Leżałam w kałuży krwi, z mojego ramienia strumykiem spływała czerwona ciecz, a Marvin próbował zdjąć moje spodenki. Resztkami sił, jak tylko potrafiłam, starałam się mu to utrudnić.
- Zostaw mnie ! Co ja ci takiego zrobiłam? - krzyczałam.
- Najpierw mnie oczarowałaś, a potem uciekłaś... Tak się nie robi.
- Oczarowałam? Co ty chrzanisz? Traktowałam cię jak zwykłego kolegę. - przycisnął mnie do ziemi i patrzył mi w oczy.
- Ale ja traktowałem cię jak kogoś więcej. Dobrze o tym wiedziałaś, bawiłaś się mną. Teraz ja pobawię się z tobą. - kopnął mnie i zaczął dusić. Krzyczałam ile miałam sił w płucach. W pewnej chwili ktoś wszedł do domu.
- Madzia? Co tu się dzieje?! - ujrzałam Marco. Marvin szybko wybiegł z pokoju i chciał uciekać, ale piłkarz skutecznie go zatrzymał. - Co ty jej zrobiłeś? - przyparł Marvina do ściany podając mi komórkę. - Dasz radę zadzwonić?- zapytał.
- Tak. - odparłam, wybierając alarmowy numer, co nie było łatwe. Moje ręce cały czas się trzęsły, z minuty na minutę byłam słabsza z powodu utraty krwi.
- Wytrzymaj jeszcze chwilę...- wyszeptał Marco. Próbowałam go powstrzymać, gdy zaczął okładać Marvina pięściami, wiedziałam, że może mieć przez to spore problemy. Niestety, nie zdołałam powiedzieć ani słowa, kilka sekund później straciłam przytomność.
***
Obudziłam się w szpitalnym łóżku. Czułam przeszywający ból, moje ręce były oklejone opatrunkami. Ruch uniemożliwiały mi różnokolorowe kabelki, które były podłączone do mojego ciała. Kilka metrów dalej stał Marco, wpatrywał się w okno i chyba rozmawiał z kimś przez telefon. Uśmiechnęłam się szeroko, ciesząc się, że jest przy mnie. Jest mimo tego, że potraktowałam go jak oszusta. Jest mimo tego, że odtrąciłam go. Jest mimo tego, że nie potrafiłam mu zaufać. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że te wszystkie nasze kłótnie to drobnostki, byle co, nic nie znaczące.
- Tato, zrozum nie zostawię jej. - mówił do telefonu.
- Synu, daj sobie spokój! - usłyszałam głos w słuchawce - Nie dość, że cię tak potraktowała to jeszcze nie wiadomo kiedy się wybudzi.- zaraz, zaraz to znaczy, że byłam w śpiączce? - A ty jak głupi przy niej siedzisz i zawalasz treningi. To powinno być teraz dla ciebie najważniejsze! - mówił podniosłym głosem, jak się domyśliłam jego ojciec.
- Ale najważniejsza jest dla mnie Magda, kocham ją i w tym momencie mam gdzieś treningi, rozumiesz?! - odpowiedział Marco i rozłączył się. Patrzył jeszcze w okno, nie zwracając na mnie uwagi. Ja również nie dałam znaku, że się wybudziłam. Jego słowa,które powiedział do telefonu, kompletnie mnie wzruszyły. Z moich oczu poleciały łzy. W końcu piłkarz podszedł do mojego łóżka i zobaczył, że mam otwarte oczy.
- Obudziłaś się! - powiedział z szerokim uśmiechem. - Leżałaś trzeci dzień w śpiączce po ciężkiej operacji... Gdybym mógł, zabiłbym tego...
- Nie kończ. - przerwałam mu. - Marco, nie wiem jak mam ci dziękować. - próbowałam podnieść się, aby go przytulić, ale okropny ból pleców uniemożliwił mi to . Reus pochylił się nade mną i delikatnie mnie pocałował. Mimo strasznego bólu, który czułam niemal w każdej części ciała, było mi tak przyjemnie. Tylko dlatego, że on był obok mnie. - Gdybyś wtedy nie przyszedł... Nie wiem jakby się to skończyło.
- Nie myśl już o tym . Zawołam lekarza, sprawdzi czy wszystko w porządku. - powiedział i wyszedł. Po chwili wrócił wraz z lekarzem, który sprawdził wszystkie czynności, które wykonywała aparatura, do której byłam podłączona. Poprosiłam go o jakieś środki przeciwbólowe. Powiedział, że pielęgniarka zaraz mi je dostarczy, a jutro zostanę skierowana na badania.
- Nie powinieneś być na treningu? -zapytałam, kiedy zostałam sama z Marco.
- Mam tak po prostu jechać na trening, kiedy moja kobieta leży w szpitalu? Nie ma mowy. - odpowiedział.
- Marco, nie chcę, aby twoja kariera przeze mnie ucierpiała. Za kilka dni masz mecz musisz się do niego przygotować! Poza tym słyszałam jak twój ojciec ma do ciebie o to pretensje.
- Moim ojcem się nie przejmuj, on tak zawsze. Uważa, że życie prywatne mogę założyć dopiero, kiedy skończę karierę. Najlepiej po czterdziestce. Jak go poznasz to zrozumiesz. W głębi serca to dobry facet...
- W sumie to nie wiem, czy chcę go poznawać... - zaśmiałam się.
- Nooo wiesz, z teściem kiedyś musisz się zapoznać. - odpowiedział z uśmiechem.
- Ejj, a kto powiedział, że on będzie moim teściem ?
- Przecież to logiczne. A właśnie, zapomniałem, że najpierw muszę ci się jeszcze oświadczyć. - teatralnie uderzył się w głowę, a ja się śmiałam. On zawsze umie poprawić mi humor.
- Ty to masz pomysły, Reus. Chciałabym przypomnieć ci, że na tę chwilę, nie jesteś nawet moim chłopakiem. - zaśmiałam się w duchu, widząc jego minę.
- Uratowałem ci życie, teraz należy mi się twoja ręka! - udawał oburzonego.
- Twój umysł zatrzymał się na etapie, w którym zwierzęta gadają, a rycerze ratują księżniczki? - zapytałam z ironią.
- Nie, ale ty z pewnością jesteś moją księżniczką. I dziewczyną też.
- Niech ci będzie. A tak na poważnie Marco...- spoważniałam. - To teraz zdałam sobie sprawę, że te moje te moje pretensje do ciebie były tak na prawdę beznadziejne. Są niczym w porównaniu do tego, że najpierw ratujesz mi życie, a potem siedzisz tutaj przy mnie.
- Nie, to ja rzeczywiście źle postąpiłem. Nie mówiłem ci o wszystkim, potem wynikały takie głupie sytuacje. Przepraszam.
- Ja też. Szkoda, że musiała zdarzyć się dopiero taka sytuacja, żebyśmy zrozumieli swoją głupotę. Powiedz, co teraz z Marvinem?
- Policja go zabrała, będzie sprawa w sądzie, pewnie go wsadzą. A ja postaram się, żeby gnił tam jak najdłużej.
- Mam nadzieję, że nic takiego mu nie zrobiłeś? -zapytałam dla pewności.
- Trochę go obiłem.Jak będzie chciał się zemścić to założy sprawę przeciwko mnie...
- No i po co to zrobiłeś? Przecież wiesz, że możesz mieć teraz problemy. Jaki ty jesteś nieodpowiedzialny! - westchnęłam i pokiwałam głową.
- Nie mogłem się powstrzymać. Jak cię zobaczyłem, we krwi, taką bezbronną...Cud, że go nie zabiłem.
- No to trzeba poszukać dobrego prawnika... - powiedziałam. - A teraz koniec gadania, jedź na trening!
- Nie, zostanę tutaj z tobą. - odpowiedział.
- Nie ma mowy, w tej chwili, już cię nie ma Reus! - rozkazałam.
- Ale Madzia...
- Juuuuż! - pokręcił głową, pocałował mnie i ruszył w kierunku drzwi.
- Odpoczywaj, wpadnę do ciebie później. - powiedział i wyszedł.
______________________________________________________
Mały jubileusz, bo 30 rozdział :D Z tej okazji jest trochę dłuższy. Mam nadzieję, że tak jak do tej pory będziecie nadal motywować mnie dobrym słowem w licznych komentarzach ! :)
Oczywiście, że będziemy cię motywować! Aż do śmierci xD
OdpowiedzUsuńA tak na poważnie, to część jest rewelacyjna! Po prostu cudo.
Super, że się pogodzili. Wiedziałam, że Marco uratuje Madzię. Słodkie to było! I te jego pomysły! Kocham tą parę.
dziękuję ;**
UsuńAww... ;* W końcu do siebie wrócili. Jak tak mogłaś? Dziewczyno przecież gdyby nie Marco to.. Oho, by się porobiło.
OdpowiedzUsuńAle tak serio to jestem ciekawa co będzie dalej!
Hmm.. ciekawe czy Madzia będzie dalej taka nieufna wobec Marco. Ale myślę, że raczej nie..
Tak czy siak Rozdział powala. Niecierpliwie czekam na nexta.
W wolnej chwili zapraszam do siebie: http://serce-nie-slugaa.blogspot.com/
Pozdrawiam ;**
dziękuję :)
UsuńPozdrawiam ;**
Rany! To cudownie, że Reus zdążył!
OdpowiedzUsuńPrzybył w samą porę i uratował swoją księżniczkę z opresji ^^
Dobrze, że przyjechał, bo mogłoby się to skończyć tragicznie...
Marvin powinien zgnić w więzieniu...
Świetny rozdział ;)
Wspaniale to opisałaś ^^
I Marco z Magdą się pogodzili <3
Czekam na kolejny ;]
Całuję ;*
Ufff. Już myślałam że jej się coś stanie........ A Marco.....bohater....<3
OdpowiedzUsuńRozdział cudeńko.! Oby tak dalej :-*
;-)
Pozdrawiam :-)
dziękuję :)
UsuńPozdrawiam.
Taaaaak!!!! Magda i Marco są razem:-D rozdzial boski:):):):) Magdaaa
OdpowiedzUsuńNawet nie chce myśleć, ze gdyby nie Reus to....
OdpowiedzUsuńOjciec Marco taki tyran troszkę.
Wspaniale, ze się pogodzili i ze Marvina zabrala policja
Mam nadzieje, ze Magda szybko wyjdzie ze szpitala.
Pozdrawiam
Świetny rozdział. Już się bałam, że coś może się stać Madzi, ale Reus ją uratował. Żeby ten Marvin poszdł siedzieć na długo. Teraz mam nadzieję, że Marco i Magda będą razem i będą żyć długo i szczęśliwie. ;) Czekam z niecierpliwością na następny. Pozdrawiam ! :*
OdpowiedzUsuńMarco bohater a zarazem książę na białym koniu <3 *-*
OdpowiedzUsuńJakie to cudowne, on jest taki kochany <3
A ten Marvin grr niech zgnije w tym więzieniu ...
Czekam z niecierpliwością na kolejne cudeńko <3
Buziaki ;*
Oświadczyny?? Uuu uuu.. Ja chcę!!
OdpowiedzUsuńDobrze, że wszystko się dobrze skończyło, a nasze gołąbki znowu są razem!
Oby teraz układało im się jak najlepiej. :**
„Twoja pamięć płatała Ci figle. Jeszcze dziesięć minut wcześniej dałabyś głowę, że pamiętasz każdy szczegół, a teraz kiedy pozwalasz sobie na powrót do tego felernego dnia, fakty mieszają się ze sobą, a obrazy łączą w jedno.”
UsuńZapraszam na trzecią odsłonę przygód Mańki.
http://serca-jak-herbatniki.blogspot.com
Pozdrawiam! ;)
Dobrze że Marco zdążył .
OdpowiedzUsuńWidać ze ją kocha , kto by zawalał treningi .
Rozdział jest świetny.
Czekam na kolejny i zapraszam do siebie
Pozdrawiam
Dziękuję.
UsuńPozdrawiam.
Tak, tak, tak!!! Wiedziałam (a raczej miałam taką nadzieję), że to będzie Reus, że to on zostanie jej wybawcą. Okej, może to brzmi prześmiewczo, ale chwała Bogu, że znalazł się w odpowiednim miejscu i o odpowiednim czasie...uff. Nie wyobrażam sobie, co by się stało, gdyby tam nie wpadł i nie pogonił Marvina. A propo Marvina - on musi mieć naprawdę coś z głową. To nie jest jakaś miłość do Magdy, to jest choroba, bo jeśli się kogoś kocha (a on twierdził, że na Madzi mu zależało), to chce się dla tej osoby jak najlepiej, a tymczasem on ją KOPAŁ, on ją KRZYWDZIŁ i to umyślnie. Czy tak może postąpić człowiek zakochany? Pff, brednie!
OdpowiedzUsuńBiedna Magda... mimo że Reus pojawił się w porę, to i tak musiałą przejść przez piekło i obawiam się, że to może odbić się w jakiś sposób na jej psychice. Oby nie! :/
Ta scena w szpitalu rozczulająca, hihi :3 No i smutny akcent, czyli kwestia Magdy, która ma wielką rację: najgorsze jest to, że ludzie rozumieją, ile dla siebie znaczą, dopiero gdy dochodzi do tragedii. No bo Reus i Magda naprawdę są dla siebie stworzeni i szkoda, że dopiero teraz - w obliczu tej sytuacji - zorientowali się, że nie potrafiliby bez siebie żyć. Ale, jak to mówią - lepiej późno niż wcale :D
Pozdrawiam i życzę Ci jeszcze drugiej trzydziestki takich rozdziałów ;)
Kochana przepraszam, że tyle czasu zajęło mi dotarcie tutaj - na swoje usprawiedliwienie mam jedno słowo, które znaczy więcej niż nawet Raffaello - uczelnia.
OdpowiedzUsuńAle z tego Marvina dupek! O jaki sukinsyn z niego! Dobrze, że Marco zdążył na czas bo w innym przypadku mogłoby być bardzo nieciekawie. I bardzo dobrze, że był przy Magdzie kiedy ta była w śpiączce, teraz dziewczyna może być pewna, że naprawdę ją kocha i będzie z nią w każdej sytuacji.
Pozdrawiam i życzę kolejnych 30 rozdziałów ;)
Kocham to opowiadanie i kocham to, że sie pogodzili.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że kosztem Madzi no ale w końcu :)
Marvina to sama bym obiła.
Mam nadzieję, ze Reus nie bd miał przez to problemów i będzie teraz cud miód malina :)
Pozdrawiam
http://pamietnikzdortmundu.blogspot.com/
Cudowne *.*
OdpowiedzUsuńNo w końcu się pogodzili, no! Juz myślałam że wieki będę czekać :)
Alew sie cieszę o! :)
Teraz to mam nadzieje, że wszystko będzie ok :)
Buziak:*
http://powrotyirozstania.blogspot.com/