wtorek, 29 października 2013

Rozdział II

Po przeczytaniu prawie całej książki postanowiłam trochę się przewietrzyć. Założyłam czarne legginsy, malinową bluzę i buty do biegania tego samego koloru. Wychodząc z domu obmyślałam trasę biegu. Udałam się w stronę parku, który był wręcz stworzony
dla osób lubiących jogging. Zrobiłam krótką rozgrzewkę, włożyłam słuchawki do uszu, włączyłam muzykę i ruszyłam.
Podczas robienia przedostatniego okrążenia poczułam, że tracę grunt pod nogami i z impetem uderzam o ziemię. Chciałam się podnieść, ale moja lewa noga mi to uniemożliwiła. Czułam przeszywający ból. Ponowiłam próbę wstania, ale znowu bezskutecznie. Z moich oczu poleciały łzy. Zauważyłam kobietę biegnącą w moją stronę.
- Coś się stało? - usłyszałam 
- Chyba skręciłam kostkę - odparłam przez łzy
W tym samym momencie podbiegła druga kobieta. Mimo ciemności poznałam ją. Była to Anna Lewandowska. Obie pomogły mi wstać.
- Musisz jechać do lekarza, chodź pomożemy ci.
Nie chciałam nigdzie jechać, ale wiedziałam, że bez tego się niestety nie obejdzie.
- Dziekuję za pomoc, nazywam się Magda. - przeszłam na język polski i uśmiechnęłam się.
- Jesteś z Polski? - spytała Anna z zaskoczeniem
-  Tak, w Dortmundzie tylko pracuję. 
W drodze do najbliższego lekarza zdążyłyśmy się lepiej poznać. Okazało się, że druga kobieta to Milena, siostra Lewandowskiego, która przyleciała obejrzeć zbliżający się mecz. Oczywiście pogratulowałam im zdolnego członka rodziny. 
Tak jak przypuszczałam noga była skręcona. Na szczęście nie doszło do przerwania więzadeł stawu skokowego. Lekarz dokładnie ją obejrzał i ją usztywnił. Kazał zrobić okłady, udzielił kilku rad i przez kilka dni zalecił mi jej nie nadwyrężać. No tak, ja to zawsze mam szczęście, auto w warsztacie i skręcona kostka.
- Gdzie mieszkasz ? Odwieziemy cię - Zapytała Ania, gdy wychodziłyśmy ze szpitala
- Halleshestrasse 31 - odpowiedziałam spokojnie
Dziewczyny spojrzały na siebie z niedowierzaniem.
- Naprawdę ? No, to jesteśmy sąsiadkami. - zaśmiała się
- Na to wygląda- powiedziałam i usiadłam w samochodzie.
Cieszyłam się, że ktoś mi pomógł i byłam im za to bardzo wdzięczna, ale z drugiej strony nie chciałam się nikomu narzucać i psuć planów.
Kiedy podjechaliśmy pod mój dom jeszcze raz podziękowałam i o własnych siłach wysiadłam z samochodu. Zaraz po powrocie do domu zrobiłam gorącą herbatę i zimny okład na spuchniętą kostkę. Potem poszłam się umyć i położyłam się spać. Postanowiłam, że rano poinformuję szefa o moim wypadku, a wszystkie artykuły wyślę mailem. 

Obudziłam się po piątej nad ranem czując ból w lewej nodze. Zwlekłam się z łóżka i poszłam po tabletki przeciwbólowe. Wróciłam do łóżka z laptopem, chcąc dokończyć artykuł o zbliżającym się meczu Borussii. Nie mogłam się skupić, przez co wszystko co napisałam od razu usuwałam, ponieważ nie nadawało się do druku. Uznałam, że dokończę to później. 
Udałam się w stronę kuchni z zamiarem zjedzenia śniadania myśląc o wczorajszej sytuacji. Miałam wyrzuty sumienia, że zepsułam dziewczynom plany i musiały poświęcić mi swój wolny czas. Postanowiłam się odwdzięczyć. Pomyślałam, że upiekę jabłecznik. Mimo, że poruszałam się z trudem uszykowałam wszystkie produkty i zabrałam się do roboty. Kiedy ciasto się piekło, ja zadzwoniłam do szefa. Zgodził się na dostarczenie materiałów mailem i dał mi kilka dni wolnego. Po kilkudziesięciu minutach wypiek był gotowy. Postanowiłam odczekać, aż wystygnie. Kiedy wybiła dziewiąta zabrałam ciasto i chcąc podziękować dziewczynom ruszyłam do domu Lewandowskich. Nie spodziewałam się jednak kogo tam zastanę...
_____________________________________________________________
Jest trochę dłuższy, ale jakościowo słabszy od poprzedniego ( tak mi się wydaje). Piszcie, co Wy sądzicie :) . 

niedziela, 27 października 2013

Rozdział I


Zamykając drzwi mogłam lepiej przyjrzeć się moim najprawdopodobniej nowym sąsiadom. Z daleka widać było, że są bardzo bogaci. No bo kogo stać w młodym wieku na duży, piękny, nowy dom i ekskluzywny samochód? 
Opuściłam swoją posesję i ruszyłam do pracy. Pracuję w jednej z dortmundzkich gazet, a dokładniej zajmuję się sekcją sportową. Zawsze marzyłam o pracy dziennikarki. Łatwo nawiązywałam kontakt z ludźmi, a do tego lubiłam pisać różnego rodzaju wypracowania. Jednak uważam, że obecna posada nie jest szczytem moich możliwości. Bardzo chciałabym pracować kiedyś w telewizji, przeprowadzać wywiady lub prowadzić własny program. Narazie jednak to tylko marzenia, mam w końcu dopiero 22 lata.
Punktualnie o 8 zjawiłam się w redakcji. Szef od razu polecił mi napisanie artykułu o zbliżającym się meczu pomiędzy Borussią Dortmund a Hamburgerem SV. Od razu zabrałam się do roboty.Wyszukałam wszystkie potrzebne materiały, włączyłam program i zaczęłam pisać.
Kiedy wracałam z pracy zauważyłam, że ciężarówki z na przeciwka zniknęły, a nowi sąsiedzi właśnie wychodzili z domu. W tym samym momencie dotarło do mnie, że obok będzie mieszkał sam... Robert Lewandowski! Oczywiście z żoną. Szybko przeszłam na drugą stronę ulicy pod swój dom, wyjęłam klucze z torebki i otworzyłam drzwi do domu. Podeszłam do okna, aby upewnić się czy mam rację. Teraz byłam pewna, że to on. Zbyt wiele meczów Borussii się naoglądałam, żeby nie wiedzieć kim jest Lewandowski. Znałam go jeszcze za czasów jego gry w Lechu. Nie miałam nigdy okazji być na meczu, aczkolwiek często można było zobaczyć go na kanałach sportowych, które często oglądałam mieszkając w Polsce. Z resztą jego żonę też kojarzyłam z internetu i telewizji. 
Para złapała się za ręce i zapewne poszli zwiedzać okolicę. Ja tymczasem zrobiłam obiad i miałam zamiar spędzić miłe popołudnie z wczoraj kupioną książką. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Gdy je otworzyłam ujrzałam uśmiechniętego od ucha do ucha Marco Reusa z butelką wina w ręku. Nie, to nie mógł być on! Nie mogłam uwierzyć, że stoi tuż przede mną. Kiedy mnie zobaczył uśmiech zniknął, a na jego twarzy zagościło zmieszanie. Dziwnie musiało to wyglądać - ja stojąca z otwartymi ustami i on z równie dziwnym wyrazem twarzy.
- Cześć, chyba pomyliłem domy, szukam Roberta Lewandowskiego - usłyszałam w języku niemieckim.
- Wprowadził się do domu na przeciwko - w końcu odzyskałam mowę.
- Dzięki - uśmiechnął się i powoli ruszył we wskazaną przeze mnie stronę. 
Po kilkunastu minutach zauważyłam, że pod dom Lewandowskich zaczynają zjeżdżać się samochody, a z nich wsiadają piłkarze z partnerkami. Pewnie gdybym była kilka lat młodsza to stałabym tam z kartką, długopisem i zbierałabym autografy od każdego z nich. Nowi sąsiedzi najwyraźniej postanowili zrobić przyjęcie z okazji przeprowadzki i zaprosili na nie wiele osób. 
____________________________________________
No to jest pierwszy rozdział! :) Mam nadzieję, ze Was nie zanudziłam. Rozdział jest trochę krótki, ale dopiero się rozkręcam. To mój pierwszy blog, więc prosiłabym o motywację w postaci komentarzy (szczerych, jak coś się nie podoba to też piszcie, będę wdzięczna ) ! No, to do następnego ! :)

Czytasz = skomentuj, każda opinia jest dla mnie cenna. 

sobota, 26 października 2013

Prolog

Prolog

Obudził mnie hałas dochodzący z uchylonego okna. Spojrzałam na duży, czarny zegar wiszący na ścianie. Wskazywał siódmą piętnaście. Podeszłam do okna, aby ustalić źródło głośnego dźwięku. Okazało się, że były nim dwie ogromne ciężarówki, które parkowały na przeciw mojej posesji, pod pięknym, dużym domem. Zaraz za nimi przyjechał samochód jaki zawsze chciałam mieć - elegancki, sportowy, czarny mercedes. Wysiadł z niego brunet, a chwilę potem, jak się później okazało, jego żona. Chłopak przypominał mi kogoś, ale nie mogłam skojarzyć skąd go znam. Hałas ustał, a mężczyźni z ciężarówek zaczęli powoli wypakowywać pudła różnej wielkości i zanosić je do domu. Moje rozmyślenia na temat znajomo wyglądającego chłopaka przerwał budzik, który zaczął dzwonić wskazując siódmą trzydzieści, czyli godzinę, o której powinnam wstać alby zdążyć do pracy. Odeszłam od okna i ruszyłam w stronę kuchni aby zjeść śniadanie.  Po posiłku, poszłam do łazienki, ubrałam się, zrobiłam lekki makijaż, moje blond włosy związałam w kitkę i spojrzałam na termometr, który - jak na końcówkę października przystało- wskazywał zaledwie 10 stopni. Założyłam ciepłą kurtkę, kolorową chustkę i beżowe botki na koturnie. Wzięłam torebkę, laptopa i wyszłam z domu.