Całą noc przesiedziałam na twardym krześle, prawie nie przestając płakać. Zastanawiałam się czy mnie szukają, czy Marco wie o całej sprawie, kiedy mnie odnajdą i czy w ogóle będzie miało to miejsce. Miałam nadzieję, że policja trafi na jakieś poszlaki, które doprowadzą ich do tego miejsca. Marvina i Dominica, bo tak nazywał się drugi mężczyzna nie było. Nie wiedziałam co mam robić i zaczęłam krzyczeć najgłośniej jak potrafiłam. W ścianie, która znajdowała się na prawo, nie było okna, tylko same metalowe kraty. Pomyślałam, że może za drzewami znajduje się jakiś dom i może ktoś mnie usłyszy. Jednak nie przyniosło to pozytywnego skutku, wręcz odwrotnie. Po kilku minutach do domu wpadł Marvin, od razu dając mi w twarz.
- Zamknij mordę! - krzyknął, a do moich oczy napłynęły łzy. Przyłożył mi do ręki scyzoryk i lekko przejechał po gołym ramieniu. Poczułam strumyk ciepłej krwi. - Jeszcze raz tak zrobisz, a twoja twarz już nie będzie taka idealna. - powiedział już zupełnie innym tonem i wyszedł. Teraz ból sprawiała mi nie tylko rozcięta ręka, ale również plecy, nogi i nadgarstki, które cały czas uciskał gruby sznur. Siedziałam, szukając sposobu ucieczki. Zębami próbowałam przegryźć sznur, który łączył krzesło i kaloryfer, ale był zbyt gruby. Jednak była to jedyna możliwość szukania sobie ratunku, więc zamierzałam ją kontynuować.
***
Reus powiadomił trenera kadry o tym, co się wydarzyło. Dzisiaj miał wyjechać na zgrupowanie przed mundialem, ale postanowił, że nie wyjedzie z Dortmundu, dopóki nie odnajdzie Magdaleny. Przekazał Loewowi, że nie byłby w stanie trenować i dawać z siebie stu procent, ponieważ w jego głowie cały czas siedzi sprawa z ukochaną. Szkoleniowiec na szczęście zrozumiał całą tę sytuację, ponieważ w swojej kadrze chce mieć piłkarzy, którzy są w pełni skupieni na Mistrzostwach Świata. Nie obyło się jednak bez próby przekonania Marco do przyjazdu. Ten się jednak nie zgodził, więc Loew postawił blondynowi ultimatum. Do końca tygodnia ma wolne, potem, jeśli nie dołączy do drużyny, traci możliwość wystąpienia na mundialu. Reus przystał na ten warunek, jednak nie wierzył, że pojedzie do Brazylii. Oczywiście, miał nadzieję, że Magda odnajdzie się do niedzieli, ale nawet gdyby miało to miejsce, to nie mógłby wyjechać i zostawić jej samej. Chciał poświęcić jej każdą wolną chwilę i obiecał sobie, że jeśli odnajdzie Madzię to nie pozwoli, żeby coś było od niej ważniejsze. Nawet piłka nożna.
O całej sytuacji wiedziała cała kadra piłkarzy, którzy pocieszali blondyna telefonicznie. Marco powiedział również o tym Marcelowi i rodzicom. Jego ojciec nie był zachwycony tym, że blondyn nie poleci na najważniejszą imprezę w jego dotychczasowej karierze.
Piłkarz siedział na tarasie z Marcelem, wpatrując się w kubek kawy. Od czasu porwania, prawie nic nie mówił, czuł się fatalnie. Przed swoim przyjacielem był jednak w stanie trochę się otworzyć.
- Stary, trzeba wierzyć, że policja ją znajdzie. Na pewno są jakieś ślady, popytają ludzi, czegoś się dowiedzą. - pocieszał go brunet.
- Byłem u nich dziś rano, pytałem czy mają jakieś poszlaki. Nic konkretnego mi nie powiedzieli, wydaje mi się, że nic nie wiedzą. Zostawiłem im swój numer i obiecali, że zadzwonią. Wiedzą tylko ode mnie i od Niny, że to prawdopodobnie Marvin.
- Powinni wsadzić go od razu za to, co zrobił jej kilka miesięcy temu.
- Ale tego nie zrobili, bo uznali, że nic takiego się nie wydarzyło. Niewiele brakowało, a jeszcze cała wina spadłaby na mnie, bo kilka razy dałem w mordę temu psycholowi. Nasze prawo jest śmieszne. Na początku w ogóle jej nie chcieli zacząć szukać, bo uznali, że pewnie sama uciekła, z własnej woli. Rozumiesz to ?! Banda idiotów. - bulwersował się blondyn. Marcel otrzymał sms-a i spojrzał niepewnie na blondyna. - Co jest?
- Muszę lecieć... Albo jeszcze trochę zostanę.
- No idź, poradzę sobie.
- No... nie chcę cię zostawiać samego w takim stanie.
- Spokojnie, nic sobie nie zrobię. - odparł Reus.
- No to...trzymaj się i daj mi znać jak będziesz coś wiedział. - Marcel poklepał go po plecach i wyszedł.
Po kilkunastu minutach do piłkarza przyjechali rodzice. Nie był on z tego zadowolony, ponieważ chciał być sam, lecz wiedział, że oni chcą być przy nim i robią to z troski. Chociaż później zmienił zdanie...
- Witaj synu. - przywitał go ojciec. - Musimy porozmawiać. - powiedział poważnie, a za nim do domu weszła matka z zatroskaną miną i reklamówką zakupów. Pocałowała Marco w policzek i cała trójka ruszyła do salonu.
- Kupiłam ci trochę rzeczy, bo chyba nie masz za bardzo do tego głowy, a musisz coś przecież jeść. Tutaj są owoce, warzywa...
- Możesz przestać?! Czy wy na prawdę nie rozumiecie co się stało ?- przerwał jej. - Porwali moją dziewczynę, nie wiem co się z nią dzieje, a ty wyskakujesz mi z jakimiś zakupami? Mamo, to naprawdę jest teraz najmniej ważne! - uniósł się Reus, a jego matka przerwała swoją czynność i usiadła na kanapie, obok ojca, który kazał Marco się uspokoić.
- Posłuchaj... Wiem, że ta dziewczyna była dla ciebie bardzo ważna. Mimo, że jej nie poznałem, wiem, że bardzo ją kochasz. Jednak nie możesz zawalać przez to swojej kariery. Mundial to najważniejsza impreza...
- Nie wierzę... Przyjechaliście tutaj tylko po to, żeby przekonywać mnie do wyjazdu na zgrupowanie? - spytał Marco.
- Nie, ja uważam, że piłka nie jest najważniejsza i powinieneś zostać w Dortmundzie. - odparła matka piłkarza. - Jednak ojciec uważa inaczej...
- Nie masz gwarancji, że ona w ogóle się odnajdzie... Co jeśli nie będzie jej jeszcze kilka miesięcy? Ani nie zagrasz na mundialu, ani nic tutaj nie zdziałasz. - kontynuował tata Marco.
- Skończyłeś?! To teraz ty mnie posłuchaj. Już dawno skończyły się czasy, gdy ty decydowałeś o moim życiu u decyzjach, jakie podejmuję. Podjąłem już decyzję i jej nie zmienię. W tej chwili cały ten mundial mam w dupie...Nie interesuje mnie piłka. Nie chcę zajmować miejsca komuś, kto może zagrać lepiej niż ja, z ,,czystą" głową. Nie mam dla kogo grać... Więc daruj sobie te swoje mądrości i pogódź się z tym, że nie wystąpię na mistrzostwach.
***
Około południa Dominic przyniósł mi bułkę i dał szklankę wody. Byłam głodna, wszędzie czułam ból, a w dodatku było mi zimno. Miałam na sobie sukienkę z niedzielnego przyjęcia, która teraz już w niczym nie przypominała wyjściowej kreacji. Była porozdzierana w niektórych miejscach, brudna i pognieciona, a w dodatku jeszcze wilgotna. Spożyłam ,,posiłek" i postanowiłam czegoś dowiedzieć się od porywaczy.
- Możecie mi w końcu powiedzieć o co wam chodzi?
- Dowiesz się w swoim czasie.- odpowiedział lakonicznie Marvin, wchodząc do pomieszczenia i kończąc jakąś rozmowę telefoniczną. Położył komórkę na szafce i podszedł do mnie. - Na razie będziesz tutaj grzecznie siedzieć.I już więcej nie będziesz podnosić głosu, prawda? Chyba, że chcesz mieć po nas pamiątkę na twarzy... - zaśmiał się szyderczo i razem z Dominiciem wyszli z domu. Po chwili usłyszałam warkot silnika. Pewnie gdzieś odjechali, a ja wróciłam do próbowania przecięcia sznura zębami...
_______________________________________________
18 komentarzy i dodaję następny! :)
piątek, 22 sierpnia 2014
wtorek, 19 sierpnia 2014
43. ,,Spełnisz kilka moich próśb i jesteś wolna."
Ocknęłam się, czując ból głowy. Znajdowałam się w nieznanym mi miejscu. Miałam coś w ustach, co uniemożliwiało mi wydanie dźwięku. Moje ręce były związane, nic nie widziałam. Po chwili zorientowałam się, że jestem w samochodzie. Przypomniałam sobie, że byłam w parku, potem była już tylko ciemność. Byłam bardzo przestraszona, chciałam się wydostać z bagażnika, ale samochód dalej jechał. Zaczęłam kopać nogami i próbowałam krzyczeć. Po chwili poczułam ze pojazd się zatrzymał. W moje oczy uderzyły promienie słońca, które dostały się do wnętrza, gdy wysoki mężczyzna otworzył pokrywę bagażnika.
- Nasza śpiąca królewna się obudziła? - zapytał z ironią, a ja próbowałam się wydostać, lecz on szybko zastąpił mi drogę. Chwilę później ujrzałam Marvina. Wtedy już wiedziałam, że oni obaj chcą mi coś zrobić.
-Pojedziesz z nami. - mówił dalej, nieznany mi mężczyzna.
-Nadal uważasz, że nie mogę mieć cie na wyłączność? - zapytał kpiącym tonem Marvin, podnosząc moją głowę, tak żeby mógł mi spojrzeć w oczy. Byłam przerażona.
***
W tym samym czasie...
Marco siedział w salonie, otwierając kolejną butelkę alkoholu. W tamtej chwili nie miał ochoty żyć. W jednym momencie zawalił mu się cały świat. Kobieta którą niezmiernie kochał, całowała się z innym mężczyzną. I to jeszcze z jakim! Przecież znała go kilkanaście minut! Nie mógł tego pojąć, szukał więc ratunku w napojach wysokoprocentowych. Wiedział, ze jutro będzie nieprzytomny, ale mało się tym przejmował. Nie cieszył się zbliżającym się mundialem, wiedział, ze teraz jego życie będzie pozbawione większego sensu. Jego dziewczyna pokazała mu że to nie piłka może sprawiać mu największą przyjemność, jak było do tej pory.
W pewnej chwili usłyszał natarczywe dzwonienie do drzwi. Był pewien, ze to Magda, więc nie otwierał. Jedak, gdy dzwonek nie przestawał dzwonić, ruszył chwiejnym krokiem. Otworzył drzwi i ujrzał Ninę.
- Jest u ciebie Madzia ? - zapytała ciężko oddychając.
- Nie . - odpowiedział krótko. - Nie ma i nie będzie.- dodał niewyraźnie.
- Marco, nie wiem co się między wami wydarzyło, ale ktoś ją porwał!
- Co ty gadasz? Pewnie poszła sobie ze swoim Mikie'm. Daj mi spokój. - odparł i próbował zamknąć drzwi, ale dziewczyna go powstrzymała, a następnie weszła do środka. Była cała przemoczona. Szybko opowiedziała piłkarzowi całą sytuację. Opisała mężczyznę, który uderzył Magdę, a następnie z nią uciekł. Marco szybko skojarzył fakty i domyślił się że tym mężczyzna może być Marvin.
- Zabiję tego sukinsyna ! - krzyknął łapiąc kurtkę i kluczyki od samochodu.
- Nie możesz nigdzie jechać, jesteś pijany ! - Nina wyrwała mu klucze. - Ja pojadę, tylko powiedz dokąd on mógł ja zabrać.
- Nie mam pojęcia. Trzeba zawiadomić policję.
- Pojadę i wszystko im wytłumaczę, nie ma sensu żebyś jechał w tym stanie ze mną. Dam ci znać.
***
Leżałam związana w zamkniętym bagażniku, jadącego samochodu. Nie miałam pojęcia co Marvin kombinuje, ale modliłam się, żeby udało mi się uciec. Niestety, nie było to takie łatwe. Po kilkudziesięciu minutach auto zatrzymało się, a towarzysz Marvina wyciągnął mnie z pojazdu. Zawiązali mi oczy, nie mogłam zobaczyć gdzie jestem. Mężczyzna ciągnął mnie i popychał,a następnie wprowadził do jakiegoś pomieszczenia i rzucił mnie na krzesło. Odsłonił mi oczy i zaczął przywiązywać, moje już wcześniej skrępowane nogi do mebla. To samo zrobił z rękoma, a następnie przywiązał krzesło do kaloryfera, który wisiał na ścianie.
- Teraz jesteś już tylko moja. I będziesz robić to, co ci każę. - powiedział Marvin, podchodząc do mnie i opierając się o krzesło. Po chwili wyjął mi materiał z ust.
- Czego chcesz?! - wycedziłam.
- Spełnisz kilka moich próśb i jesteś wolna.
- Nic nie spełnię. - odparłam.
- Najpierw tutaj posiedzisz, za to co mi zrobiłaś. Odrzuciłaś moje uczucia, a tego się nie robi. Mówiłem, że pożałujesz, a ja zawszę dotrzymuję obietnic. - odparł z uśmiechem i wyszedł razem z drugim porywaczem. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Było obskurne, z szarych ścian odpadał tynk. Prawdopodobnie był to jakiś stary, opuszczony dom. Kilka metrów od krzesła było zakratowane okno. W zasięgu mojego wzroku były również drzwi wyjściowe, ale nie miałam szans na ucieczkę. Moje kończyny były zasznurowane, a do tego przywiązane do krzesła. Nie miałam pojęcia, czego oni ode mnie chcą, ale postanowiłam, że się nie poddam. Z bezsilności zaczęłam płakać. Nie było też nadziei na to, że ktoś mnie tutaj odnajdzie, z okna było widać tylko las. Pomyślałam, że może Nina, która była ze mną w parku powiadomiła policję, ale pewnie minęło od tamtej pory dużo czasu i ślad po porywaczach zaginął.
***
Chodził po domu, nie mogąc się opanować. W jednej chwili cała złość na Magdę minęła. Czekał na Ninę i żałował, że nie dał jej swojego numeru telefonu. Dziewczyna po pewnym czasie znów pojawiła się w jego domu.
- I co? - zapytał od razu.
- Nic. - wzruszyła ramionami. - Policja niechętnie przyjęła zgłoszenie i obiecali, że będą jej szukać. - odparła, oddając kluczyki blondynowi.
- To wszystko? Przecież on mógł ją zabić...! - krzyknął.
- Uspokój się i przestań tak mówić. - powiedziała stanowczo. - Na razie nie pozostaje nam nic innego jak czekać.
- Na co?! Przecież oni w życiu jej nie odnajdą w ten sposób! Chodź, pokażesz mi miejsce, w którym to się stało. - złapał kurtkę i skierował się w stronę drzwi.
- Ale przecież jest już całkiem ciemno, nic tam nie zobaczysz. - odpowiedziała.
- Chodź! - powtórzył głośniej, a dziewczyna wyszła razem z nim.
- Chcesz prowadzić śledztwo na własną rękę? - zapytała ironicznie w drodze. Szli bardzo szybko, prawie biegli.
- Zrobię wszystko, co w mojej mocy. - odpowiedział.
- Daj spokój, nic nie zrobisz samemu. A może dręczą cię wyrzuty sumienia? - zapytała.
- Nie rozumiem... - spojrzał na nią pytająco.
- Pokłóciliście się wcześniej, prawda?
- Nie chcę o tym rozmawiać. - odrzekł wymijająco.
- Ale dlaczego? Pewnie masz wyrzuty sumienia, że to przez ciebie poszła do tego parku i tam ją porwali.
- Nina, to nie jest twoja sprawa, okej? - podniósł głos. - Stało się, ten idiota pewnie śledził ją od dłuższego czasu i szukał odpowiedniego momentu. Kiedy zobaczył, że jest sama, wykorzystał okazję. Nie zrobiłby tego dzisiaj, to pewnie szukałby kolejnej szansy. Poza tym kocham Magdę i nie pozwolę, żeby coś jej się stało.
Stali w tym samym miejscu, w którym porwali dziewczynę. Miejsce było słabo widoczne, oświetlała je jedynie lampa, znajdująca się parę metrów dalej. Nie było żadnych śladów, niczego co mogłoby ich jakoś naprowadzić.
- Mówiłam, że tu nic nie znajdziemy? - zapytała retorycznie Nina. - Co teraz?
- Nie wiem, Nina. - pokręcił głową piłkarz, siadając na ławce i chowając głowę w dłonie. - Nie wiem.
- Nasza śpiąca królewna się obudziła? - zapytał z ironią, a ja próbowałam się wydostać, lecz on szybko zastąpił mi drogę. Chwilę później ujrzałam Marvina. Wtedy już wiedziałam, że oni obaj chcą mi coś zrobić.
-Pojedziesz z nami. - mówił dalej, nieznany mi mężczyzna.
-Nadal uważasz, że nie mogę mieć cie na wyłączność? - zapytał kpiącym tonem Marvin, podnosząc moją głowę, tak żeby mógł mi spojrzeć w oczy. Byłam przerażona.
***
W tym samym czasie...
Marco siedział w salonie, otwierając kolejną butelkę alkoholu. W tamtej chwili nie miał ochoty żyć. W jednym momencie zawalił mu się cały świat. Kobieta którą niezmiernie kochał, całowała się z innym mężczyzną. I to jeszcze z jakim! Przecież znała go kilkanaście minut! Nie mógł tego pojąć, szukał więc ratunku w napojach wysokoprocentowych. Wiedział, ze jutro będzie nieprzytomny, ale mało się tym przejmował. Nie cieszył się zbliżającym się mundialem, wiedział, ze teraz jego życie będzie pozbawione większego sensu. Jego dziewczyna pokazała mu że to nie piłka może sprawiać mu największą przyjemność, jak było do tej pory.
W pewnej chwili usłyszał natarczywe dzwonienie do drzwi. Był pewien, ze to Magda, więc nie otwierał. Jedak, gdy dzwonek nie przestawał dzwonić, ruszył chwiejnym krokiem. Otworzył drzwi i ujrzał Ninę.
- Jest u ciebie Madzia ? - zapytała ciężko oddychając.
- Nie . - odpowiedział krótko. - Nie ma i nie będzie.- dodał niewyraźnie.
- Marco, nie wiem co się między wami wydarzyło, ale ktoś ją porwał!
- Co ty gadasz? Pewnie poszła sobie ze swoim Mikie'm. Daj mi spokój. - odparł i próbował zamknąć drzwi, ale dziewczyna go powstrzymała, a następnie weszła do środka. Była cała przemoczona. Szybko opowiedziała piłkarzowi całą sytuację. Opisała mężczyznę, który uderzył Magdę, a następnie z nią uciekł. Marco szybko skojarzył fakty i domyślił się że tym mężczyzna może być Marvin.
- Zabiję tego sukinsyna ! - krzyknął łapiąc kurtkę i kluczyki od samochodu.
- Nie możesz nigdzie jechać, jesteś pijany ! - Nina wyrwała mu klucze. - Ja pojadę, tylko powiedz dokąd on mógł ja zabrać.
- Nie mam pojęcia. Trzeba zawiadomić policję.
- Pojadę i wszystko im wytłumaczę, nie ma sensu żebyś jechał w tym stanie ze mną. Dam ci znać.
***
Leżałam związana w zamkniętym bagażniku, jadącego samochodu. Nie miałam pojęcia co Marvin kombinuje, ale modliłam się, żeby udało mi się uciec. Niestety, nie było to takie łatwe. Po kilkudziesięciu minutach auto zatrzymało się, a towarzysz Marvina wyciągnął mnie z pojazdu. Zawiązali mi oczy, nie mogłam zobaczyć gdzie jestem. Mężczyzna ciągnął mnie i popychał,a następnie wprowadził do jakiegoś pomieszczenia i rzucił mnie na krzesło. Odsłonił mi oczy i zaczął przywiązywać, moje już wcześniej skrępowane nogi do mebla. To samo zrobił z rękoma, a następnie przywiązał krzesło do kaloryfera, który wisiał na ścianie.
- Teraz jesteś już tylko moja. I będziesz robić to, co ci każę. - powiedział Marvin, podchodząc do mnie i opierając się o krzesło. Po chwili wyjął mi materiał z ust.
- Czego chcesz?! - wycedziłam.
- Spełnisz kilka moich próśb i jesteś wolna.
- Nic nie spełnię. - odparłam.
- Najpierw tutaj posiedzisz, za to co mi zrobiłaś. Odrzuciłaś moje uczucia, a tego się nie robi. Mówiłem, że pożałujesz, a ja zawszę dotrzymuję obietnic. - odparł z uśmiechem i wyszedł razem z drugim porywaczem. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Było obskurne, z szarych ścian odpadał tynk. Prawdopodobnie był to jakiś stary, opuszczony dom. Kilka metrów od krzesła było zakratowane okno. W zasięgu mojego wzroku były również drzwi wyjściowe, ale nie miałam szans na ucieczkę. Moje kończyny były zasznurowane, a do tego przywiązane do krzesła. Nie miałam pojęcia, czego oni ode mnie chcą, ale postanowiłam, że się nie poddam. Z bezsilności zaczęłam płakać. Nie było też nadziei na to, że ktoś mnie tutaj odnajdzie, z okna było widać tylko las. Pomyślałam, że może Nina, która była ze mną w parku powiadomiła policję, ale pewnie minęło od tamtej pory dużo czasu i ślad po porywaczach zaginął.
***
Chodził po domu, nie mogąc się opanować. W jednej chwili cała złość na Magdę minęła. Czekał na Ninę i żałował, że nie dał jej swojego numeru telefonu. Dziewczyna po pewnym czasie znów pojawiła się w jego domu.
- I co? - zapytał od razu.
- Nic. - wzruszyła ramionami. - Policja niechętnie przyjęła zgłoszenie i obiecali, że będą jej szukać. - odparła, oddając kluczyki blondynowi.
- To wszystko? Przecież on mógł ją zabić...! - krzyknął.
- Uspokój się i przestań tak mówić. - powiedziała stanowczo. - Na razie nie pozostaje nam nic innego jak czekać.
- Na co?! Przecież oni w życiu jej nie odnajdą w ten sposób! Chodź, pokażesz mi miejsce, w którym to się stało. - złapał kurtkę i skierował się w stronę drzwi.
- Ale przecież jest już całkiem ciemno, nic tam nie zobaczysz. - odpowiedziała.
- Chodź! - powtórzył głośniej, a dziewczyna wyszła razem z nim.
- Chcesz prowadzić śledztwo na własną rękę? - zapytała ironicznie w drodze. Szli bardzo szybko, prawie biegli.
- Zrobię wszystko, co w mojej mocy. - odpowiedział.
- Daj spokój, nic nie zrobisz samemu. A może dręczą cię wyrzuty sumienia? - zapytała.
- Nie rozumiem... - spojrzał na nią pytająco.
- Pokłóciliście się wcześniej, prawda?
- Nie chcę o tym rozmawiać. - odrzekł wymijająco.
- Ale dlaczego? Pewnie masz wyrzuty sumienia, że to przez ciebie poszła do tego parku i tam ją porwali.
- Nina, to nie jest twoja sprawa, okej? - podniósł głos. - Stało się, ten idiota pewnie śledził ją od dłuższego czasu i szukał odpowiedniego momentu. Kiedy zobaczył, że jest sama, wykorzystał okazję. Nie zrobiłby tego dzisiaj, to pewnie szukałby kolejnej szansy. Poza tym kocham Magdę i nie pozwolę, żeby coś jej się stało.
Stali w tym samym miejscu, w którym porwali dziewczynę. Miejsce było słabo widoczne, oświetlała je jedynie lampa, znajdująca się parę metrów dalej. Nie było żadnych śladów, niczego co mogłoby ich jakoś naprowadzić.
- Mówiłam, że tu nic nie znajdziemy? - zapytała retorycznie Nina. - Co teraz?
- Nie wiem, Nina. - pokręcił głową piłkarz, siadając na ławce i chowając głowę w dłonie. - Nie wiem.
Subskrybuj:
Posty (Atom)