaciółką mojej siostry. Tydzień temu wracała od dentysty i ślad po niej zaginął. Okazało się, że ją pobili i więzili przez  kilka dni. Na szczęście udało się jej jakoś wydostać. Przy badaniach, które były potrzebne policji, wyszło, że Alex ma chorobę Kussmaula, czyli zapalenie tętnic. Nie dawało to wcześniej żadnych objawów, a teraz może być już za późno...- mówił łamiącym głosem. 
- Bardzo mi przykro... Również mi przykro dlatego, że nie powiedziałeś mi o tym wcześniej.- wzięłam głęboki wdech -  A teraz tak szczerze, byłeś z nią ? - zapytałam spontanicznie. Nawet nie wiem, dlaczego przyszło mi to do głowy. 
-Skąd wiesz? - odpowiedział pytaniem.
- Tak myślałam. - powiedziałam bardziej do siebie. -Wiesz co? Dla mnie to nie jest usprawiedliwienie, że ona jest chora. Gdybym była najważniejsza, to nie pojechałbyś do niej. Nie oszukuj się sam przed sobą, że nic już do niej nie czujesz. I nie oszukuj mnie przy okazji! - złapałam torebkę  i wybiegłam z restauracji. 

________________________________________________
Nie skomentuję powyższego tekstu, totalnie mi się nie podoba, ale cóż, jak się nie ma co się lubi...Myślice, że przesadziłam z tym egoizmem ze strony Magdy?  :) 

Czytasz = komentujesz !!


poniedziałek, 13 stycznia 2014

19. ,,Muszę Ci coś powiedzieć..."

Od razu po pracy postanowiłam pojechać do Reusa. Nie chciałam zwlekać z powiedzeniem mu o Marvinie. Po kilkunastu minutach byłam na miejscu. Podeszłam do drzwi i nacisnęłam dzwonek. Po kilkunastu sekundach otworzył mi Marco. 
- Madzia? A co Ty tu robisz o tej porze? - wskazał gestem ręki, abym weszła do środka.
- Też się cieszę, że Cię widzę. - zaśmiałam się i przelotnie go pocałowałam, idąc do salonu - A tak na poważnie to musimy pogadać.
- Coś się stało? 
- Nie...To znaczy, w sumie muszę Ci o czymś powiedzieć. - Usiadłam na kanapie. Kiedy ujrzałam jego zaniepokojony wyraz twarzy, od razu dodałam - Spokojnie, to nic takiego. Chodzi o to, że muszę zmienić pracę.
- Dlaczego ? - zapytał.
- Chodzi o Marvina, tego kamerzystę... - zaczęłam.
- No, pamiętam mówiłaś mi o nim. Co takiego zrobił?
- Był na lotnisku jak przyleciałam z Polski, zaczął się do mnie dostawiać. Dzisiaj w pracy było to samo... I jak byliśmy na Hierro, to też kilka razy do mnie wydzwaniał. 
- Dlaczego dopiero teraz mi o tym mówisz? - zapytał spokojnym tonem.  - Czemu dopiero teraz się o tym dowiaduję? - powtórzył i spojrzał mi w oczy. - Magda... nie ufasz mi?
- Oczywiście, że Ci ufam. W ogóle co to ma do rzeczy? Po prostu uznałam, że poradzę sobie z tym sama i nie chciałam zaprzątać Ci głowy swoimi problemami. - odpowiedziałam.
- Twoje problemy są moimi problemami. I myślałem, że skoro jesteśmy razem, to mówimy sobie wszystko. Poza tym, dlaczego chcesz zmienić pracę? Moim zdaniem trzeba rozwiązać ten problem, a nie przed nim uciekać. Dlaczego masz rezygnować przez tego idiotę z czegoś co kochasz?
- Ale jak mam to załatwić? Rozmowa z nim nic nie daje... Poza tym straciłam do niego jakiekolwiek zaufanie i nie wyobrażam sobie dalszej pracy z nim, dlatego jutro zaniosę szefowi wypowiedzenie. 
- Jesteś pewna? - zapytał, na co ja pokiwałam głową. 
-Nie gniewasz się już na mnie ? - zapytałam i zrobiłam smutną minę, na co on zaczął się śmiać. 
- Nie kochanie. - odpowiedział i przysunął się do mnie. Usiadłam na jego kolanach i delikatnie go pocałowałam. Lubiłam się z nim droczyć więc osunęłam swoją twarz i nie dałam się pocałować. Marco szybkim ruchem położył się na mnie i zaczął mnie całować rozpinając guziki mojej koszuli. Po kilku minutach przenieśliśmy się do sypialni, zrzucając po drodze kilka rzeczy z szafek...



                                                                                                        ***
 Następny dzień powitałam w domu piłkarza. Po spędzonej razem nocy, wstałam i zaczęłam zbierać swoje części garderoby, które wyznaczały drogę z salonu do sypialni. Następnie poszłam do łazienki, aby się w nie ubrać. Rzuciłam jeszcze okiem na śpiącego piłkarza i szeroko się uśmiechnęłam. Byłam na prawdę szczęśliwa, że znalazłam w końcu kogoś z kim mogę porozmawiać o wszystkim i kto będzie mnie kochał. Spojrzałam jeszcze na zegarek, który wskazywał kilka minut po ósmej. Postanowiłam napisać Marco kartkę i pojechać do swojego domu, aby zjeść śniadanie, przebrać się, zrobić makijaż i przygotować wszystkie dokumenty do oddania telewizji. 
Za kwadrans dziewiąta ruszyłam z domu do pracy. Kiedy dotarłam, od razu skierowałam się w stronę pokoju szefa. Zapukałam i nie czekając na pozwolenie weszłam do gabinetu. 
- Dzień dobry Magdaleno. Coś się stało ?  - przywitał mnie.
- Dzień dobry. Chciałam złożyć wymówienie. -podałam mu dokument. 
- Jak to wymówienie? Dlaczego ? - pytał zaskoczony.
- Powód chciałabym zachować dla siebie. Po prostu rezygnuję z pracy. 
- Magda posłuchaj, to jest profesjonalna telewizja, Ty idealnie nadajesz się do pracy tutaj. Możesz rozwijać swoje umiejętności...
- Szefie ja już to przemyślałam, to już postanowione. - przerwałam mu. - Dokumenty zostawię w sekretariacie. Do widzenia.  

Kilkanaście minut później opuściłam swoją, już byłą, pracę. Postanowiłam udać się na jakiś pyszny obiad. Pojechałam do Floriana. Miejsce to miało dla mnie wartość szczególną, ponieważ to tutaj miała miejsce moja pierwsza ,,randka" z Marco. Zjadłam posiłek i pojechałam do domu. Podczas stania w korkach, rozmyślałam nad tym, co będę dalej robić, przecież muszę gdzieś pracować. Pomyślałam, że wyślę swoje CV kilku mniejszym stacjom telewizyjnym, jeśli nie będzie odzewu, być może skieruję się do radia. 
Będąc już w domu, zatelefonowałam do Marco.
- Cześć skarbie. Dlaczego rano tak szybko mi uciekłaś, co ? - zaśmiał się.
- Byłam w studiu. Załatwiłam sprawę i... jestem bezrobotna. 
- No właśnie na ten temat chciałem z Tobą pogadać. 
- Spacer za pół godziny? - zaproponowałam.
- Jasne, przyjdę po Ciebie.
- To pa. - powiedziałam i rozłączyłam się.
Poszłam do szafy i wybrałam czarne rurki i łososiowy sweter. Założyłam czarną kurtkę i krótkie kozaki na koturnie. Narzuciłam torebkę na ramię i wyszłam z domu. Na posesji na przeciw ulicy zobaczyłam Ankę. Postanowiłam zamienić z nią kilka zdań, tym bardziej, że trochę się za nią stęskniłam.
- Witaj kochana! - krzyknęłam z uśmiechem do sąsiadki. 
- Madzia, ja dawno się nie widziałyśmy!- przytuliłyśmy się. -  Dopiero wróciłam z Polski. Może wejdziesz na herbatkę, pogadamy? 
- Chętnie, ale może jutro. Zaraz ma przyjść po mnie Marco. - odpowiedziałam.
- Aaa. No i jak się Wam układa? - zapytała z szerokim uśmiechem. 
- Dobrze. - odparłam krótko. - To co, jutro się widzimy? 
- Koniecznie. Może o jedenastej? Chłopaki mają trening, więc wpadnij do mnie, posiedzimy sobie i poplotkujemy na spokojnie. 
- Okej. To pa! - zakończyłam rozmowę, widząc, że Reus jest kilka kroków od mojego domu. 

Przytuliliśmy się na przywitanie i poszliśmy do parku. 
- A Ty chyba chciałeś porozmawiać ze mną o pracy, prawda? - zapytałam, przypominając sobie naszą rozmowę telefoniczną.
- Tak.. Bo właśnie tak się złożyło, że żona naszego rzecznika prasowego, z resztą miałaś okazję go poznać, pamiętasz? 
- Tak.
- No, to jego żona jest ciężko chora. Wyjeżdża teraz na dalsze leczenie do Berlina, a on jedzie z nią, przez co rezygnuje z pracy. I Ty mogłabyś go zastąpić. 
- Ja? Przecież ja jestem zwykłą dziennikarką. Marco, to nie jest praca dla mnie.
-Kochanie, nie wierzysz w swoje możliwości ? On też był dziennikarzem. Trafił do Borussii przypadkiem i już został. Uważam, że świetnie sobie poradzisz. Poza tym, powiedziałem o tym Timowi, on zajmuje się tymi sprawami, że moja dziewczyna szuka pracy i świetnie by się nadawała. 
- Dziękuję, nie wiem jak Ci się odwdzięczę...
- Nie ma za co. Dobrze by było,gdybyś pojutrze pojechała razem ze mną na trening i wtedy sobie porozmawiasz z Timem. 
- Dobrze. - naszą rozmowę przerwał telefon do Marco. Odebrał i wyraźnie zaniepokojony po kilkunastu sekundach zakończył rozmowę. 
- Madzia, bardzo Cię przepraszam, ale muszę jechać, załatwić ważną sprawę.
-Ale co się stało? - zapytałam zdezorientowana.
- Przyjaciółka mojej siostry i zarazem moja - Alexandra,  kilka dni temu zaginęła i właśnie się odnalazła. Przepraszam, ale muszę lecieć. Pa! - szybko pocałował mnie w policzek i pobiegł. Usiadłam na ławce i parzyłam jak jego postać coraz bardziej się oddala. 
__________________________________________________________________________
CZYTASZ = KOMENTUJESZ ! :)

środa, 8 stycznia 2014

18. ,,Zostaw mnie!"

Obudziłam się około 13. Reszta towarzystwa odsypiała jeszcze noc spędzoną na witaniu nowego roku. Zeszłam do restauracji znajdującej się na parterze w hotelu, w celu zamówienia sobie jakiegoś obiadu. Usiadłam przy stoliku i zaczęłam przeglądać kartę dań. Po chwili zastanowienia złożyłam zamówienie i czekałam na posiłek. Nagle do stolika dosiadła się Ann. 
- Czego chcesz? -zapytałam ostro. 
- Porozmawiać i uświadomić cię w jakim tkwisz błędzie. - odpowiedziała z ironicznym uśmiechem.
- Słucham? O czym mówisz? 
- Jak myślisz, dlaczego Reus cię tutaj zabrał? - zapytała
- Bo jestem jego dziewczyną i mnie kocha? - odpowiedziałam pytaniem
- Kocha Cię? Nie byłabym tego taka pewna. Kiedy kilka dni temu mówił Ci, że jedzie do Essen na jakiś turniej, na którym będą grać dzieci, wcale tam nie był. Pojechał do mojej koleżanki i spędził z nią całą noc. - próbowałam sobie przypomnieć ten dzień, w którym Marco był w Essen. Od razu wyczułam intrygę Ann, która za wszelką cenę chciała skłócić mnie i piłkarza.
- Jesteś pewna, że tam nie był? - zapytałam spokojnie, co chyba ją zdziwiło. Pewnie oczekiwała, że się rozpłaczę i polecę z awanturą do Reusa.
- Na sto procent. - odpowiedziała. 
- A masz na to jakiś dowód? 
- Nie,bo...-zaczęła się zastanawiać.
- Bo Marco nie był u żadnej twojej przyjaciółki. Chciałaś mi to wmówić, tylko zapomniałaś o jednym małym szczególe. Ja byłam na tym turnieju razem z Marco. I co, nadal uważasz, że go tam nie było? - tym razem to ja się ironicznie uśmiechnęłam. Zabrałam danie, które przed chwilą przyniósł kelner i przeniosłam się w drugi koniec sali. Kiedy zjadłam obiad wróciłam do pokoju. Byłam wściekła na Ann, za to że chciała mnie okłamać. Nie wiem, jak zareagowałabym, gdybym nie była wtedy z Marco... Może bym jej uwierzyła?
Usiadłam na łóżku i nic nie mówiłam. Marco był w łazience, Cathy się malowała, a Mats szukał w walizce paska do spodni. Kiedy zauważył moją minę zapytał:
- Coś się stało?
- Aaa, daj spokój. - kiedy odpowiedziałam, Marco wszedł do pokoju. 
- Cześć kochanie. Gdzie byłaś? - zapytał.
- Na obiedzie. I spotkałam tam Ann. - usłyszałam westchnięcie Cathy.
- I co znowu odstawiła? - zapytała.
- Próbowała mi wmówić, że Marco mnie zdradza. - odpowiedziałam jednym tchem.
- Co?! - krzyknął blondyn. 
- No tak, powiedziała mi, że kiedy powiedziałeś mi, że jedziesz do Essen, pojechałeś do jej przyjaciółki i spędziłeś z nią noc. - powiedziałam.
- Ja sobie z nią porozmawiam. - powiedział i wyszedł, przez chwilę chciałam go zatrzymać, ale po chwili stwierdziłam, że trzeba coś z tym zrobić. 
Mats pokręcił tylko głową i powiedział, żebym nie wierzyła w żadne słowo, które ona powie, a Cathy zaczęła ją wyzywać. 
- Nie rozumiem jak taki fajny chłopak jak Mario, znalazł sobie taką kobietę. - stwierdził Hummels. Po chwili wrócił Marco, który nie był zbyt zadowolony. 
- I co? - zapytałam.
- Przez tą idiotkę pokłóciłem się z najlepszym przyjacielem. - powiedział i położył się na łóżku. - Dobra, nie warto się nią przejmować. Idziemy na plażę?
- Jasne. - odpowiedzieliśmy chórem. 
Poszłam założyć strój kąpielowy i razem z Marco wyszliśmy z hotelu. Cathy i Mats mieli pójść po resztę osób, a następnie do nas dołączyć. Pogoda była idealna na to, aby wykąpać się w morzu i poopalać. Widok zapierał dech w piersiach. Gdyby kilka miesięcy temu ktoś powiedział mi, że będę witać Nowy Rok na Wyspach Kanaryjskich popukałabym się w czoło. Położyłam się na piasku i przymknęłam oczy. Jednak po chwili poczułam, jak ktoś się do mnie zbliża, a następnie mnie całuje. Otworzyłam oczy i się uśmiechnęłam. 
- Nie idziesz popływać? - zapytał blondyn.
- Nie, wole się poopalać. - odpowiedziałam.
- To poczekam na chłopaków. - powiedział i położył się obok, cały czas się we mnie wpatrując. Czułam jego wzrok mimo zamkniętych oczu. 
- Jesteś piękna. - znowu przybliżył swoją twarz do mojej i zaczął mnie całować. 
- Eee, gołąbeczki, jak się chcecie pomiziać to idźcie do hotelu, teraz prawie nikogo tam nie ma. - przerwał nam Sven.  Oboje się zaśmialiśmy. 
Reus poszedł z chłopakami do wody, a do mnie dołączyła Cathy i Lisa. Po prawie dwóch godzinach wylegiwania się na słońcu zaczęło się ściemniać i ochładzać. Każdy powoli opuszczał plażę i kierował się po cieplejsze ubrania. Narzuciłam na bikini bluzkę na ramiączkach i krótkie spodenki.  Wraz z Marco poszłam na kolację. Zamówiłam jakieś egzotyczne danie i z niecierpliwością na nie czekałam. Niestety, kiedy je ujrzałam, kazałam kelnerowi w natychmiastowym tempie je zabrać. Na misce były bowiem... ruszające się, małe ośmiorniczki! Marco pokładał się ze śmiechu, ja natomiast postanowiłam niczego już dzisiaj nie jeść. 
      
                                                                            ***
Po kilku dniach sielanki na Hierro, niestety musieliśmy wracać. Ja do pracy, piłkarze na treningi. W czasie urlopu starałam się nie przejmować Marvinem, który kilka razy do mnie wydzwaniał. Jednak, kiedy wróciliśmy do Dortmundu, uświadomiłam sobie, że muszę wyjaśnić tę sprawę. 
Ósmego stycznia, punktualnie o ósmej stawiłam się w studiu. Zostałam przywitana przez Marvina, który nie był dla mnie zbyt miły.
- Dlaczego nie odbierałaś moich telefonów? - zapytał ostro.
- A musiałam? Byłam na urlopie, więc gdyby coś się działo w pracy, to dzwoniłby do mnie szef, a nie Ty.
- A może chciałem z Tobą po prostu pogadać?
- A może ja nie chciałam?! - nie wytrzymałam i krzyknęłam.
- Możemy pogadać na spokojnie?
- O czym? Bo jeśli masz zamiar znowu chrzanić to co na lotnisku, to sobie daruj. Mów o co chodzi, bo nie mam czasu. 
- Magda...ja nie mogę przestać o Tobie myśleć. Zakochałem się w Tobie. - odpowiedział cicho.
-  Chyba oszalałeś. Marvin ja mam chłopaka... 
- Kilka tygodni temu powiedziałaś, że jesteś tutaj sama i prawie nikogo nie znasz...Nie wspominałaś nic o żadnym chłopaku.
- Bo kilka tygodni temu sytuacja wyglądała inaczej. 
- A ja myślę, że tylko szukasz wymówki. - zbliżył się do mnie za niebezpieczną odległość i przyparł do ściany.
- Zostaw mnie! - powiedziałam przestraszona.
- Nie bój się, nie zrobię Ci krzywdy. - powiedział prawie niesłyszalnie i zaczął zbliżać swoją twarz do mojej.
- Przestań! - krzyknęłam i siłą uwolniłam się z jego objęć.
Złapałam swoją torebkę i szybko narzuciłam na siebie kurtkę. Kiedy byłam w drzwiach, do pokoju wszedł szef.
- Co tu się dzieje? Madzia, wychodzisz? Dlaczego płaczesz? - zapytał kiedy ujrzał, że po moim policzku spływają łzy. - Powiecie mi o co chodzi czy nie? - zaczął się niecierpliwić.
- Nic, szefie. Magda ma zły dzień. - odpowiedział Marvin.
- Dobrze, idź na jakiś spacer, nie musisz dzisiaj wracać do pracy. - powiedział szef. 
- Nie, wrócę tylko potrzebuję chwili przerwy. - odpowiedziałam i wyszłam z pokoju, a za mną mój przełożony. 
- Masz jakieś problemy? Może mogę Ci jakoś pomóc? - zapytał.
- Nie, to na prawdę nic takiego. - uśmiechnęłam się. - Za pół godziny będę. 
- Dobrze. Do zobaczenia. 
Skierowałam się do windy. Po zjechaniu na parter wyszłam z budynku i ruszyłam w stronę parku. Usiadłam na ławce i zaczęłam płakać. Zdałam sobie sprawę, że Marvin jest niepoczytalny i nie wiadomo, co by mi zrobił gdybym się nie uwolniła. Całkowicie straciłam do niego zaufanie i nie wyobrażam sobie, żebym mogła jechać z nim na jakiś mecz i przebywać w jednym hotelu. Jedynym wyjściem była zmiana pracy. Musiałam oczywiście również powiedzieć o tym Marco.

_________________________________________________________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ!