Święta minęły nam szybko i w rodzinnej atmosferze. W pierwszy dzień świąt wpadłam na pomysł, żeby napisać do Anki na facebooku, wyjaśnić jej całą sytuację i poprosić o numer do Marco. Niestety, pewnie z powodu całego świątecznego zamieszania i natłoku innych wiadomości z życzeniami, odpisała mi dopiero dzień później. Szybko wpisałam numer w telefon mamy i zadzwoniłam.
- Cześć Marco! Przepraszam, że dzwonię dopiero teraz, ale zostawiłam telefon w Dortmundzie. - powiedziałam, kiedy odebrał.
- Wiesz jak się o Ciebie martwiłem ?! Nie odzywałaś się tyle czasu, nie odbierałaś telefonu. Nie mogłaś zadzwonić wcześniej?
- Nie znałam Twojego numeru, dopiero dzisiaj Ania mi go wysłała. Przepraszam...
- Dobra, nie rozmawiajmy o tym. Jak tam święta? - zmienił temat.
- Świetnie, aż boję się wejść na wagę. A u Ciebie?
- Też fajnie. Tylko tęsknię za Tobą bardzo. Kiedy masz samolot? - zapytał
- Jutro o 10.
- To będę na Ciebie czekał po jedenastej.
- Dobrze. Słuchaj, muszę kończyć...
- Jasne, powiedz mi tylko do kiedy masz wolne w pracy?
- Umówiłam się z szefem, że wrócę 8 stycznia, a coś się stało?
- Nie, tak tylko pytam. To do zobaczenia jutro. Kocham Cię.
- Ja Ciebie też. Pa! - powiedziałam i rozłączyłam się.
***
Następnego dnia pożegnałam się z rodzicami i wsiadłam do auta z walizkami. Na lotnisko miał mnie zawieźć Maciek. Ponieważ był wczesny ranek, panował jeszcze półmrok. Widoczność była ograniczona z powodu gęstej mgły. Po ponad godzinie byliśmy na miejscu. Wysiadłam z samochodu i ruszyłam do bagażnika po bagaże.
- Nadal jesteś na mnie zła za to, że powiedziałem rodzicom o Reusie? - zapytał wyciągając walizkę.
- Trochę... Chociaż w sumie to dobrze, że mnie wyręczyłeś. - zaśmiałam się.
- Musisz mnie koniecznie z nim poznać następnym razem.
- Spoko. To trzymaj się.I nie jedź za szybko! Pa! - pomachałam mu i odeszłam.
Kilka godzin później wylądowaliśmy w Dortmundzie. Po odebraniu bagażu skierowałam się w stronę parkingu w poszukiwaniu samochodu Marco. Nigdzie nie mogłam go znaleźć. Nagle usłyszałam jak ktoś woła moje imię.
Odwróciłam się i zobaczyłam... Marvina.
- Cześć. Co Ty tu robisz?- spytałam zaskoczona jego obecnością.
- Szef powiedział mi, że dzisiaj wracasz, więc chciałem Cię przywitać i z Tobą pogadać. Nie odbierałaś telefonu, sprawdziłem loty,dzisiaj jest tylko jeden, więc pomyślałem, że na pewno lecisz tym samolotem i przyjechałem.
- Dzięki, ale...miał na mnie czekać chłopak. - odpowiedziałam szukając wzrokiem piłkarza.
- No to Cię wystawił. Widocznie coś było od Ciebie ważniejsze... Nie przejmuj się, może pójdziemy do tej restauracji i coś zjemy ?
- Nie Marvin, on na pewno zaraz będzie, pewnie coś mu wypadło. Może innym razem. - nie wierzyłam w to, że Marco mógłby mnie wystawić, chociaż z każdą chwilą coraz bardziej zaczynałam w to wierzyć.
- Oj Madzia, nie bądź naiwna. Jeśli na Ciebie nie czekał wcześniej, to już się nie pojawi. - powiedział z aroganckim uśmiechem i się do mnie zbliżył. Złapał mnie za rękę i chciał pocałować, ale się mu wyrwałam.
- Co ty robisz?! Puść mnie. - krzyknęłam, zwracając uwagę innych ludzi.
- Możemy pogadać? Mam Ci coś ważnego do powiedzenia.
- Daj mi spokój! - warknęłam i złapałam za walizki.
- Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo. Do zobaczenia w pracy kochana! - poszedł w stronę swojego samochodu i pomachał mi, kiedy odjeżdżał.
Byłam oszołomiona jego zachowaniem. Nigdy wcześniej w pracy nic takiego nie robił. Kierowałam się w stronę postoju taksówek ze łzami w oczach. Nagle usłyszałam jak ktoś za mną biegnie. Przestraszyłam się, że to Marvin. Odwróciłam się i ujrzałam Marco, który po chwili mocno mnie przytulał.
- Myślałam, że już mnie wystawiłeś...
- Madzia, nigdy w życiu. Klopp przedłużył nam trening, a potem jeszcze korki i dlatego się spóźniłem. Przepraszam. - tłumaczył się.
- W sumie mamy wyrównane rachunki. Ja nie odbierałam telefonu, Ty się spóźniłeś. - zaśmiałam się.
- No właśnie, wiesz jakie myśli mi do głowy przychodziły? Martwiłem się.
- Dobrze, już nie rozmawiajmy o tym.
- Jedziemy do mnie czy do Ciebie? - zapytał, zabierając moją walizkę.
- Do mnie. - skierowaliśmy się w stronę samochodu. - A moglibyśmy po drodze wejść do sklepu, bo przecież nie mam nic do jedzenia?
-Oczywiście kochanie. - odpowiedział.
Po kilkudziesięciu minutach otworzyłam drzwi mojego domu. Weszliśmy z moją ogromną walizką i dwoma torbami z zakupami. Zakupy położyłam w kuchni na stole i zaczęłam je rozpakowywać, wstawiając wcześniej wodę na herbatę dla mnie i Marco. Cały czas gnębiła mnie sprawa Marvina, jego zachowanie było dla mnie bardzo dziwne. Musiał zauważyć to Reus, bo zapytał:
- Czy mi się wydaje, czy jesteś jakaś smutna?
- Wydaje Ci się. - odpowiedziałam krótko, chowając jogurt do lodówki.
- Chyba jednak nie. Co się stało? Coś u Ciebie w domu, w Polsce?- pytał.
- Nic się nie stało. Po prostu jestem zmęczona. - nie chciałam mu mówić nic o Marvinie. Przynajmniej narazie. Usiadłam na jego kolanach i szeroko się uśmiechnęłam. Marco chciał mnie pocałować, ale szybko wstałam, chcąc się z nim trochę podroczyć.
- Tak długo Cię nie widziałem i jeszcze przede mną uciekasz? - zaśmiał się.
- Nie uciekam tylko robię herbatę.
- To chodź tu do mnie. - znowu usiadłam na jego kolanach i gorąco go pocałowałam, jednak na tym się nie skończyło, bo po kilku chwilach byliśmy w sypialni.
- Jesteś pewna? - zapytał
- Tak...
Świetny jak każdy :)
OdpowiedzUsuńBłagam nie psuj ich relacji z powodu Marvina *-*
Mam nadzieje, że ten Marvin nie namiesza w jej życiu :) czekam na następny rozdział :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział.! ;) Tylko, żeby tez Marvin nic nie namieszał. Marco i Magda świetnie do siebie pasują. Nie mogę doczekać się następnego. ;) Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńdziękuję :)
UsuńPozdrawiam ;*
Świetny rozdział zapraszam do sb na
OdpowiedzUsuńserce-nie-sluga-ms.blogspot.com
Genialny rozdział :) zresztą jak zawsze ;)
OdpowiedzUsuńNie psuj relacji Marco i Magdy z powodu Marvina.
Czekam na nn ;3
Pozdrawiam ♥
dzięki :)
UsuńPozdrawiam ;*
Ojejku, trochę mnie nie było, za co przepraszam ;) A tutaj patrzę mamy ich dwóch i ją jedną - mam nadzieję, że jednak pojawienie się Marvina nie wpłynie destrukcyjnie na relacje, które łączą Marco i Magdę ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Jejciu, jakie to słodkie <33333
OdpowiedzUsuńMarco awww <333
A ten Marvin grr, mogę go udusić ? :)
Czekam na kolejny, buziaki ;*
możesz :D
UsuńPozdrawiam ;*
Genialny, bardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńdziękuję :)
UsuńTen Marvin mnie wkurza .
OdpowiedzUsuńMarco jaki słodki.
genialny rozdział
czekam na kolejny i pozdrawiam
dziękuję :)
UsuńPozdrawiam.
Walić Marvina ;) Marco i tak lepszy ;) Ja ze swojej strony życzę mega, mega, mega weny ;) Chociaż z tego co widzę trzyma się Ciebie ciągle.;) Pozdrawiam Footballer
OdpowiedzUsuńdziękuję :)
UsuńPozdrawiam.
Hah, no i Facebook znów ratuje komuś życie :D
OdpowiedzUsuńMarvin to powinien udać się do najbliższego psychiatry, bo z jego umysłem jest tragicznie. Co za człowiek..
A Marco cudowny jak zwykle <3 Słodcy są razem i tak ma zostać .♥
Hmmm... a ja uważam, że dobrze, że Marvin się chce wmieszać w życie Magdy ;) Przynajmniej będzie coś się działo! ;) Jestem pozytywnej myśli!
OdpowiedzUsuńNo proszę, zgodziła się... :)
Świetny rozdział! ;) Jak zwykle z resztą! Ten Marvin jest jakiś chory! Madzia powinna powiedzieć o nim dla Marco!
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejną część!
Zapraszam na http://tylko-ty-kochanie.blogspot.com
Pojawił się Prolog, wkrótce pierwsza część :)
Cmoooooooook! ;*
dziękuję :)
UsuńPozdrawiam.
Nie spodziewałam się takiej akcji ze strony Marvina...
OdpowiedzUsuńUważam, że Magda powinna od razu o tym powiedzieć Marco, bo potem może wyniknąć z tego coś niedobrego :/
Rozdział świetny ;)
Już czekam na kolejny :D
Pozdrawiam ;*
dziękuję :)
UsuńPozdrawiam :*
Marvin powinien wziąć rozbieg i uderzyć głową o ścianę. Magda powinna powiedzieć o tym zajściu Marco, szczerość to podstawa związku.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny i zapraszam do siebie.
http://truelovebvb.blogspot.com/2013/12/epilog.html zapraszam do mnie na epilog. U ciebie super :** + super wygląd bloga ;)
OdpowiedzUsuńdzięki ;)
UsuńSWIETNY BLOG
OdpowiedzUsuńNominowałam cie do Liebster Awards :)
Szczegóły u mnie na blogu :)
Pozdrawiam!
dziekuję :)
Usuń