piątek, 25 lipca 2014

42. ,,To koniec, Magdaleno."

Przymierzałam czwartą z kolei sukienkę, nie mogąc zdecydować się, którą wybrać.  O 19 mieliśmy być u Matsa na imprezie. Miałam jeszcze godzinę na zrobienie makijażu i ubranie się. Marco już od piętnastu minut jest gotowy i ogląda telewizję, a ja nadal nie mogę wybrać odpowiedniej kiecki. 
- Kochanie, a może pójdę w tej? - zapytałam pokazując mu wieszak z granatową, prześwitującą sukienkę. 
- O tak, ta jest zdecydowanie najlepsza! - uśmiechnął się i puścił mi oczko.- Skarbie, nie ma znaczenia co założysz i tak będziesz wyglądać pięknie. 
- Dobra, niech będzie ta. - odpowiedziałam i poszłam ją założyć. Potem zrobiłam lekki makijaż i podkręciłam włosy, aby układały się w delikatne fale. Kwadrans przed dziewiętnastą wyjechaliśmy. 
Dom Hummelsa prezentował się świetnie. Na pierwszy rzut oka było widać, że mieszka w nim zamożny człowiek. Z serdecznym uśmiechem przywitała nas Cathy, zapraszając do wielkiego salonu. Słychać było rozmowy, a w tle leciała muzyka. Większość osób już była. Niektórzy pili alkohol, tańczyli, a jeszcze inni siedzieli na dworze przy wielkim, zadaszonym stole. Pogoda sprzyjała spędzaniu czasu na zewnątrz, chociaż zapowiadało się na deszcz. Przywitaliśmy się  z Kevinem, Nurim i jego żoną, Sebastianem i Marcelem. Marco przedstawił mnie Moritzowi i Leo oraz ich dziewczynom. Cała czwórka sprawiała wrażenie bardzo towarzyskich i sympatycznych osób. Około dwudziestej doszli jeszcze ostatni goście, a przyjęcie coraz bardziej się rozkręcało. Marco nadrabiał zaległości z Mo i Leo, a ja poszłam do łazienki. Gdy z niej wyszłam, natknęłam się na Lisę i Sarę. Razem wyszłyśmy na świeże powietrze i usiadłyśmy na ławce. Tutaj było ciszej i spokojnie mogłyśmy poplotkować. W pewnym momencie dołączyła do nas Cathy z przystojnym, wysokim brunetem. 
- Dziewczyny, poznajcie - to mój brat Mike. - przedstawiła go, a mężczyzna podał każdej z nas rękę i usiadł obok, razem z dziewczyną Hummelsa. 
Rozmawialiśmy o zakończonym właśnie sezonie i o innych sportowych sprawach. Mike wyglądał na człowieka bardzo obeznanego i znającego się na sporcie. 
- Mój kochany braciszek jest dziennikarzem, stąd tyle wie o piłce nożnej. - wyjaśniła Cathy. 
- Naprawdę? To mamy wiele wspólnego, też pracowałam jako dziennikarka.- odpowiedziałam. 
- To wy tutaj sobie porozmawiajcie, a my idziemy po coś do picia. - powiedziała Sara, ciągnąc za rękę Lisę. - Cathy, idziesz nam pomóc? 
- Okej. - powiedziała i poszła za nimi. 
- Pochodzisz z Niemiec? - zapytał mnie Mike. 
- Nie, jestem Polką. 
- To co tutaj robisz? 
- Długa historia... A ty pracujesz w gazecie czy w telewizji? - zmieniłam temat.
- W telewizji, tak jak Cathy, przygotowuję materiały dla Sky Sport. - odpowiedział. W tym samym momencie pojawił się Marco z Matsem. 
- Widzę, że poznałaś już Mike'a. Marco, lepiej uważaj, to straszny podrywacz. - zaśmiał się Hummels. Marco tylko lekko się uśmiechnął i usiadł obok mnie. Mike szybko się ulotnił i zostawił nas samych. 
- Nie wiedziałam, że Cathy ma brata. 
- Często go nie ma, z tego co słyszałem często jest w trasie z powodu swojego zawodu. 
- Wiesz, chyba pójdę się czegoś napić. Zaraz wracam . - powiedziałam i poszłam do kuchni po wodę, ponieważ w salonie było tylko wino i cola. 
Otworzyłam butelkę i szukałam szklanki. W pewnym momencie drzwi uchyliły się i do pomieszczenia wszedł Mike. Uśmiechnęłam się i zapytałam:
- Nie wiesz gdzie twoja siostra trzyma szklanki? 
- Niestety nie, ale mogę zaoferować ci coś innego...- odparł, zbliżając się do mnie. Pomyślałam, że  robi sobie ze mnie żarty i zaśmiałam się, lecz kiedy dzieliły nas centymetry, cofnęłam się, opierając się o ścianę. 
- O czym ty mówisz? - zapytałam. Dotknął mojej twarzy, a ja odepchnęłam jego rękę. 
- Przecież wiem, że tego chcesz... Nie ma go tutaj, nie martw się. - powiedział ściszonym głosem. 
- Nie chcę, odsuń się. - powiedziałam stanowczo, ale on ani drgnął. Wręcz przeciwnie, zaczął mnie całować. Próbowałam go odepchnąć, ale to nic nie dało. Zobaczyłam w drzwiach Marco, który widział tę sytuację. Odwrócił się i szybko wyszedł. Uwolniłam się z uścisku Mike'a i pobiegłam za blondynem. Wychodził właśnie z posesji. 
- Marco, zaczekaj! - krzyczałam, ale on się nie zatrzymywał. W końcu go dogoniłam i złapałam za rękę. 
- Jak mogłaś? - odwrócił się i spojrzał na mnie oczami pełnymi bólu. 
- To on...Marco... ja nie chciałam... - nie mogłam wydusić z siebie słowa. 
- To koniec, Magdaleno. - powiedział, wsiadł do samochodu i szybko odjechał. Nie miałam nawet siły zaprotestować i wytłumaczyć całej sytuacji. Stałam w osłupieniu kilka chwil, a następnie wróciłam do środka po torebkę i skierowałam się w stronę pobliskiego parku. Nigdy nie byłam w takim stanie. Z moich oczu, niczym wodospad, płynęły łzy. Niebo było coraz bardziej zachmurzone i zaczęło płakać razem ze mną. Teraz byłam już cała mokra. Deszcz z minuty na minutę padał jeszcze bardziej. Usiadłam na ławce, nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić, w sumie było mi wszystko jedno. 
-Magda?! - w pewnej chwili usłyszałam kobiecy głos. Podniosłam głowę i zobaczyłam biegnącą dziewczynę. Była to Nina, znajoma z redakcji, u której mieszkałam, gdy w bloku była awaria. - Co ty robisz w tej ulewie, oszalałaś? - mówiła głośno, chcąc przekrzyczeć deszcz. Wzruszyłam tylko ramionami i schowałam twarz w dłonie. - Wstawaj, nabawisz się jeszcze jakiegoś przeziębienia! Złapała mnie za rękę i pociągnęła za sobą. - Co ty wyprawiasz? W ogóle co tutaj robisz? Coś się stało? - zasypywała mnie pytaniami. 
- Leć do domu, poradzę sobie. - odpowiedziałam krótko. 
- Mowy nie ma i tak jestem już cała mokra. - pokazała na swoją bluzę, która rzeczywiście była przemoczona. - Pójdziemy do mnie. - zarządziła, a mi się coś przypomniało. 
- Nina, zostawiłam torebkę na ławce... Muszę po nią wrócić. - powiedziałam przez łzy, a ona głośno westchnęła.
- Okej, zaczekaj tutaj, ja pobiegnę, bo ty w tych szpilkach będziesz szła godzinę. - oznajmiła i szybko ruszyła w stronę ławki. Czekałam aż wróci, lecz nagle poczułam uderzenie w tył głowy. Upadłam i straciłam przytomność. 
________________________________________________________
Baaaardzo dziękuję za nominację do Liebster Blog Award, ale niestety na razie nie mam czasu, żeby to ogarnąć. Przy okazji przepraszam, że dawno nie było rozdziału, ale jakoś kompletnie nie mogłam się zebrać. Przynajmniej jest jeden plus - coś zaczęło się dziać ! :)

CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)



czwartek, 3 lipca 2014

41. ,,Jesteś zazdrosny..."

Następnego dnia, gdy się obudziłam, Marco już nie było. Pewnie pojechał na trening, w końcu już prawie dziesiąta. Zjadłam śniadanie, ubrałam się i zaczęłam wypełniać kolejne dokumenty. Do jutra powinnam się ze wszystkim wyrobić. W pewnej chwili zadzwonił mój telefon.Zanim go znalazłam pod stertą papierów, ktoś się rozłączył. Spojrzałam na wyświetlacz i zobaczyłam nieodebrane połączenie od Ann. Szybko oddzwoniłam, przypominając sobie o jej wczorajszym spotkaniu z Rehmannem.
- No i jak? - spytałam, kiedy odebrała.
- Musimy się spotkać. - odpowiedziała krótko.
- Nie dam rady, Ann. Mam masę pracy.
- Nie zajmę ci dużo czasu. - prosiła.
- No dobra, przyjedź do domu Marco. - uległam.
- Jesteś sama? - zawahała się.
- Tak, Marco jest na treningu. - zakończyłam rozmowę i czekałam na modelkę. Przyjechała taksówką po kwadransie i od razu zażyczyła sobie kawy. 
- To, co podają w tych hotelach, woła o pomstę do nieba.- westchnęła siadając przy stole.
- Opowiedz mi o tym spotkaniu. - ponagliłam ją.
- Na razie nic specjalnego nie załatwiłam, ale jestem na dobrej drodze. Ten facet to jedna, wielka zagadka. Nie bardzo wiem jak mam go podejść. Niby widać, że łatwo go omotać i błyska naiwnością, ale z drugiej strony boję się, że może to być tylko taka poza. W końcu niemożliwe, żeby taki naiwniak kręcił takie interesy. 
- A może jego coś łączy z Alex? - zaczęłam głośno myśleć.
- Nie wydaje mi się. Powiedziałam mu, że chcę kupić budynek, ale nie wydawał się być zainteresowany. Dopiero, gdy usłyszał kwotę jaką mogę za niego dać, to zwrócił uwagę. Widać, że leci na kasę...
- Na czym w końcu stanęło? 
- Na tym, ze ma zastanowić się nad moją propozycją i dać mi odpowiedź.
- Co jeśli się nie zgodzi? - zapytałam.
- Nie przyjmuję takiej wersji. - nagle usłyszałyśmy jak ktoś wchodzi do domu. Oczywiście był to Reus. 
- Witaj Marco. - powiedziała Ann z szerokim uśmiechem. 
- Cześć. - odpowiedział zaskoczony jej obecnością. Odłożył torbę i pocałował mnie w policzek. - Co cię tutaj sprowadza? - zapytał podejrzliwie.
- Biznes, Panie Reus. Przy okazji odwiedzam starych znajomych. - odpowiedziała z tajemniczym uśmiechem. 
- Nie wiedziałem, że robisz interesy. - zaśmiał się, siadając z nami przy stole. Miałam nadzieję, że nie będzie nic wspominał o tym, co wczoraj mu powiedziałam. 
- No widzisz, mam wiele zdolności. Będę się już zbierać. - powiedziała i ruszyła w stronę wyjścia, zabierając po drodze torebkę i sweter. - A, byłabym zapomniała! Jak jechałam, to widziałam takiego gościa, który się tu  kręcił. Wyglądał jakby czegoś szukał. - spojrzałam na blondyna z niepokojem.
- To na pewno jakiś paparazzi, ciągle tutaj łażą. - odparł spokojnie. Chciałam zapytać Ann, jak wyglądał, ale ona rzuciła tylko krótkie ,,Trzymajcie się" i już jej nie było. Bałam się, że to mógłby być Marvin, ale nie dałam tego po sobie poznać. Uśmiechnęłam się do Marco i wróciłam do papierów. 
- Może później gdzieś wyskoczymy na obiad? - zaproponował.
- Dobry pomysł, nie zdążę nic ugotować. 
- Mamy zaproszenie na imprezę, pojutrze. - powiedział, siadając na kanapie, obok mnie. 
- Do kogo? - zapytałam, nie odrywając się od dokumentów. 
- Do Matsa. Sezon się skończył, Mats jak co roku robi wielkie przyjęcie i zaprasza mnóstwo osób. Poznasz Leo, Moritza i resztę chłopaków, którzy już nie grają w Borussii. 
- Leo? To ten śliczny chłopak o brazylijskich korzeniach? - podniosłam brwi, uśmiechając się. 
- Nie, to ten przeciętnej urody facet o brazylijskich korzeniach. - poprawił mnie, śmiejąc się. - Przecież on wcale nie jest przystojny...
- Może dla ciebie. - odpowiedziałam. - Ma dziewczynę ? - zapytałam poważnie, powstrzymując śmiech.
- Co to za pytanie? - odpowiedział, udając obrażonego. 
- Jesteś zazdrosny...
- Wcale nie! No dobra, może trochę...
- Wiedziałam! - zaśmiałam się i mocno go przytuliłam. - Kocham cię. 
- Ja ciebie też.