wtorek, 31 grudnia 2013

Rozdział XVII

Kiedy się obudziłam, ujrzałam wolne miejsce po drugiej stronie łóżka. Zdziwiłam się, że Marco nie ma obok, tym bardziej, że przecież nie ma teraz treningów, a o innych obowiązkach też mi nie wspominał. Poszłam do kuchni w nadziei, że tam będzie, ale niestety jedyne co zastałam to mała karteczka na stole z napisem:

                                     ,, Melanie poprosiła mnie o pomoc  w zakupach
                                        na Sylwestra. Mam dla Ciebie niespodziankę
                                        przyjedź do mnie o 11.00. Kocham Cię!"

Mimowolnie się uśmiechnęłam i zaczęłam się zastanawiać jaką ma dla mnie niespodziankę. Zjadłam szybkie śniadanie, założyłam białą, prześwitującą koszulę i czarne rurki. Wyprostowałam włosy i pozostawiłam je rozpuszczone. Kwadrans przed jedenastą wybrałam się w stronę domu piłkarza. Kiedy dojechałam na miejsce i zaparkowałam, ujrzałam jeszcze inne auto stojące na podjeździe. Uznałam, że Marco odwiedził jakiś kolega z klubu, ponieważ samochód był godny klasy dobrze zarabiającego człowieka. 
Zadzwoniłam do drzwi. Otworzyła mi brunetka średniego wzrostu z uśmiechem, który po zobaczeniu mnie zniknął z jej twarzy. Jego miejsce zastąpiło zmieszanie i zdziwienie. 
- Cześć. Jest Marco? - zapytałam.
- Jest. Poczekaj tutaj, zaraz go zawołam. - chyba nie wiedziała kim jestem, a jej zachowanie ewidentnie pokazało, że nie ma do mnie zaufania. Poza tym potraktowała mnie z góry zwracając się do mnie ,, na ty" , mimo że była ode mnie starsza. 
- Cześć kochanie. - po chwili pojawił się Marco z uśmiechem na twarzy. Widząc zdziwienie, jak się później okazało Melanie, od razu przedstawił mi swoją siostrę. 
- Przepraszam, że tak zareagowałam, ale byłam pewna, że za drzwiami będzie stał mój chłopak. Poza tym Marco nie mówił mi wcześniej nic o Tobie... - powiedziała Melanie.
- Nie szkodzi. - posłałam jej przyjazny uśmiech.
- To ja już pójdę, umówiłam się z Nickiem. - założyła płaszcz i kozaki, kierując się w stronę ekskluzywnego samolotu.
Kiedy brunetka wyszła, Marco przyparł mnie do ściany i zaczął całować. Zaskoczona zarzuciłam ręce na jego barki i oddawałam pocałunki. Po kilku dłuższych chwilach oderwaliśmy się od siebie słysząc dźwięk telefonu piłkarza. Wyjął go z kieszeni, a ja w tym czasie zdjęłam buty, które jeszcze na sobie miałam i skierowałam się w stronę ogromnego salonu. Marco po chwili do mnie wrócił z dwoma szklankami soku i usiadł na przeciwko mnie.
- No, to jaką masz dla mnie niespodziankę? - zapytałam z ciekawością.
- Jutro, razem z naszą całą paczką lecimy na Hierro. - odpowiedział jednym tchem
-Gdzie?
- Na Hierro. To najmniejsza z Wysp Kanaryjskich, góry,słońce, piękne widoki i te sprawy...
- No to lećcie.
- Nie kochanie, nie zrozumiałaś mnie. Ty też lecisz. Razem z nami. - na te słowa pokręciłam głową.  
- Marco, posłuchaj. Mnie nie stać na takie wycieczki...
- Madzia, przestań. Przecież to oczywiste, że ja stawiam. - odpowiedział spokojnie i stanowczo.
- Nie,ja tak nie chcę. 
- To już postanowione i koniec. Nawet nie próbuj się sprzeciwiać. Będzie fajnie. Poznasz resztę piłkarzy i ich dziewczyny. W prawdzie Ania ani Tugba, z którymi dobrze się znasz nie lecą, bo spędzają święta u siebie w kraju, ale poznasz Ann, z którą na pewno złapiesz dobry kontakt. To dziewczyna Mario, on też leci. 
- No tak, nic dziwnego, nawet wakacje musicie spędzać razem. - zaśmiałam się. - No dobrze polecę.
- No i super.- usiadł koło mnie i objął mnie ramieniem. - Nie mogę się doczekać. 
- Słuchaj, ale ja w takim razie muszę koniecznie udać się na zakupy! - wstałam z kanapy i ruszyłam w stronę wyjścia. - Pójdziesz ze mną, doradzisz mi, idziemy.- zarządziłam, co spotkało się z wielkim zaskoczeniem u mojego chłopaka. 
-No proszę, niby taka grzeczna, a jaka apodyktyczna! - zareagował, kręcąc głową. Zaśmiałam się i rzuciłam w niego czapką. - A co dokładnie będziesz kupować? Bo jeśli bikini, to ja bardzo chętnie Ci pomogę...
- Bikini w pierwszej kolejności! - zaśmiałam się. 
- No to idziemy! - wyszliśmy z domu i skierowaliśmy się w stronę mojego auta. 


Po kilkugodzinnych zakupach i niezliczonych wygłupach Marco, uświadomiłam sobie dwie rzeczy: pierwsza - mój chłopak nie jest do końca sprawny umysłowo ( no bo kto normalny gada do manekina ? , myli przebieralnie, wprawiając w niemałe zawstydzenie półnagą kobietę tam stojącą?) oraz druga - zakupy z nim to istne piekiełko. Myślałam, że tylko kobiety latają po sklepach jak szalone, ale myliłam się. Marco wybierał spodnie prawie trzy kwadranse, nie mogąc się na żadne zdecydować. W końcu nie kupił żadnych, bo uznał, że są zbyt - jak on to określił - ,,gejowskie". Zażartowałam, że w takim razie, idealnie się dla niego nadają, co spotkało się z oburzeniem z jego strony. Nie odzywał się do mnie przez całe pięć minut, udawał obrażonego i usiadł na pufie po środku sklepu, zakładając nogę na nogę. Miałam z niego niezły ubaw. Tak się zaangażował w to nic niemówienie, że nawet nie zareagował, kiedy podeszła do niego miła pani pracująca w sklepie z pytaniem w czym może pomóc. W końcu jednak mu przeszło.  Ja za to kupiłam klasyczne, czarne rurki, szorty, kilka t-shirtów i oczywiście trzy komplety bikini, przy których wyborze zeszło mi najwięcej czasu.  Poszliśmy jeszcze na szybki obiad do restauracji. Umówiłam się z blondynem, że pojawię się na lotnisku o 9.00, tak jak wszyscy. Podwiozłam go pod dom, pożegnaliśmy się i wróciłam do siebie, aby się spakować.
Walizki miałam praktycznie uszykowane, bo nie zdążyłam ich do końca rozpakować z powrotu z Polski. Szykowanie bagażu zajęło mi czas do późnych godzin wieczornych. Kiedy wszystko było już gotowe, wzięłam szybką kąpiel i położyłam się spać. 

Następnego dnia punktualnie o 9.00 pojawiłam się na lotnisku. Zobaczyłam stojącego Marcela Schmelzera ze swoją partnerką i Svena Bendera z dziewczyną.Nie miałam okazji wcześniej się z nimi poznać. Stanęłam kilka metrów od nich i  uznałam, że poczekam na Marco. Po kilku minutach przyjechał również Mats Hummels z Cathy. Podeszli do piłkarzy i rozmawiali śmiejąc się. Kiedy Cathy mnie zauważyła, zawołała mnie do nich i wyjaśniła kim jestem. Chwilę później pojawiła się reszta piłkarzy ze swoimi kobietami, przyjechał również Marco. 
Po kilkugodzinnym locie  byliśmy na miejscu. Po wyjściu z samolotu uderzyło w nas gorące powietrze. Nasza cała jedenastka zgromadziła się przed lotniskiem i podziwiała piękne widoki. Po chwili dołączył do nas Mario ze swoją Ann. Poznaliśmy się i razem ruszyliśmy w stronę hotelu, który miał znajdować się niecały kilometr od naszego aktualnego położenia. Marco cały czas rozmawiał z Mario na każdy możliwy temat, a ja szłam koło nich nic się nie odzywając, tak samo jak Ann. Szczerze? Nie sądzę, żebyśmy złapały ze sobą wspólny język. Niestety, wygląda mi ona na zadufaną w sobie gwiazdkę. Po dziesięciu minutach dotarliśmy pod luksusowy budynek. Odebraliśmy karty do pokoju i okazało się, że ja i Marco będziemy dzielić pokój wraz z Mario i jego dziewczyną, która kiedy się o tym dowiedziała, urządziła niemałą histerię. Reus wywrócił oczami i zaprowadził mnie do naszego pokoju, który robił ogromne wrażenie. 
- Musisz się przyzwyczaić, ona taka jest. Ale tak na prawdę to bardzo fajna dziewczyna i do tego bardzo rozmowna. - powiedział otwierając walizkę w poszukiwaniu okularów przeciwsłonecznych. 
- Rozmowna? Przez całą drogę do hotelu nie odezwała się do mnie jednym słowem. - musiałam przerwać, bo właśnie się pojawiła razem z Mario, który targał wszystkie bagaże. Z dumną miną rzuciła się na swoje łóżko i zaczęła narzekać, że chłopcy mogli wybrać hotel, w którym każda para miałaby swój pokój. 
- Kochanie, ale przecież to nic takiego, nie dramatyzuj. - próbował uspokoić ją Goetze. 
Nie miałam zamiaru tego wysłuchiwać, więc otworzyłam swoją walizkę, wyjęłam bluzkę na ramiączkach i krótkie spodenki i poszłam do łazienki, aby się przebrać.   
- Marco, szczerze Ci powiem stać Cię na kogoś lepszego. - usłyszałam Ann.
- Słucham? - prawie krzyknął.
- Ann, skarbie, proszę Cię. Nie znasz Magdy, więc jej nie oceniaj. - wtrącił się Mario. 
Wyszłam z łazienki, z impetem zamykając drzwi. Nie miałam zamiaru dać się jej poniżać. 
- A ty co? Masz się za kogoś lepszego?! - rzuciłam jej wrogie spojrzenie.
- Kochana... Do pięt mi nie dorastasz. - odpowiedziała spokojnie. 
- Przynajmniej mam coś w głowie. Nie tak jak ty, pustą przestrzeń. - odgryzłam się. 
- Dosyć tego! - krzyknął Mario. 
- Kochanie, możemy zamienić się z Svenem i Lisą? Oni przyjdą tutaj, a my pójdziemy do Matsa i Cathy? - zwróciłam się do Marco. 
- Dobrze, pójdę zapytać.Chodź ze mną.
Na szczęście wszyscy się zgodzili. Po kilkunastu minutach ja i Reus byliśmy w innym pokoju z bagażami. 
- Wcale Ci się nie dziwię kochana, też nie mogę znieść tej całej Ann. Cholernie działa mi na nerwy. - powiedziała Cathy, kiedy zostałyśmy same. Chłopcy poszli na plażę, a my miałyśmy do nich dołączyć. 
- Będę musiała jej unikać. - zaśmiałam się. 

                                                                      ***
 Pół godziny przed rozpoczęciem Nowego Roku wszyscy zaczęli zbierać się na ogromnym tarasie wsłuchując się w rytm muzyki lecącej z dużych głośników. Kilka minut przed dwunastą rozpoczął się pokaz sztucznych ogni. Kiedy zegar wybił 12 wznieśliśmy toast. Udaliśmy się do klubu i spędziliśmy tam większą część nocy. Około czwartej nad ranem lekko nietrzeźwi wróciliśmy do hotelu i postanowiliśmy odespać tę wspaniałą noc. Mogę spokojnie stwierdzić, iż był to jeden z najlepszych Sylwestrów w moim życiu!
_______________________________________________________________

Happy New Year!!! :)


sobota, 28 grudnia 2013

Rozdział XVI

Święta minęły nam szybko i w rodzinnej atmosferze. W pierwszy dzień świąt wpadłam na pomysł, żeby napisać do Anki na facebooku, wyjaśnić jej całą sytuację i poprosić o numer do Marco. Niestety, pewnie z powodu całego świątecznego zamieszania i natłoku innych wiadomości z życzeniami, odpisała mi dopiero dzień później. Szybko wpisałam numer w telefon mamy i zadzwoniłam. 
- Cześć Marco! Przepraszam, że dzwonię dopiero teraz, ale zostawiłam telefon w Dortmundzie. - powiedziałam, kiedy odebrał.
- Wiesz jak się o Ciebie martwiłem ?! Nie odzywałaś się tyle czasu, nie odbierałaś telefonu. Nie mogłaś zadzwonić wcześniej?
- Nie znałam Twojego numeru, dopiero dzisiaj Ania mi go wysłała. Przepraszam...
- Dobra, nie rozmawiajmy o tym. Jak tam święta? - zmienił temat.
- Świetnie, aż boję się wejść na wagę. A u Ciebie?
- Też fajnie. Tylko tęsknię za Tobą bardzo. Kiedy masz samolot? - zapytał
- Jutro o 10. 
- To będę na Ciebie czekał po jedenastej. 
- Dobrze. Słuchaj, muszę kończyć...
- Jasne, powiedz mi tylko do kiedy masz wolne w pracy?
- Umówiłam się z szefem, że wrócę 8 stycznia, a coś się stało?
- Nie, tak tylko pytam. To do zobaczenia jutro. Kocham Cię. 
- Ja Ciebie też. Pa! - powiedziałam i rozłączyłam się.
                                                                       
                                                                               ***

Następnego dnia pożegnałam się z rodzicami i wsiadłam do auta z walizkami. Na lotnisko miał mnie zawieźć Maciek. Ponieważ był wczesny ranek, panował jeszcze półmrok. Widoczność była ograniczona z powodu gęstej mgły. Po ponad godzinie byliśmy na miejscu. Wysiadłam z samochodu i ruszyłam do bagażnika po bagaże.
- Nadal jesteś na mnie zła za to, że powiedziałem rodzicom o Reusie? - zapytał wyciągając walizkę.
- Trochę... Chociaż w sumie to dobrze, że mnie wyręczyłeś. - zaśmiałam się.
- Musisz mnie koniecznie z nim poznać następnym razem. 
- Spoko. To trzymaj się.I nie jedź za szybko! Pa! - pomachałam mu i odeszłam.
Kilka godzin później wylądowaliśmy w Dortmundzie. Po odebraniu bagażu skierowałam się w stronę parkingu w poszukiwaniu samochodu Marco. Nigdzie nie mogłam go znaleźć. Nagle usłyszałam jak ktoś woła moje imię. 
Odwróciłam się i zobaczyłam... Marvina. 
- Cześć. Co Ty tu robisz?- spytałam zaskoczona jego obecnością.
- Szef powiedział mi, że dzisiaj wracasz, więc chciałem Cię przywitać i z Tobą pogadać. Nie odbierałaś telefonu, sprawdziłem loty,dzisiaj jest tylko jeden, więc pomyślałem, że na pewno lecisz tym samolotem i przyjechałem. 
- Dzięki, ale...miał na mnie czekać chłopak. - odpowiedziałam szukając wzrokiem piłkarza.
- No to Cię wystawił. Widocznie coś było od Ciebie ważniejsze... Nie przejmuj się, może pójdziemy do tej restauracji i coś zjemy ? 
- Nie Marvin, on na pewno zaraz będzie, pewnie coś mu wypadło. Może innym razem. - nie wierzyłam w to, że Marco mógłby mnie wystawić, chociaż z każdą chwilą coraz bardziej zaczynałam w to wierzyć. 
- Oj Madzia, nie bądź naiwna. Jeśli na Ciebie nie czekał wcześniej, to już się nie pojawi. - powiedział z aroganckim uśmiechem i się do mnie zbliżył. Złapał mnie za rękę i chciał pocałować, ale się mu wyrwałam.
- Co ty robisz?! Puść mnie. - krzyknęłam, zwracając uwagę innych ludzi.
- Możemy pogadać? Mam Ci coś ważnego do powiedzenia. 
- Daj mi spokój! - warknęłam i złapałam za walizki.  
- Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo. Do zobaczenia w pracy kochana! - poszedł w stronę swojego samochodu i pomachał mi, kiedy odjeżdżał.
Byłam oszołomiona jego zachowaniem. Nigdy wcześniej w pracy nic takiego nie robił. Kierowałam się w stronę postoju taksówek ze łzami w oczach. Nagle usłyszałam jak ktoś za mną biegnie. Przestraszyłam się, że to Marvin. Odwróciłam się i ujrzałam Marco, który po chwili mocno mnie przytulał.
- Myślałam, że już mnie wystawiłeś...
- Madzia, nigdy w życiu. Klopp przedłużył nam trening, a potem jeszcze korki i dlatego się spóźniłem. Przepraszam. - tłumaczył się. 
- W sumie mamy wyrównane rachunki. Ja nie odbierałam telefonu, Ty się spóźniłeś. - zaśmiałam się.
- No właśnie, wiesz jakie myśli mi do głowy przychodziły? Martwiłem się.
- Dobrze, już nie rozmawiajmy o tym. 
- Jedziemy do mnie czy do Ciebie? - zapytał, zabierając moją walizkę.
- Do mnie. - skierowaliśmy się w stronę samochodu. - A moglibyśmy po drodze wejść do sklepu, bo przecież nie mam nic do jedzenia?
-Oczywiście kochanie. - odpowiedział.
Po kilkudziesięciu minutach otworzyłam drzwi mojego domu. Weszliśmy z moją ogromną walizką i dwoma torbami z zakupami. Zakupy położyłam w kuchni na stole i zaczęłam je rozpakowywać, wstawiając wcześniej wodę na herbatę dla mnie i Marco. Cały czas gnębiła mnie sprawa Marvina, jego zachowanie było dla mnie bardzo dziwne. Musiał zauważyć to Reus, bo zapytał:
- Czy mi się wydaje, czy jesteś jakaś smutna?
- Wydaje Ci się. - odpowiedziałam krótko, chowając jogurt do lodówki. 
- Chyba jednak nie. Co się stało? Coś u Ciebie w domu, w Polsce?- pytał.
- Nic się nie stało. Po prostu jestem zmęczona. - nie chciałam mu mówić nic o Marvinie. Przynajmniej narazie. Usiadłam na jego kolanach i szeroko się uśmiechnęłam. Marco chciał mnie pocałować, ale szybko wstałam, chcąc się z nim trochę podroczyć. 
- Tak długo Cię nie widziałem i jeszcze przede mną uciekasz? - zaśmiał się.
- Nie uciekam tylko robię herbatę. 
- To chodź tu do mnie. - znowu usiadłam na jego kolanach i gorąco go pocałowałam, jednak na tym się nie skończyło, bo po kilku chwilach byliśmy w sypialni. 
- Jesteś pewna? - zapytał
- Tak...

piątek, 27 grudnia 2013

LIEBSTER BLOG AWARD

LIEBSTER BLOG AWARD 

Na początku bardzo chciałam podziękować Footballer ,  ,  i   za nominację. Jest to najlepsza motywacja i nagroda za prowadzenie bloga :) ję do 

A więc :

Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego blogera , który uznał , że to co robisz , robisz dobrze :) Po odebraniu  nominacji należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby , która cię nominowała. Następnie ty wybierasz 11 osób ( poinformuj je o tym ) oraz zadajesz im 11 pytań .
NIE WOLNO NOMINOWAĆ BLOGERA , KTÓRY CIĘ NOMINOWAŁ . 



Odpowiedzi 

 
1.Co jest dla ciebie w życiu najważniejsze ?
Rodzina, miłość, przyjaźń, zaufanie, pasja.
2.Co robisz, gdy w twoim życiu pojawiają się problemy i nie potrafisz sobie z nimi poradzić ?
Szukam sposobu, który mógłby je rozwiązać, szukam pomocy u przyjaciół.
3.Ile prowadzisz blogów?
Jeden.
4.Osoba która jest dla ciebie wzorem do naśladowania to 
Jan Paweł II.
5.Od jak dawna piszesz ?
Od kilku miesięcy.
6.Jesteś kibicem ?
Oczywiście! :)
7.Lubisz czytać książki? Jak tak to napisz tytuł ulubionej.
Lubię czytać, dlatego czytam ich wiele i nie potrafię wskazać jednej ulubionej. Na pewno mogę polecić ,,Z tęsknoty za Judy".
8.Największe marzenie ?
Obejrzeć mecz Borussii na żywo. 
9.Co motywuje Cię do pisania ?
Dużo rzeczy, np. wiele komentarzy.
10.Wymarzony chłopak ? 
Wysoki, przystojny, z pasją i dużym poczuciem humoru. 

Odpowiedzi 
1.Twój ulubiony klub to?
Borussia D. , Skra Bełchatów. 
2.Blog który przypadł ci najbardziej do gustu?
vesperdreams.blogspot.com
3.Twój ulubiony piłkarz?
M. Reus.
4.Dlaczego go lubisz? (piłkarza z pytania wyżej)
Posiada niezwykły talent i umiejętności. 
5.Co skłoniło cię do napisania bloga?
Czytałam wcześniej inne blogi i pomyślałam, że fajnie byłoby coś również stworzyć. 
6.Od kiedy interesujesz się piłką nożną ?
Od wielu lat. 
7.Co jest twoją pasją?
Sport, muzyka.
8.Wierzysz w miłość?
Oczywiście! :)
9.Chciałabyś mieć w przyszłości męża piłkarza?
Tak, aczkolwiek wiąże się to z wieloma wyrzeczeniami.
10.Wolisz iść z chłopakiem który ci się podoba na randkę czy oglądać mecz swojej ulubionej drużyny w np. lidze mistrzów?
Zawsze można to jakoś pogodzić, np. obejrzeć mecz razem :)
11.Wolisz grać czy oglądać piłkę nożną?
Oglądać.

Odpowiedzi 
1. Czym jest dla ciebie twój blog?
Miejscem, gdzie mogę przelać swoje myśli i pomysły.
2. Co robisz w wolnym czasie?
Piszę bloga, oglądam TV, spotykam się ze znajomymi.
3. Twoim zdaniem, jaki dzień jest dla Ciebie najważniejszy w roku?
Oj, jest ich wiele nie potrafię wybrać tego jedynego.
4. Twój ulubiony cytat?
,,Nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło być gorzej"
5. Jakich masz idoli?
K. Ignaczak.
6. Jakie masz plany na przyszłość?
Dostać się do dobrej szkoły, skończyć studia.
7. Masz ulubioną książkę? Jak tak to jaką?
Czytam ich wiele, więc nie potrafię wybrać tej jedynej. 
8. Jakim klubom bądź klubowi kibicujesz?
Borussia D., Skra Bełchatów.
9. Co zachęciło Cię do pisania bloga?
Czytałam wcześniej inne blogi i pomyślałam, że fajnie byłoby coś również stworzyć. 
10. Ulubione sporty?
Siatkówka, piłka nożna, piłka ręczna, tenis, skoki narciarskie.

Odpowiedzi  
1. Jak masz na imie i ile masz lat?
Magdalena, 16.
2. Od jak dawna blogujesz?
Od kilku miesięcy.
3. Jakim klubom kibicujesz?
Borussia D., Skra Bełchatów.
4. Od jak dawna im kibicujesz?
Od kilku lat. 
5. Dzięki komu, bądź dlaczego zaczęłaś interesować sie piłką nożną?
Dzięki rodzicom, bratu.
6. Czym jeszcze się interesujesz?
Siatkówką, skokami, tenisem,muzyką. 
7. Jaka jest Twoja ulubiona piosenka obecnie?
,,Juliet"
8. Opisz siebie w 3 słowach.
Odpowiedzialna, punktualna, uparta.
9. Jakie są Twoje marzenia?
Obejrzeć mecz Bvb na żywo, mieć dobrą pracę. 
10. Co sądzisz o sezenowcach?
Często się zastanawiam co myśleć o takich osobach. Uważam, że są one fałszywe i niewierne. 

Odpowiedzi 
1.Miasto które chciałabyś zwiedzić ?
Dortmund, Londyn, Rzym.
2.Ulubiona piosenka?

,,Juliet"
3.Ulubiony przedmiot?

Jeśli chodzi o przedmiot jako lekcję to chemia.
4.Najlepszy piłkarz to...?

CR7
5.Jakie drużynie kibicujesz?

BVB
6.Największe marzenie?

Obejrzeć mecz Bvb na żywo
7.Ile masz lat?

16
8.Twoje imię?

Magdalena
9.Ulubione sporty?

Siatkówka, skoki, tenis,piłka nożna. 
10.Najgorsza rzecz jaka zrobiłas w życiu to ?

Było ich wiele, nie potrafię wymienić jednej.
11.Ile masz blogów?

Jeden.

Nominuję :
http://marcoreus-loveme.blogspot.com/
http://this-could-be-paradisee.blogspot.com
http://problemy-doroslego-zycia.blogspot.com
http://milosc-ktora-nigdy-nie-zgasnie.blogspot.com
http://zakochana-na-zaboj-w-robercie.blogspot.com
http://wiezienieswojejmilosci.blogspot.com
http://miloscczyrozsadek.blogspot.com

Pytania :
1.Jaka była najgłupsza rzecz jaką zrobiłaś w życiu? 
2. Czym dla ciebie jest miłość?
3. Na co zwracasz uwagę u chłopaka?
4. Masz jakąś tajemnicę, którą zabierzesz do grobu?
5. Jakie miejsce na ziemi chciałabyś zwiedzić?

6. Ulubiona książka?
7. Jaki jest Twój autorytet?
8. Jeśli miałabyś możliwość być na kilka dni inna osobą, kogo byś wybrała?
9. Jakie epitety najlepiej Cię opisują ?
10. Wymarzony zawód?
11.Piosenka, której najczęściej słuchasz/ którą możesz polecić?

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Rozdział XV

Obudził mnie dzwonek do drzwi. Spojrzałam na zegarek i uświadomiłam sobie, że za 30 minut muszę być na lotnisku. Domyśliłam się, że do drzwi dzwoni Marco, który miał po mnie przyjechać. Pobiegłam otworzyć. Wpuściłam piłkarza do środka, prawie bez żadnego przywitania i pobiegłam z powrotem do sypialni, żeby się ubrać. Na szczęście wczoraj przygotowałam sobie rzeczy, więc zaoszczędziłam kilka minut na stanie przed szafą. Kiedy wróciłam do kuchni Marco siedział przy stole i przyglądał mi się z uśmiechem. 
- Co by było gdybym przyjechał o 10, tak jak mi kazałaś? Nie zdążyłabyś. 
- Zapomniałam nastawić budzik. Dziękuję, że przyjechałeś wcześniej.
Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 9.55. Uznałam, że zjem coś w samolocie i poszłam założyć kozaki i kurtkę. Marco zaniósł moją walizkę do swojego samochodu, a ja zamknęłam dom. Ruszyliśmy. 
- Wiesz, tak sobie myślę, że jednak mogłem przyjechać później, wtedy byś nie zdążyła na samolot i została ze mną. - powiedział, kiedy staliśmy na światłach.
- Poleciałabym następnym. - odpowiedziałam krótko. 
Po prawie dwudziestu minutach byliśmy na lotnisku. Kiedy piłkarz wyjął moją walizkę z samochodu zrozumiałam, że będzie mi bardzo brakować towarzystwa Reusa podczas świąt. 
- Dziękuję Ci bardzo i do zobaczenia. 
- Nie ma za co. Poinformuj mnie kiedy dokładnie będziesz miała powrotny samolot, to Cię odbiorę.
- Jasne, będę dzwonić. Muszę już iść...Cześć!
- Zaczekaj! - złapał mnie delikatnie za nadgarstek - po pierwsze zaraz będą święta, a ja bardzo głupio czuję się z tym co wczoraj zrobiłem i nie chcę żebyśmy się tak rozstali. A po drugie chcę się z Tobą porządnie pożegnać. - przytulił mnie, a potem pocałował. 
- Nie martw się, nic się wczoraj nie wydarzyło, co mogłoby zrujnować nasze relacje. Wszystko jest w porządku. - uśmiechnęłam się szczerze. - A teraz muszę iść, bo w końcu nie zdążę. Wesołych Świąt! - pomachałam do blondyna na odchodne i weszłam do budynku. 
Niedługo po tym siedziałam w samolocie i leciałam do Polski. W Katowicach na lotnisku mieli odebrać mnie rodzice. Kiedy dolecieliśmy chciałam zadzwonić do mamy, aby dowiedzieć się w którą stronę mam się kierować.Przeszukałam cały bagaż podręczny i już chciałam otwierać walizkę, kiedy przypomniało mi się, że komórka została w Dortmundzie na szafce nocnej. W całym zamieszaniu zapomniałam zabrać telefonu. Usiadłam na walizce i schowałam twarz w dłonie. Obiecałam Marco, że będę codziennie dzwonić i co teraz? Jak się z nim skontaktuję? Nie znam jego numeru, ani nawet Anki czy Lewego. Drugim problemem było odnalezienie samochodów rodziców. Parking przy lotnisku duży, walizka ciężka, robi się ciemno, a tak na prawdę mogą stać gdzieś na uboczu. Na szczęście pamiętałam numer do mamy i poprosiłam przechodzącą obok mnie panią o pożyczenie na chwilę telefonu, który chowała do torebki. Niestety, spojrzała się na mnie jak na największego wroga i odpowiedziała:
- Pewnie, ,,pożyczenie" , a telefonu już więcej nie zobaczę. 
Zrezygnowana udałam się do budynku, poprosiłam panią stojącą przy wielkim bufecie o telefon. Była bardzo miła i nawet zaproponowała mi herbatę. Zadzwoniłam do mamy i dowiedziałam się gdzie mam iść. Dopiłam herbatę, podziękowałam z uprzejmość i poszłam we wskazaną przez mamę stronę. Po kilku minutach zobaczyłam nasz samochód. Szeroko się uśmiechnęłam i przywitałam się z rodzicami. 
-Zostawiłam telefon w Dortmundzie. - powiedziałam, gdy jechaliśmy w stronę domu. 
- Nie przejmuj się, nie powinien być Ci potrzebny. Przecież są święta, nikt z pracy nie będzie Ci zawracał głowy. - powiedział tata.
-Jasne, tylko, że są inne osoby nie związane z pracą, z którymi chciałabym mieć kontakt. - odpowiedziałam, może niezbyt miło, ale moi rodzice chyba uważają, że ja tam tylko pracuję i w ogóle nie mam znajomych.
Dalsza droga do domu upłynęła nam w znacznie milszej atmosferze. Opowiadałam rodzicom o swoim życiu w Niemczech, jednak nie wspominając nic o Marco. Kiedy dojechaliśmy do domu był już wieczór. Zmęczona wzięłam prysznic i przygotowywałam z mamą kolację. Późnym wieczorem z pracy wrócił Maciek. Kiedy zasiedliśmy do stołu z szatańskim uśmiechem i iskierkami w oczach zwrócił się do rodziców spoglądając na mnie kątem oka:
- A czy Madzia pochwaliła się Wam, że ma chłopaka? I to nie byle jakiego, tylko gwiazdę niemieckiego futbolu? - właśnie w takich momentach uświadamiam sobie, że rodzeństwo wcale nie jest takie fajne.
- Przecież mówiłam ci, że to tylko mój przyjaciel! - wycedziłam przez zęby do brata. 
-Przyjaciel?- zapytał retorycznie i poszedł po laptopa, leżącego na szafce. - A ze wszystkimi przyjaciółmi się całujesz? 
Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Rodzice skierowali na mnie wzrok, a Maciek pokazał im zdjęcie, na którym Marco mnie obejmuje i kilka innych, na których się całujemy. 
- Zabiję cię! Nie masz swojego życia? - warknęłam, kiedy przewijał kolejne strony z naszymi fotografiami. On tylko się uśmiechnął. 
Nie przejęłam się tym, że rodzice dowiedzieli się o Marco, tylko byłam zła, że powiedział im o tym Maciek. W sumie szybko o tym zapomniałam i razem z mamą posprzątałyśmy po kolacji. Ustaliliśmy co trzeba jeszcze kupić na jutrzejszą Wigilię i poszłam do swojego dawnego pokoju. Martwiła mnie tylko jedna rzecz - obiecałam Reusowi, że do niego zadzwonię. Myślałam nad tym, jak się z nim skontaktować, ale nic nie przychodziło mi do głowy.  
_________________________________________________________
Krótki, ale jest ! :D
Z racji, że kolejny rozdział pojawi się po świętach chcę życzyć Wam zdrowych, spokojnych świąt. Niech ten czas będzie przepełniony radością i miłością. Mam nadzieję, że pod choinką znajdziecie to o czym marzycie :)

P.S. Przez przypadek usunęłam wszystkie komentarze :D Nie wiecie, czy nie da się tego przywrócić ? :D
CZYTASZ=KOMENTUJESZ! :)

środa, 18 grudnia 2013

Rozdział XIV

Szliśmy ulicami Dortmundu. Robiło się już ciemno, błyszczały tylko kolorowe światełka pozawieszane na drzewach i choinki. 
- Marco, chodzi o to, że ja też czuję do Ciebie coś więcej po za tym, że bardzo Cię lubię...- powiedziałam zatrzymując się.
On tylko się uśmiechnął, położył dłoń na moim policzku i mnie pocałował. Staliśmy tak przez kilka minut, nie zważając na otaczających nas ludzi. 
- Bardzo Cię kocham. - powiedział Marco i złapał mnie za rękę. 
Było bardzo zimno, więc ruszyliśmy w stronę mojego domu. Zaprosiłam piłkarza do środka i zrobiłam nam gorącej herbaty. Mojego brata nadal nie było w domu. Chciałam do niego zadzwonić, ale zobaczyłam, że przysłał mi sms'a :
     ,,Plany się zmieniły, musiałem wyjechać wcześniej. Do zobaczenia w                      domu."

- Wyjeżdżasz gdzieś? - zapytał blondyn, kiedy zobaczył walizki, w które pakowałam swoje rzeczy na święta do Polski. 
- Tak, święta spędzam w Polsce. Pojutrze mam samolot. - ujrzałam smutek w oczach Marco. 
- A nie możesz zostać tutaj? Mam spędzić święta bez Ciebie? - zapytał.
-Na to wygląda, nie mogę zostać. W Polsce jest moja rodzina, bardzo dawno nie widziałam swoich rodziców. Nie ma opcji żebym nie przyjechała na święta. To tylko kilka dni. Przecież i tak Ty masz swoją rodzinę i myślę, że będzie lepiej jeśli te święta spędzimy osobno.
- Właśnie to byłaby doskonała okazja żeby Cie przedstawić mojej rodzinie. - złapał mnie za rękę i posadził na swoich kolanach.
- A ja myślę, że jest jeszcze na to za wcześnie. Będziesz jeszcze miał okazję. - powiedziałam i go pocałowałam.
- Będę codziennie do Ciebie dzwonić. I będę bardzo tęsknić. Kiedy wrócisz? 
- Pewnie jakoś po Nowym Roku... - odpowiedziałam
- Co?! - zapytał zdziwiony - Dopiero?
-No dobrze, postaram się wrócić przed  Sylwestrem i spędzimy go razem, co ty na to? 
- Świetnie! A gdzie Twój brat?
- Ma do załatwienia kilka spraw w Kolonii. Chcesz jeszcze herbaty?
- Nie, dziękuje.
Usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć i ujrzałam Anię.
- Cześć..., mam nietypowe pytanie. - powiedziała prosto z mostu
- Cześć. No dawaj.
- Nie poszłabyś ze mną pobiegać ? - zapytała
-Bardzo chętnie, ale... mam gościa. - w tym momencie podszedł do nas Marco i przywitał się z Anią.
- To ja już sobie pójdę - powiedział. Założył kurtkę, dał mi szybkiego buziaka w policzek i wyszedł. Anka stała z przepraszającą miną.
- Chyba Ci go wypłoszyłam, przepraszam. Nie chciałam Wam przeszkodzić, myślałam, że jesteś sama.
- Nic się nie stało.  - odpowiedziałam, chociaż byłam trochę zła na sąsiadkę, bo chciałam jeszcze trochę pogadać z Reusem. 
Zaprosiłam Anię do środka i poszłam się przebrać. Założyłam grube legginsy, bluzę i na to cieńszą kurtkę. Włożyłam białe adidasy do biegania i czapkę na głowę. Razem z Anną pobiegłyśmy wzdłuż naszej ulicy, a potem skręciłyśmy w stronę parku. Po prawie trzech kwadransach biegu, zatrzymałyśmy się i zrobiłyśmy sobie odpoczynek. 
- Fajna z Was para. - powiedziała niespodziewanie moja towarzyszka
- Nie rozumiem. -odpowiedziałam i poczułam, że się czerwienię. Cieszyłam się, że jest ciemno i nie będzie mogła tego zauważyć.
- No mówię o Tobie i Marco. Idealnie do siebie pasujecie. 
- E tam. - nie chciałam nikomu na razie mówić o tym, że jesteśmy razem. Zapomniałam tylko poprosić o to Reusa. - Porozmawiajmy o czymś innym. 
Droga powrotna z parku zajęła nam kilkanaście minut. Prawie w ogóle nie rozmawiałyśmy, skupiając się na biegu. Kiedy dotarłyśmy na naszą ulicę, pożegnałyśmy się i każda poszła do swojego domu. Byłam bardzo zmęczona, ale zadowolona, że w końcu zrobiłam coś dla siebie. Zrobiłam sobie kolację i poszłam spać. 
Następnego dnia obudził mnie dzwonek do drzwi. Szybko się ubrałam i poszłam otworzyć. Za drzwiami stała Ania.
- No jak mogłaś mi nie powiedzieć?! - zapytała, a raczej krzyknęła z szerokim uśmiechem
- O czym? 
-No o Tobie i Marco! - mówiła z entuzjazmem
- Skąd wiesz?
- Wygadał się Robertowi. W końcu są przyjaciółmi, więc sobie wszystko mówią. Tak się cieszę! - powiedziała i mocno mnie przytuliła. - I życzę Wam dużo szczęścia!
- Dziękuję bardzo i przepraszam, że Ci nie powiedziałam, ale...
- Dobra, nie tłumacz się, najważniejsze, że jesteście razem. - przerwała mi.
- Może napijemy się herbaty? - zaproponowałam
- Z chęcią, ale muszę iść się spakować, bo wieczorem lecę do Warszawy.
- No to Wesołych Świąt, bo już się chyba nie zobaczymy przed Bożym Narodzeniem. - powiedziałam z uśmiechem.
- A no tak, bo Ty też na święta lecisz do Polski? - zapytała.
- Tak, jutro mam samolot.
Złożyłyśmy sobie życzenia, na koniec jeszcze raz się przytuliłyśmy i Anna wróciła do swojego domu. Zrobiłam sobie herbatę i zjadłam śniadanie. Wzięłam jeszcze jakieś witaminy, które kazał mi brać lekarz na wzmocnienie odporności po chorobie. Miałam dzisiaj wolne, ponieważ chciałam na spokojnie przygotować się do podróży. Przed południem pojechałam do sklepu i zrobiłam małe zakupy. Zjadłam obiad w małej, przytulnej knajpce i odwiedziłam jeszcze galerię, w celu zakupu sukienki na święta. Po długim zastanowieniu wybrałam tę. Skromna, elegancka, do tego kupiłam wisiorek i postanowiłam odwiedzić Marco. Nigdy wcześniej u niego nie byłam, ale niedawno podał mi swój adres, a ja jako jego dziewczyna chyba mam prawo do niego pójść. Włączyłam nawigację i przemierzałam ulice Dortmundu. Kiedy dojechałam na miejsce ujrzałam duży, nowoczesny dom. Nie zauważyłam jego samochodu koło domu, więc pomyślałam, że może nie wrócił jeszcze z treningu. Postanowiłam do niego zadzwonić. 
- Hej Marco . Jesteś na treningu?- zapytałam, kiedy odebrał.
- Właśnie miałem do Ciebie dzwonić. Jestem pod Twoim domem, ale chyba Ciebie w nim nie ma. - zaśmiał się.
- No nie ma mnie, bo tak się składa, że ja jestem pod Twoim domem. 
- Serio ? - zaczął się śmiać.
- Tak . To gdzie się spotykamy? - zapytałam
- To poczekaj na mnie, będę za 15 minut.
- Dobrze. - powiedziałam i się rozłączyłam. Wyszłam z samochodu i zaczerpnęłam świeżego powietrza. Na dworze robiło się ciemno. Po kilkunastu minutach zobaczyłam zbliżający się samochód piłkarza. Kiedy dojechał pod dom, wyszedł z auta i mnie pocałował. Weszliśmy do domu. 
-Właściwie to przyjechałam bo chciałam się pożegnać... - powiedziałam zdejmując kurtkę. 
- O której masz samolot? Zawiozę Cię na lotnisko.
- Nie musisz, poradzę sobie.
- Ale chcę. To o której ?
- O 10 muszę wyjechać z domu.
- Nie ma problemu, napijesz się czegoś? - zapytał, kiedy weszliśmy do kuchni.
- Herbaty. 
Napiliśmy się ciepłego napoju i usiedliśmy w salonie. 
- To jak się chciałaś ze mną pożegnać? - zaśmiał się Marco, odstawiając kubek na stolik. 
- No..jeszcze nie wiem...- zaśmiałam się.
Blondyn się do mnie zbliżył i zaczął mnie całować. Kiedy znaleźliśmy się na łóżku, nagle oprzytomniałam i odsunęłam się od Marco. 
- Posłuchaj...ja nie jestem gotowa...- powiedziałam zakładając z powrotem bluzkę.
- Rozumiem, przepraszam,  nie powinienem tego robić.
- Nie przepraszaj, nic się nie stało. - uśmiechnęłam się do niego. - Pójdę już. 
- Madzia zaczekaj, nie tak miało wyglądać nasze pożegnanie. Może posiedzimy, obejrzymy jakiś film, pogadamy ? - zaczął wymieniać.
-Muszę się jeszcze spakować i posprzątać w domu. - wymyśliłam na poczekaniu, sama nie wiem dlaczego. Po tym co się stało jakoś niezręcznie było mi w towarzystwie Marco. Miałam wrażenie, że zrobiłam mu przykrość, choć pewnie tak nie było. 
- Okej, to do zobaczenia jutro. 
- Do zobaczenia. - powiedziałam i szybko wyszłam.

___________________________________________________________
Oglądałyście piłkę ręczną Polska - Francja? Jesteśmy w półfinale!! :)
Co do rozdziału to chyba jakiś dłuższy ;) 

CZYTASZ = KOMENTUJESZ! :)

sobota, 14 grudnia 2013

Rozdział XIII

Weszliśmy do restauracji i zajęliśmy stolik przy dużej, kolorowej, pachnącej choince. Zamówiliśmy danie i rozmawialiśmy o nietrafionych prezentach. 
- Dostałam kiedyś kota z porcelany i doniczkę...- powiedziałam
- Serio  i co z tym zrobiłaś ? U mnie nie było, aż tak źle - zaśmiał się Marco
- Pewnie leży gdzieś na strychu w domu, w Polsce.
Zobaczyliśmy kelnerkę, która niosła w naszą stronę posiłki. Zamówiliśmy jeszcze wino i zabraliśmy się za jedzenie . Opowiadałam piłkarzowi o propozycji Wincklera i magazynie o Borussii.
- To znaczy, że będziemy się częściej widywać? - zapytał, kiedy powiedziałam, że będę brać w nim udział.
- Na to wygląda. - odpowiedziałam.
Kiedy zjedliśmy zaproponowałam, żebyśmy się przeszli. Opuściliśmy budynek i poszliśmy w stronę parku. 
- Będę już wracać, chciałabym jeszcze trochę pogadać z Maćkiem. - powiedziałam, kiedy przeszliśmy prawie dwa kilometry. Rozmawiało nam się świetnie, ale była już prawie 22. 
- Odprowadzę Cię. - powiedział Marco, a ja się zgodziłam, bo nieciekawie wyglądała mi wizja powrotu samemu do domu w nocy.
Ulice były pięknie przystrojone kolorowymi światełkami, które co chwila zmieniały barwę. Ludzie wychodzili ze sklepów z wielkimi torbami, wszystkie centra handlowe były świątecznie ubrane, a z głośników leciały kolędy. Ja i Marco mijaliśmy właśnie ogromną choinkę, w centrum Dortmundu. Przystanęliśmy na chwilę, aby się jej przyjrzeć. Była piękna.Poszliśmy w stronę mojej ulicy. Gdy byliśmy przy moim domu piłkarz złapał mnie za rękę. 
- Magda, muszę Ci coś powiedzieć. - spojrzałam na niego pytająco
- Chciałem to zrobić wcześniej, ale stchórzyłem...
- No mów wreszcie! - zaśmiałam się zniecierpliwiona
- Kocham Cię...- powiedział.
Objął mnie w pasie  i pocałował. Najpierw delikatnie, potem trochę mocniej. Oszołomiona odwzajemniłam pocałunek. Zupełnie się tego nie spodziewałam. 
- Marco... - pokręciłam głową - muszę to wszystko przemyśleć...
-Rozumiem. Będę czekać. Do zobaczenia. - pomachał mi i odszedł.

Weszłam do domu i zobaczyłam brata oglądającego telewizję. Podeszłam do niego i jeszcze raz go przytuliłam. 
- No, to opowiadaj co słychać w Polsce. 
Maciek opowiedział o rodzicach i o swojej nowej pracy. Rozmawialiśmy do późna, kiedy miałam iść się kąpać zapytał:
- A ty... masz tutaj kogoś ?
- Nie rozumiem... - domyśliłam się, że mówił o Marco, ale chciałam uniknąć tematu
- Chodzi mi o tego chłopaka, za którym pobiegłaś... Coś cię z nim łączy? 
- A co ty taki ciekawski ? Czy ja cie wypytuję o Twoje dziewczyny? - zaśmiałam się
 - Czasami tak i ja ci wtedy odpowiadam, więc myślę, że ty też mi odpowiesz. 
- No to źle myślisz braciszku. - rzuciłam w niego poduszką i poszłam do łazienki.
- Czyli jednak coś cię z nim łączy! - krzyknął
- Tak! Tylko przyjaźń! - odpowiedziałam z łazienki, choć do końca nie byłam przekonana do tych słów. Po tym co Marco mi dzisiaj powiedział, uświadomiłam sobie, że też czuję do niego coś więcej. 
- Mhmm, jasne. - usłyszałam w odpowiedzi, postanowiłam to zignorować.
 Nalałam sobie wody do wanny i wygodnie się w niej ułożyłam. Zaczęłam myśleć o tym co się dzisiaj wydarzyło. Nie mogłam w to uwierzyć. 

- Cześć, jak się spało? - przywitałam się z bratem następnego dnia.
- Doskonale. - odpowiedział smarując kanapkę masłem. - A ty idziesz dzisiaj do pracy?- Tak. Za pół godziny muszę być w studiu, potem jadę z Marvinem - tym kamerzystą, na trening Borussii.
- Noo, to powiem Ci, że ciekawą masz tę pracę. 
- Bardzo ciekawą. Idę się ubrać. - powiedziałam, kierując się w stronę sypialni 
Kiedy się już ubrałam i uszykowałam, zjadłam kanapkę przygotowaną przez Maćka i wypiłam wcześniej zrobioną herbatę. Wzięłam torebkę i założyłam kurtkę. Po kilkunastu minutach byłam w pracy. Od razu poszłam do Wincklera, aby dowiedzieć się o swoim nowym zadaniu. Szef opowiedział mi co mam dokładnie robić i poinformował o tym, że przed 10 mam być razem z Marvinem na treningu Bvb, a potem mam przeprowadzić wywiady z piłkarzami.

Kilkanaście minut przed dziesiątą byłam na boisku treningowym drużyny z Dortmundu. Marvin zostawił mnie z kamerą i pojechał jeszcze załatwić kilka spraw. Zajęłam miejsce przeznaczone dla dziennikarzy i fotografów. O 10 na murawę wyszli piłkarze. Lewandowski od razu mnie zauważył, pomachał mi i krzyknął coś do Marco, który od razu na mnie spojrzał. Odwróciłam wzrok i szukałam Marvina, który miał nagrywać trening. 
- Cześć. - podszedł do mnie Reus. 
- Cześć. - odpowiedziałam cicho.
- Przepraszam Cię za to wczoraj. Po prostu nie mogłem się powstrzymać. 
-Nie przepraszaj. Musimy pogadać. - w tym momencie na boisko wszedł Klopp i zawołał wszystkich piłkarzy. - Zadzwonię do Ciebie.
- Dobrze. - powiedział i pobiegł w stronę trenera.

W połowie treningu przybiegł zdyszany Marvin. 
- Straszne korki były, jeszcze jakiś wypadek po drodze. Musiałem jechać okrężną drogą. - szybko mówił i włączył kamerę.Po treningu przeprowadziłam wywiady, pytałam o formę i kontuzje w zespole. Później, wraz z Marvinem wróciłam do studia i zaczęliśmy montować wszystkie materiały. Szło nam to niezwykle mozolnie, więc poprosiliśmy kilku ludzi z działu montażu, aby się tym zajęli. Po południu wróciłam do domu i od razu zadzwoniłam do Marco. Maćka nie było. Z piłkarzem umówiłam się jeszcze na dzisiaj. Chciałam iść na spacer i wszystko mu wyjaśnić. 
Kilka minut po szesnastej usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć i tak jak się spodziewałam,za drzwiami stał piłkarz. Kazałam mu chwilę poczekać. Napisałam Maćkowi kartkę, że powinnam wrócić na kolację, ubrałam się i wyszłam z Marco.

środa, 11 grudnia 2013

Rozdział XII

W poniedziałek czułam się znacznie lepiej. Praktycznie bolało mnie tylko gardło i miałam lekki kaszel. Postanowiłam jednak nie wychodzić jeszcze z domu. Zaczęłam przygotowywać się do powrotu do pracy. Przygotowywałam wszystkie dokumenty i materiały. Zbierałam informacje o Borussii, ponieważ muszę wiedzieć o niej wiele więcej, jeśli chcę brać udział w programie o niej. Jadnak przeszukując internet, nie znalazłam wiadomości, które były by mi pomocne. Pomyślałam, że może Winckler posiada więcej informacji o klubie, lub wie gdzie mogłabym je znaleźć. Wzięłam telefon i zadzwoniłam do niego. 
- Dzień dobry szefie, dzwonię w sprawie tego magazynu, który ma być emitowany w naszej stacji. Szukam właśnie bieżących wiadomości o Borussii, ale znajduję tylko jej daleką historię...Nie wie Pan, gdzie mogłabym znaleźć więcej informacji? Może któryś z pracowników ma jakieś dokumenty? - zapytałam
- Z tego co pamiętam Rasha Braun i Emile Kanis przygotowywały kiedyś reportaż, ale raczej nie mają wielu materiałów. Radzę Ci jechać do klubu i tam poszukać. Na pewno udzielą Ci wszystkich informacji. Mają bardzo fajnego rzecznika prasowego. 
- Dobrze, dziękuję. 
- Słyszę, że lepiej się czujesz, ale jeśli nie jesteś do końca zdrowa to nie jedź dzisiaj, przecież to nie takie pilne.
- Tak, ale wolę mieć wszystko gotowe, kiedy wrócę do pracy. 
- Jak uważasz, ale uważaj, żeby nie zaziębić się jeszcze bardziej. Do zobaczenia.
- Do widzenia szefie.
Nie lubiłam odkładać spraw na później. Wolałam mieć wszystko zrobione od razu, a później spokój. Dlatego też założyłam kurtkę i jednak postanowiłam jechać do klubu. Wcześniej sprawdziłam, że wszelkich informacji udzielają w biurze, które znajduje się przy boisku treningowym. Spisałam adres na kartkę. Wyszłam z domu grubo ubrana i ruszyłam samochodem. Po około 20 minutach byłam na miejscu. Wzięłam na wszelki wypadek dowód osobisty, dokumenty i plakietkę, że jestem dziennikarką. Pewnie inaczej nie chcieliby ze mną rozmawiać. 
Zaparkowałam i weszłam do budynku. Przywitał mnie ochroniarz, któremu podałam wszystkie dokumenty. Po ich sprawdzeniu pozwolił mi wejść. Zapytałam go od razu, gdzie znajdę rzecznika Borussii. Wytłumaczył mi dokładnie, a ja udałam się we wskazanym kierunku. Zapukałam do drzwi. Ruszyłam klamką, ale były zamknięte. Podeszłam do okna, przez które widać było trenujących piłkarzy. Ujrzałam również Reusa, który razem z Marcelem ganiał Matsa. Podeszłam jeszcze raz do drzwi i dopiero wtedy ujrzałam kartkę z informacją, że rzecznik zaczyna pracę o 11.00. Czyli za pół godziny. Nie opłacało mi się wracać do domu, więc postanowiłam pooglądać sobie trening. Niestety, po kilku minutach piłkarze zeszli z boiska. No tak, Marco coś wczoraj narzekał, że musi wcześnie wstać, bo trening na 9.00. Położyłam wszystkie swoje kartki, które przyniosłam na parapecie i poszłam w stronę długiego korytarza. Szłam, oglądając wiszące na ścianach zdjęcia z przed kilkudziesięciu lat. Zeszłam jakimiś schodami w dół i na kogoś wpadłam. 
- Magda?!
-Oo, Nuri... Hej. - uśmiechnęłam się
- Cześć, co Ty tu robisz? - zapytał
-Przyszłam dowiedzieć się kilku rzeczy. Będę brać udział w magazynie o Borussii. 
- Cześć Madzia. - z dużych, metalowych drzwi wyszedł Marco.
- Cześć. - odpowiedziałam
- Lepiej się czujesz? 
- Tak, już mi prawie przeszło.
-To ja was zostawię i pójdę się przebrać - powiedział Nuri.
- Marco... chciałam Ci bardzo podziękować...
- Mi? Za co ?
- Za to, że gdy byłam chora to mnie odwiedzałeś i w ogóle...Więc w ramach rewanżu, może dałbyś się zaprosić na kolację?
- Bardzo chętnie. Powiedz tylko gdzie i kiedy. 
- Jutro o 18? We Florianie?
- Ok, super. Muszę już lecieć. Do zobaczenia!
-Pa! - powiedziałam i wróciłam pod pokój rzecznika.
Zapukałam do drzwi. Otworzył mi mężczyzna średniego wzrostu, ok. 40 lat. Przedstawiłam się i powiedziałam w jakiej sprawie przyszłam. Był bardzo uprzejmy i przekazał mi wszystkie materiały. Po kilkunastu minutach byłam w drodze do domu. Kiedy dotarłam uświadomiłam sobie, że nie mam w co się jutro ubrać. Zjadłam więc obiad i pojechałam na zakupy. Kupiłam czarną sukienkę i szpilki tego samego koloru. 

Następnego dnia myślałam tylko o spotkaniu z Marco. Dzień wcześniej umówiliśmy się, że przyjdzie po mnie i razem pójdziemy na kolację. Z mojego domu do Floriana jest zaledwie kilkanaście minut drogi pieszo. O 17 zaczęłam się ubierać. Lekko pofalowałam włosy i zrobiłam makijaż. Kilka minut przed 18 założyłam kozaki i kurtkę, wzięłam torebkę i wyszłam z domu. Czekając na Reusa ujrzałam idącego w moją stronę z walizką... mojego brata! Podbiegłam do niego i rzuciłam mu się na szyję. Tak bardzo za nim tęskniłam! 
Kątem oka spostrzegłam Marco, który ze smutną miną zawrócił, kiedy nas zobaczył. Rzuciłam Maćkowi klucze i kazałam mu wejść do domu. Obiecałam, że później wszystko mu wyjaśnię  i pobiegłam za piłkarzem.
- Marco, zaczekaj!- odwrócił się w moją stronę, ale się nie zatrzymał. - Poczekaj! - krzyknęłam.
- Dlaczego to robisz? Po co mnie zapraszasz, dajesz mi znaki, że jesteś wolna, a tak na prawdę masz chłopaka? Po co robisz mi nadzieję? - zapytał z wyrzutem w głosie.
- A kto powiedział, że mam chłopaka? 
- Przecież widziałem jak się z jakimś przytulałaś.
- To był mój brat, a nie chłopak. I myślałam, że już trochę się poznaliśmy, więc jest mi bardzo przykro, że pomyślałeś o mnie w ten sposób. Nie jestem osobą dwuulicową. - odwróciłam się i wracałam do domu. Byłam trochę zła na Marco, że tak mnie osądził, nie znając tak na prawdę sytuacji.- Magda, stój! Przepraszam, nie wiedziałem. - powiedział, łapiąc mnie za nadgarstek. - To jak, idziemy na tę kolację?
- No dobra. - westchnęłam. 

_________________________________________________
Dzisiaj mecz! :) Jaki wynik przewidujecie? 
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!

sobota, 7 grudnia 2013

Rozdział XI


Następnego dnia wcale nie czułam się lepiej. Po śniadaniu wzięłam leki i wypiłam wapno, którego nie cierpiałam. Włączyłam telewizor, w którym co chwilę leciały świąteczne reklamy. W ogóle panował już bardzo świąteczny nastrój. Kiedy oglądałam mecz siatkówki zadzwonił do mnie Marvin:

- Cześć, jak się czuje nasz chorowitek?  - zapytał wesoło
- Cześć. Nieciekawie. Mam kaszel, boli mnie gardło i mam gorączkę. Nawet te silne antybiotyki nie pomagają. 
- Oj, to niedobrze. Nie przejmuj się pracą, leż i odpoczywaj, jak się do końca nie wyleczysz to lepiej zostań w domu, bo jeszcze jakiegoś zapalenia dostaniesz. 
-Wiem, wiem. A kto idzie za mnie na mecz? - zapytałam
- Rasha Braun. Kojarzysz? Brunetka, średniego wzrostu, po trzydziestce?
- Chyba wiem o kogo chodzi. To do zobaczenia. 
- Zdrowiej. Do zobaczenia.
Kiedy skończyłam oglądać mecz, założyłam gruby szlafrok i poszłam do kuchni zrobić jakiś obiad. Jedyne na co miałam siłę to odgrzanie pierogów z serem. Kiedy posprzątałam po posiłku, przyszła do mnie Ania. 
- Jak się czujesz? Przyniosłam Ci napój, który powinien postawić Cię na nogi! Same witaminy. - mówiła jak nakręcona.
- Dziękuję Ci bardzo. Może to mi trochę pomoże. - napiłam się. Czułam mleko, miód, imbir i inne przyprawy.  Smakowało specyficznie, ale nie było złe. 
- Może powinnaś się położyć? Pewnie słabo się czujesz. 
- Trochę boli mnie głowa. Ale może zostaniesz i razem obejrzymy mecz? - zaproponowałam
-Chętnie! Jeśli tylko nie będzie przeszkadzać Ci moje towarzystwo. 
- Nie no co ty. - zaśmiałam się
Porozmawiałyśmy kilkanaście minut i zaczął się mecz. Kilku podstawowych zawodników Borussii nie mogło wyjść na murawę z powodu kontuzji. Ania nie pojechała na mecz, ponieważ zaraz po nim musi jechać na lotnisko, aby zdążyć na samolot do Polski. Ma zgrupowanie przed Mistrzostwami Świata. 
Spotkanie zakończyło się wynikiem 2-2. Piłkarze z Dortmundu nie byli 

zachwyceni wynikiem. Miało być łatwe zwycięstwo nad  FC Nürnberg, a 
tymczasem ledwo wywalczyli remis. Po meczu Ania poszła po walizki i 
pojechała na lotnisko, a ja znów zasnęłam. 

Obudził mnie dźwięk telefonu. Była 19.15. 

-Halo? - powiedziałam zaspanym głosem

-Hej, to ja Marco. Lepiej się czujesz ? - zapytał

- Niezbyt. Tak samo jak wczoraj. A tak w ogóle to nie przejmuj się meczem i tak to wy będziecie Mistrzem Niemiec.

- Skąd wiesz? 
- Kobieca intuicja kochany. Rzadko się myli. 

- Oby teraz się też nie pomyliła. Chce Cię również poinformować, że jutro możesz spodziewać się mnie i Roberta u Ciebie.

- W jakim celu ? 

- Ania wyjechała i kazała nam się Tobą zająć. To znaczy bardziej Lewemu, ale on poprosił mnie o pomoc.

- Dziękuję za troskę, ale jestem duża i potrafię się sobą zająć. 

- Jasne. Jadłaś dzisiaj jakiś porządny obiad?

Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. Odgrzewane pierogi to raczej nie jest porządny posiłek. 

- Mmm... no... ważne, że cokolwiek zjadłam, prawda? 

- Nie, jesteś chora, więc musisz dużo jeść żeby mieć siłę. Przepraszam, muszę kończyć, do zobaczenia jutro. 

- Pa. - powiedziałam i rozłączyłam się.

Było mi bardzo miło, że ktoś się o mnie martwi i mi pomaga, ale nie chciałam nikomu sprawiać problemów. Poszłam zjeść kolację i włączyłam laptopa. Odczytałam wiadomość od brata:

,,Cześć! Co do mojego przyjazdu, to nie będę mógł zostać do świąt. Przylecę tylko na 2 dni, później wracam na ważną konferencję do Polski, więc będziesz musiała przylecieć sama.Rodzice już nie mogą się doczekać :) 
P.S. Zdrowiej szybko! "

Odpisałam kilka zdań i wyłączyłam komputer. Wzięłam gorącą kąpiel i poszłam do łóżka. Z racji tego, że przespałam prawie cały dzień w ogóle nie chciało mi się spać . Uruchomiłam telewizor i oglądałam jakąś komedię romantyczną. Około pierwszej w nocy w końcu zasnęłam. 

Obudziłam się około dziewiątej. Zjadłam śniadanie i założyłam spodnie i T-shirt. Poszłam do łazienki, aby się uczesać i pomalować. Nie chciałam żeby ktokolwiek widział mnie w takim stanie, więc musiałam jakoś ukryć podkrążone oczy. Po ponad kwadransie byłam doprowadzona do przyzwoitego wyglądu. Czułam się lepiej, prawie nie miałam gorączki. 

Około 13 przyszli Marco i Lewandowski. 
- Mamy dla Ciebie obiad! - powiedział Robert, kiedy obaj weszli do środka.
- I to jaki dobry! - dołączył się Reus.
- Dziękuję. - wzięłam naczynie z rosołem i drugi garnek z zapiekanką i chciałam schować do lodówki, ponieważ zwykle obiad jadam po 15.
-A gdzie ty to chowasz?  Zjesz to teraz, przy nas. - zarządził Marco.
- Właśnie, będziemy mieć pewność, że zjadłaś. - zaśmiał się Lewandowski. 
-Jesteście niemożliwi. Dlaczego mi nie ufacie? - zawyłam , na co oni zaczęli się śmiać.
- Jedz, bo wystygnie. 
- No już, już. - wzięłam talerz i nalałam sobie rosołu. Spróbowałam go i był bardzo dobry. 
- No, to przyznajcie się, z której restauracji go macie? Bo nie wierzę, że któryś z was go ugotował. 

- I tu się mylisz. Anka tak mnie wyuczyła, że czasem gotuję lepiej niż moja własna matka.  - powiedział z dumą Robert

- Już się tak nie chwal. - odpowiedział mu Reus.

- Ja się nie chwalę. A co Marco, zazdrościsz mi, że ja umiem ugotować taki 

rosołek, a ty nie, prawda? - zaczął śmiać się Lewy.

- Może i umiesz, ale masz taki sam móżdżek jak ten kurczak, z którego ugotowałeś ten rosół. - odgryzł się Marco.

Chłopaki zaczęli się kłócić na żarty, a ja miałam z nich niezły ubaw. Zjadłam cały obiad, najadłam się jak nigdy. 

- Dobra, my się zbieramy, za pół godziny mamy trening. 
- Dziękuję Wam bardzo jeszcze raz.
-Nie ma za co, sama przyjemność pomagać innym. Do zobaczenia. - powiedział Marco i razem z Robertem wyszli z mojego domu. 

Kiedy zmywałam, zadzwonił do mnie Winckler. Zapytał czy nie chciałabym 
brać udziału w magazynie bundesligi, który jest nagrywany przez naszą 
stację. Moja praca miałaby polegać na robieniu wywiadów z piłkarzami,
 a w przyszłości może poprowadziłabym cały program. Bez wahania zgodziłam się. Chciałam się rozwijać i trafiła mi się idealna okazja, aby to robić. Umówiłam się z szefem na powrót do pracy w środę. Ustaliliśmy, że wtedy przekaże mi resztę szczegółów. Podziękowałam Wincklerowi za zaufanie i zakończyłam rozmowę.
________________________________________________________
Jak narazie przegrywamy 0-1 z Bayerem, ale trzeba być dobrej myśli! :)
Chciałabym Wam rówież podziękować za tyle miłych komentarzy, to na prawdę najlpesza motywacja i nagroda, za prowadzenia bloga. Jesteście kochane! ;*


CZYTASZ = KOMENTUJESZ !! :)