Nadszedł dzień ostatniego meczu w tym sezonie, który miał odbyć się w Berlinie - Borussia Dortmund kontra Bayern Monachium. Wczesnym rankiem, razem z Luizą udałyśmy się na lotnisko. Dziewczyna była już w lepszym stanie, była nawet zadowolona, że wraca do domu, bowiem jej matka przemyślała sprawę i uświadomiła sobie, że popełniła wielki błąd. Oczywiście ich relacje na pewno nie będą kolorowe, ale najważniejsze, że sprawa osiągnęła porozumienie. Kiedy doleciałyśmy do stolicy Niemiec, Lu od razu wzięła taksówkę i pojechała do rodziców. Natomiast ja umówiłam się z Ann, że spotkamy się przy głównym wejściu, kwadrans przed meczem. Czekała na mnie w umówionym miejscu.
- Jak tam twój plan? - zapytałam, gdy kierowałyśmy się na trybuny.
- Bardzo dobrze. Swoją drogą, niedługo zawitam do Dortmundu. Wyprowadzam się z Monachium, nic mnie tam nie trzyma. Dostałam korzystną ofertę tutaj, w Berlinie.
- Szkoda. Miałam nadzieję, że się jakoś dogadacie z Mario... - westchnęłam.
- Chyba sobie żartujesz. Uważasz, że mogłabym mu to wybaczyć? Nie ma mowy.
- Co masz zamiar teraz zrobić z Alex? - zapytałam, siadając w wyznaczonym dla mnie miejscu.
- To, co ci wcześniej mówiłam. Znajdę sposób na tego faceta i odkupię restaurację. - odpowiedziała pewna siebie, a ja postanowiłam nie drążyć dalej tego tematu.
Mecz niestety nie skończył się dobrze dla piłkarzy Borussii. Przegrali 2-0, po dogrywce. Z boiska schodzili ze spuszczonymi głowami. Było mi szkoda w szczególności Marco, który bardzo chciał wygrać ten pojedynek. Dostrzegłam jego złość, a zarazem smutek. Kilka rzędów dalej odnalazłam Anię i Simmone. Pożegnałam się z Ann i ruszyłam w stronę dziewczyn. Razem miałyśmy się udać na imprezę z okazji zakończenia sezonu. W zespole z Dortmundu to podobno tradycja, że co roku, po ostatnim meczu, organizowane jest przyjęcie. Każda z nas miała zapisany adres hotelu, w którym miało się ono odbyć. Postanowiłyśmy, że nie będziemy czekać na resztę dziewczyn, więc złapałyśmy taksówkę i kazałyśmy się zawieźć w wyznaczone miejsce. Budynek prezentował się wyśmienicie, zarówno wewnątrz jak i na zewnątrz. Ogromna sala bankietowa i piękna fontanna po środku. W trójkę poszłyśmy się przebrać, wszystkie zostałyśmy poproszone o zabranie ze sobą strojów wieczorowych, co oznaczało, że każda partnerka ma mieć jakąś kieckę, aby nie paradować w koszulce meczowej na imprezie. Gdy wróciłyśmy na salę, przybyła już większość dziewczyn. Zasiadłyśmy przy stole i czekałyśmy na piłkarzy. Gdy ci się pojawili, włączono głośną muzykę. Marco podszedł do stołu i zajął miejsce obok mnie.
- Nie teraz, to za rok, nie martw się. - przytuliłam go do siebie.
- Mówię sobie to po każdym sezonie i jakoś nic z tego nie wychodzi. - odpowiedział. - Ale wiesz co? Teraz jest inaczej. Mam ciebie i wszystkie porażki przyjmuję z większym dystansem. Zacząłem dostrzegać, że istnieje życie poza piłką, dzięki tobie. Wiem, że teraz znacznie ważniejsze jest moje życie prywatne i to o nie powinienem się najbardziej troszczyć. - objął mnie i pocałował.
- No, w końcu mówisz coś normalnego! - zaśmiałam się. - Zapomnijmy o tym co? Teraz trzeba się bawić, za kilka dni masz zgrupowanie reprezentacji i nie będzie na to czasu.
- Ale potem jedziemy na jakieś długie, fajne wakacje. Oboje musimy od tego wszystkiego odpocząć. - powiedział, a ja od razu pomyślałam o Marvinie i o tym, że to nie koniec kłopotów. Nie znam go zbyt długo, ale jestem pewna, że zrobi wszystko, żeby mnie zniszczyć. Wiem, że ,,atakuje" Marco, ale tak naprawdę chce, żebym to ja cierpiała.
- Jasne. - uśmiechnęłam się. - Jednak najpierw Mundial, a dopiero potem wakacje.
Przyjęcie upłynęło w bardzo miłej atmosferze, jednak nie obyło się bez łez. Był to czas pożegnań, odszedł Robert, co Marco również bardzo przeżył. Wznieśliśmy za Lewandowskich kilka toastów i życzyliśmy im obojgu wielu sukcesów.
- Mam nadzieję, że wkrótce będę mógł zobaczyć małego Lewego! - zaśmiał się Reus, gdy Robert z Anką do nas podeszli.
- Dobra, bądź cierpliwy, może za kilka lat... - odpowiedziała z uśmiechem brunetka.
- ,,Za kilka lat"? To ja będę już wtedy na emeryturze! - odparł blondyn.
- I dobrze, będziesz miał czas, żeby się nim zajmować, a ja będę wtedy grał w piłkę. Tylko będziesz musiał przeprowadzić się do Monachium. - odpowiedział Lewy.
- O nie, ja wtedy będę zajmował się swoimi dziećmi. - zaśmiał się Marco i puścił mi oczko. Wtedy zrozumiałam, że ma wobec mnie naprawdę poważne plany. Szeroko się uśmiechnęłam i pokiwałam głową.
- Tego wam życzę, Marco. - powiedziała Ania. - Madzia, mam nadzieję, że będziemy się spotykać na meczach naszej kochanej reprezentacji. - zwróciła się do mnie.
- Jeśli znajdę czas, to dlaczego nie... - odparłam.
Impreza trwała do późna. Wszyscy świetnie się bawili. Po drugiej w nocy, część osób zaczęła się rozchodzić do swoich pokojów w hotelu. Mieliśmy tam przenocować i następnego dnia razem wrócić do Dortmundu.
- Jestem już zmęczony, idziemy na górę? - zapytał Marco.
- Jasne. - złapałam go za rękę i ruszyliśmy do pokoju, który znajdował się piętro wyżej.
Gdy weszliśmy do środka, od razu rzuciło nam się w oczy ogromne łóżko. Obok niego stała mała szafka i stolik, na którym stał wazon z bukietem kwiatów. Zdjęłam szpilki i podeszłam do lustra. Poczułam jak blondyn mnie obejmuje, a następnie całuje po szyi. Prawą ręką ściągnął ramiączko mojej sukienki.
- Podobno byłeś zmęczony.- zaśmiałam się.
- Nie aż tak... - odpowiedział cicho.
Odwróciłam się i zaczęłam go całować. Moja sukienka leżała na podłodze. Skierowaliśmy się powoli w stronę łóżka, w międzyczasie wzajemnie pozbywając się garderoby. W pewnym momencie zadzwonił mój telefon.
- Proszę, nie odbieraj. - powiedział piłkarz, jednak ja pomyślałam, że może to być co ważnego. W końcu była prawie trzecia w nocy.
- Słucham? - odebrałam telefon.
- Celebruj dzisiejszy dzień. Być może w przyszłym sezonie twojego chłopca żaden klub nie będzie chciał... - usłyszałam szyderczy głos Marvina, a następnie sygnał.
- Madzia, spokojnie. - powiedział Marco, który słyszał głos w słuchawce. - On tylko próbuje cię zastraszyć, nic nie może nam zrobić.
- Nie mogę być spokojna, czy ty naprawdę nie rozumiesz co on mi zrobił?! - wybuchnęłam.
- Rozumiem, doskonale rozumiem, kochanie. - objął mnie ramieniem. - Ale obiecuję ci, że teraz jesteś bezpieczna.
- Marco, przepraszam, ale chyba położę się spać.
- Oczywiście, dobranoc. - odpowiedział i mocno mnie do siebie przytulił.
Rozdział fajny chociaż trochę krótki. Było tak romantycznie, ale znowu musiał się pojawić ten cały Marvin, koleś ma nieźle z głową. No, ale i tak mi się podoba, i Marco nie naciskał na Madzię, tylko po prostu mocno przytulił. :) Słodko *.* Czekam na następny i błagam o dłuższy ;)
OdpowiedzUsuńPostaram się :)
UsuńNo serio? Znowu Marvin? Niech on zginie w jakimś wypadku czy coś... Kosmici mogą po porwać albo jakiś meteoryt na niego niech spadnie i po problemie :)
OdpowiedzUsuńMarvin, Marvin , Marvin... Jak ja go nie lubię !!!
OdpowiedzUsuńRozdział świetny. Końcówka taka mrrrrrrr, tzn. przed telefonem Marvina. Potem się popsuło niestety ;(
Myślę jednak, że takich romantycznych chwil będzie zdecydowanie więcej :) Czekam na kolejny rozdział :)
Zapraszam do mnie na dziesiątkę :)
Usuńhttp://new-life-with-you-baby.blogspot.com
dziękuję :)
UsuńA już myślałam, że Magda i Marco będą mieli spokój, a tutaj patrz! Marvin wrócił, oj wyczuwam jakieś kłopoty, zgadałam?
OdpowiedzUsuńWkrótce się wyjaśni :)
UsuńWitam. Po bardzo, bardzo długiej przerwie zapraszam na www.pocalunki-cial.blogspot.com, gdzie właśnie pojawił się nowy odcinek. Pozdrawiam :)
UsuńCzy ten Marvin musi się pojawiać tak jesto ? Denerwje mnie ten facet bo wszystko niszy. A było tak ciekawie :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie:)
http://jedyniecomogeciobiecac.blogspot.com
Nie, proszę, nie kłopoty :)
OdpowiedzUsuńJuż było tak fajnie, romantycznie, tak mi się podobało, a teraz miałoby się coś zepsuć? No proszę nie :)
Grrr niech ten Marvin spieprza z ich życia ;c
OdpowiedzUsuńOni potrzebują szczęścia a on to tylko niszczy ;c
Cudowne <3
czekam na kolejny
Buziaki ;*
dziękuję :)
UsuńPozdrawiam ;*
Świetny rozdział. :) Szkoda, że Lewandowscy odchodzą i przeprowadzają się do Monachium. Jestem też strasznie ciekawa czy Reus mówi na serio z dziećmi i mam nadzieję, że niedługo z Madzią zostaną rodzicami. ;) Jak mnie ten Marvin denerwuje, już było tak pięknie i jak zwykle musiał wszystko popsuć. Czekam z niecierpliwością na następny. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńSuper rozdział. Tak szkoda tego finału Pucharu Niemiec, gdyby nie ślepy sędzia puchar byłby nasz no ale cóż. Głupi Marvin potrafi zepsuć tak wspaniałą chwilę
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział pozdrawiam.
dzięki :)
UsuńPozdrawiam.
Czy mam pozwolenie na to, żeby odszukać Marvina, skopać mu porządnie dupę, zakopać żywce, a po trzech dniach odkopać i sprawdzić, czy jeszcze oddycha, a jak będzie żył, to powtórzyć całą procedurę?? Powiedz, że mam. :D
OdpowiedzUsuńMarvin przesadza i to bardzo. Naprawdę najlepiej dla wszystkich by było, gdyby on sobie pewnego dnia tak po prostu zniknął. A razem z nim problemy. Przez niego romantyczny nastrój pomiędzy Magdą i Marco prysnął. I wiem, że w całej tej sytuacji jest to najmniej ważne, ale ta sytuacja pokazuje, jak Marvin zatruwa ich życie. Mam wrażenie, że przez tego faceta się od siebie oddalają. A nie chcę, żeby tak się działo. oni są dla siebie stworzeni i nie mogą się rozstać/pokłocić przez takiego dupka!
Pozdrawiam! :*
Nie pozwalam, Marvin ma jeszcze coś do zrobienia ! :D
UsuńZapraszam cię na dziewiąty rozdział!
Usuń„Wydaje Ci się, że musisz znać każdy szczegół swojej przyszłości. Myślisz, że jeśli ją zaplanujesz, wszystko potoczy się szybko i przyjemnie, ale to tylko Twoja wyobraźnia. W rzeczywistości los i tak spłata Ci niejednego figla i nie ustrzeżesz się przed tym. Inaczej nie byłoby wcale niespodzianki.”
http://serca-jak-herbatniki.blogspot.com
Liczę, że Ci się spodoba i zostawisz po sobie jakiś ślad. :**
Marvin !!!!-,- Kurde.. :// On to potrafi psuć ! -,-
OdpowiedzUsuńRozdział świetny czekam na następny !;*
W wolnej chwili zapraszam do mnie http://zmienmy-przyszlosc-na-lepsza.blogspot.com/
Pozdrawiam. ♥
Dziękuje :)
UsuńPozdrawiam ;*
Zabić to za mało!
OdpowiedzUsuńNie cierpię Marvina, po tym co zrobił Madzi jeszcze ma czelność do Niej wydzwaniać o takiej porze.
Ech, szkoda, że nie wygrali :(
Jedynym plusem jest to, że Lu pogodziła się z matką.
Czekam na nn
Tymczasem zapraszam do siebie:
rozdział 2 tu:http://kochac-nie-znaczy-miec.blogspot.com/
i 41 tutaj: http://pamietnikzdortmundu.blogspot.com/
Buziaki:****
Przepraszam za nieobecność. Niedługo wpadnę i oczywiście skomentuję rozdział :)
OdpowiedzUsuńKochana! Strasznie przepraszam za tak dłuuuugą nieobecność. Naprawdę mi głupio ale wszystkie moje problemy sięgnęły zenitu i ciężko mi było znaleźć jakikolwiek czas.
OdpowiedzUsuńTeraz jestem i już mogę na spokojnie wrócić do swojego codziennego rytmu życia!
A wiec tak! Mam nadzieje, że nic się nie stanie ani Marco ani Magdzie, bo szczerze to sama nie wiem do czego Marvin jest zdolny. No i ten telefon okropnie mnie przejął. Liczę, że nic im nie będzie i oboje będą mogli spędzić ze sobą resztę życia! :)
Buziaki kochana i zapraszam do mnie:) :*
http://marcinho11.blogspot.com/